Biznes Fakty
Toksyczne ryby z Zalewu Wiślanego. Ogłoszono ostrzeżenie sanitarne

Specjaliści od zdrowia przestrzegają przed chorobą Zalewu Wiślanego
Główny Inspektor Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące tzw. choroby Zalewu Wiślanego. Rozpoczyna się ona silnym bólem mięśni szkieletowych i może prowadzić do krytycznej niewydolności nerek, która może być nawet śmiertelna. Jakie są objawy i jak można się zarazić? Sprawdzamy, czy jest powód do obaw. Materiał z „Interwencji”.
Dowiedz się więcej
Pan Witold prowadzi pensjonat w Krynicy Morskiej . Około miesiąca temu niespodziewanie zachorował i trafił do szpitala , gdzie spędził trzy tygodnie.
– W ostatnim miesiącu zjadłem mnóstwo ryb . Nie chciałem, żeby leszcz ważył kilogram, jeśli już, to 3-4 kilo. Smażyłem te ryby, gotowałem żeberka, robiłem kotlety. Jadałem je często. Dodatkowo w zeszłym tygodniu do posiłków dorzuciłem 4 wędzone leszcze . Efekt był taki, że wieczorem kładłem się spać, a koło drugiej budziłem się, nie mogąc wstać z łóżka. Miałem potworny ból, głowa była ciężka i myślałem: co się dzieje? – wspomina Witold Sidor, który chorował na chorobę Zalewu Wiślanego .
– Choroba charakteryzuje się bólem mięśni , szczególnie po spożyciu określonych gatunków ryb, takich jak węgorz, miętus i flądra. Początkowe objawy obejmują zazwyczaj ból mięśni, bóle ciała, nudności, wymioty i ciemny mocz . Mięśnie szkieletowe są uszkodzone, uwalniając mioglobinę, która blokuje kanaliki nerkowe. Prowadzi to do ostrej niewydolności nerek – wyjaśnia dr Krzysztof Pawluszkiewicz ze Szpitala Wojewódzkiego w Elblągu.
Witold Sidor został przewieziony do szpitala karetką . – Od razu zrobili badania: moczu, krwi i stwierdzili wysoki poziom kreatyniny. Nerki po prostu nie funkcjonowały. Natychmiast założyli kroplówki dożylne w obu rękach i ciągłą filtrację nerek – opowiada.
– Długotrwała niewydolność nerek może mieć tragiczne skutki, łącznie ze śmiercią – ostrzega dr Jerzy Karpiński z Wydziału Zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
– Monitorowali moje nerki i gdyby nie zaczęły pracować, to by się zaczęła dializa. Przez trzy dni podawali tyle płynów, że dostałem 30 litrów. Po trzech dniach przyszedł lekarz naczelny i oznajmił: zaczęli działać. Bogu dzięki – mówi pan Witold.
„Interwencja”. Choroba Zalewu Wiślanego. Co o niej wiadomo?
Powodem problemów zdrowotnych mężczyzny była tzw. choroba Zalewu Wiślanego . W związku z jej pojawieniem się władze wydały specjalny komunikat.
– Wydano je w związku z chorobą pięciu osób hospitalizowanych w Nowym Dworze Gdańskim z podejrzeniem choroby Zalewu Wiślanego. Choroba ta jest wywoływana przez toksyny, najprawdopodobniej pochodzące z alg . Na prośbę Wojewody Pomorskiego wszystkie służby zostały postawione w stan najwyższej gotowości – informuje dr Jerzy Karpiński z Wydziału Zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku.
– Na naszym oddziale od listopada ubiegłego roku do maja tego roku przyjęto około 10 przypadków , w tym 9 mężczyzn i jedną kobietę. Kobieta nie wymagała dializ, natomiast wszyscy 9 mężczyzn wymagało dializ – tłumaczy dr Krzysztof Pawluszkiewicz ze Szpitala Wojewódzkiego w Elblągu.
Mieszkańcy Mierzei Wiślanej są świadomi istnienia tej choroby, a niektórzy nawet jej doświadczają, ale nie postrzegają jej jako poważnego problemu. Objawy choroby Zalewu Wiślanego zostały po raz pierwszy udokumentowane prawie sto lat temu.
– Ta choroba trwa już „x” lat. Wszystko zależy od tego, ile ktoś spożywa i co pije. Bo gdyby wypił szklankę węgorza, ale mocniejszego, a nie tylko drinka, to nic złego by się nie stało – słyszymy od rybaków z Krynicy.
– Zaobserwowaliśmy, że wśród tych 10 przypadków, dużą rolę odegrał intensywny wysiłek fizyczny, znacząca aktywność dzień wcześniej lub w tych samych dniach, a także spożycie alkoholu. Innymi słowy, alkohol, nadmierny wysiłek i spożycie tej ryby połączyły te czynniki i doprowadziły do ostrej niewydolności nerek – dodaje Krzysztof Pawluszkiewicz ze Szpitala Wojewódzkiego w Elblągu.
– W naszym komunikacie apelujemy do społeczeństwa o zachowanie szczególnej ostrożności, zwłaszcza przy spożywaniu dużych ilości ryb. Jeśli ktoś zje 100-200 gramów ryby, to nic się nie stanie, ale są osoby, jak wiemy z wywiadów w szpitalu, które w ciągu jednego dnia zjadły 1,5 kilograma . Na przykład węgorza. To są spore ilości – podkreśla dr Jerzy Karpiński z Wydziału Zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Na krynickiej promenadzie nie spotkaliśmy nikogo, kto słyszał o chorobie Zalewu Wiślanego. Jednak ryby serwowane w nadmorskich smażalniach rzadko pochodzą z Bałtyku lub Zalewu .
Fragment wideo z odcinka „Interwencja” dostępny jest TUTAJ.
WIDEO: Zakład na wynik wyborów. Sławomir Ment
Źródło