Biznes Fakty
„Ciało nie kłamie”? Czy naprawdę warto ufać swojemu ciału?

Przeczytałam na jednym portalu randkowym o tym, jak wybrać właściwego partnera, partnera na całe życie.
Ludzie więc mówią: reakcja na „twoją” (czyli tę właściwą) osobę jest niemal fizjologiczna, coś w środku powinno „pęknąć”, „drżeć” i „powinna przelecieć iskra”.
Znana „chemia” na poziomie feromonów lub hormonów.
Do tego stopnia, że musimy dosłownie czuć, że nasze ciała są właściwą osobą.
Ponieważ ciało nie oszukuje, bo nie umie kłamać.
Słyszałem nawet historię o tym, jak na sesji treningu psychologicznego musieli ustalić, kto kłamie — i za każdym razem jeden z uczestników zgadywał prawidłowo.
Później okazało się, że rozpoznał ją za pomocą komunikacji niewerbalnej, a dokładniej pantomimy, czyli nieświadomych ruchów, lekkich drżeń, nerwowych powtarzalnych czynności przypominających tiki…
Ogólnie przyjmuje się, że możemy oszukiwać słowami, ale nie ciałem, doznaniami, dotykiem itd., ponieważ „ciało nie może kłamać”.
Skąd wziął się ten pomysł?
Po pierwsze, jeśli nie można oszukać ciałem, to co z działaniem?
Za pomocą mimiki i pantomimy?
Gdyby aktorzy używali tylko swoich głosów, nie oglądałbyś ich!
A w sztukach walki, jak oszukujemy, symulując fałszywy atak?
Czy mówimy to słowami: teraz udam, że cię tam uderzam, a ty w to uwierzysz?
Nie, to odbywa się ciałem i musi być zrobione tak przekonująco, jak to tylko możliwe, aby oni naprawdę w to uwierzyli, na poziomie fizycznym, aby przeciwnik chciał się bronić, nawet jeśli jeszcze nie zdążył tego „w swojej głowie” uświadomić!
Jest też druga wersja, gorsza od pierwszej.
Powiedzą mi: choć ciałem można oszukiwać, nasze własne ciało nas nie oszukuje!
Nie kłamie.
Po prostu nie zawsze wiemy, jak to zrozumieć.
A najprostszy przykład: nasze niezliczone problemy ze stawami i kręgosłupem.
Prawdopodobnie wielu z Was zna to osobiście.
Często są one spowodowane niemożnością poruszania się i złą postawą.
Wszystko to nieustannie obciąża stawy. Może to być subtelne, tylko trochę, ale dzieje się systematycznie i przez lata.
Pewnego dnia organizm nie jest już w stanie zrekompensować licznych, ale stale otrzymywanych mikrourazów.
Jest mało prawdopodobne, aby osteochondroza, artroza i zapalenie korzonków nerwowych były tak powszechne, gdybyśmy naprawdę rozumieli nasze ciała.
Albo takie powszechne przekonanie, że jeśli chcemy coś zjeść, to znaczy, że organizm tego potrzebuje.
Ponieważ właśnie tego potrzeba.
Stąd niebezpieczeństwo związane z jakąkolwiek „intuicyjną dietą”, która przekazuje ten sam komunikat: musisz skupić się na potrzebach swojego ciała.
Generalnie często słyszę, że jeśli czegoś chcemy, to znaczy, że „ciało tego wymaga” i bezwzględnie trzeba mu to dać.
Prawdą jest, że z jakiegoś powodu wiele osób musi uciekać się do normalnych diet właśnie dlatego, że za bardzo folgowali swoim „potrzebom” i jedli, co chcieli.
Dlaczego więc uważasz, że teraz nagle potrzeby stały się właściwe i zdrowe?
A może pomyliliśmy potrzeby z pragnieniami?
Potrzeby to to, czego naprawdę potrzebujemy.
A pragnienia są tym, czego byśmy chcieli.
Na przykład milion euro miesięcznie – podczas gdy aby żyć w miarę normalnie, wystarczy zarobić tysiąc.
I lubimy myśleć, że rozumiemy swoje ciała! W przeciwieństwie do tego gościa, który jadł, co chciał, a teraz waży dwieście kilogramów.
Oczywiście, że nie jesteśmy tacy!
Czyż nie jest to pycha, która nie bez powodu uważana jest za najgorszy grzech?
Czy jesteś w stu procentach pewien, że nie mylisz potrzeb ciała z pragnieniami głowy?
W przeciwnym razie, jeśli będę podążać za swoimi pragnieniami, skończę tylko na jedzeniu piwa. I ciast czekoladowo-bezowych.
No cóż, czemu nie?
Ciało tego wymaga, prawda?
Powiesz, że to nie ciało, a głupia głowa?
No więc czym się różni moje pragnienie wypicia piwa rano od Twojego pragnienia zjedzenia czegoś smacznego?
Jak odróżnić pragnienia głowy od pragnień ciała?
Która z dwójki chce na przykład czekolady?
A może smażone ziemniaki z soloną rybą, mimo wrzodów żołądka i chorej wątroby?
A może chcesz spać, bo jesteś naprawdę zmęczony, znudzony lub po prostu chcesz na chwilę „zniknąć” z niezadowalającej rzeczywistości?
I na koniec te niesławne „motyle w brzuchu”… czy na 100% oznaczają miłość, albo chociaż stan zakochania?
A może po prostu o pociągu seksualnym generowanym „wyłącznie przez hormony”?
Który nasz mózg może interpretować w dowolny sposób… a raczej, jak mu się podoba?
Mózg jest bardzo przebiegły, jeśli chodzi o branie pobożnych życzeń za rzeczywistość, aby zachować spokój ducha.
I z łatwością przekona siebie (i nas jednocześnie), że jeśli czegoś chcemy, to znaczy, że tego potrzebujemy.
W końcu jedzenie tego, na co masz ochotę, jest o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze niż ścisłe przestrzeganie jakiejkolwiek diety.
Że absolutnie konieczne jest położenie się po jedzeniu. Że leżenie i odpoczynek są absolutnie konieczne, w końcu jesteśmy tak zmęczeni pracą przy komputerze!
I że ta właśnie kobieta (lub mężczyzna) jest tą właśnie osobą, wobec której przeżywamy uczucia, jakich – jak się wydaje – nigdy nie doświadczyliśmy wobec nikogo innego.
No i jak inaczej?
Teraz moje serce wali, nogi mi się trzęsą i mam motyle w brzuchu!
To wszystko jest prawdziwe, prawda?
To może być prawdą.
A może… przecież nikt nie wątpi w istnienie modnej ostatnio psychosomatyki?
Kiedy problemy psychologiczne ujawniają się jako dolegliwości fizyczne?
Co więcej, przyczyny mają charakter psychologiczny, a objawy są obiektywne i rzeczywiste.
Na koniec, czy wszyscy słyszeli o histerii konwersyjnej? A co z hipochondrią?
Na pewno słyszałeś o hipochondrii!
Czy to oznacza, że hipochondryk powinien być leczony na wszystkie choroby, które jego zdaniem u niego występują?
I nawet bez cudzysłowu, bo on naprawdę to czuje.
Moim zdaniem, to wszystko, co musisz wiedzieć o „ciele, które nie może kłamać” i „organizmie, który domaga się tego, co pożyteczne”…



