Pod koniec listopada zakończyły się konsultacje projektu programu „Mój elektryk 2.0”. Choć dla osób fizycznych zakłada on wyższe wsparcie niż to, które było oferowane na poziomie podstawowym w programie „Mój elektryk”, to maksymalna cena pojazdu nie uległa zmianie i nadal nie może przekraczać 225 tys. zł. Co na temat proponowanych założeń drugiej odsłony popularnego programu mają do powiedzenia eksperci?
Program „Mój Elektryk” został uruchomiony w lipcu 2021 r. Dla osobowych „elektryków” przewidziano dotację w wysokości 18,7 tys. zł lub 27 tys. zł, w tym m.in. dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny. Według IBRM Samar średnia cena samochodu elektrycznego wynosiła wówczas 189,6 tys. zł. W 2023 r., kiedy średnia cena takiego auta wynosiła już 269,5 tys. zł, branża motoryzacyjna bezskutecznie apelowała o waloryzację tej kwoty.
Na początku lutego 2025 r. mają ruszyć dopłaty do kupna aut elektrycznych – poinformowała PAP prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) Dorota Zawadzka-Stępniak. Zasady programu „Mój elektryk 2.0” zatwierdził zarząd Funduszu.
Eksperci z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE) podkreślają, że niezmieniony pułap cenowy może pomóc w promocji mniejszych, bardziej efektywnych pojazdów. Z kolei specjaliści z Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM) i fundacji Instrat wskazują m.in. na „nieuwzględniające realiów rynkowych i ekonomicznych” warunki otrzymania premii.
W sierpniu 2023 r. organizacje branży motoryzacyjnej wystosowały pismo do ówczesnej szefowej Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ), Anny Moskwy, w którym apelowały o zwiększenie maksymalnej ceny pojazdu w programie „Mój elektryk”. Podkreślano, że ustalony w 2021 r. limit w wysokości 225 tys. zł jest niewystarczający. Organizacje branżowe wskazywały m.in. na wysoką inflację oraz wzrost kosztów transportu. Zaapelowano o zwiększenie tego limitu do kwoty 315 tys. zł.
MKiŚ wyjaśniło, że zmiana założeń programu wymagałaby akceptacji Komisji Europejskiej, a dotychczasowy limit sprawia, że do programu kwalifikuje się wystarczająca ilość modeli samochodów – podaje Związek Dealerów Samochodów.
W ubiegłym miesiącu NFOŚiGW przedstawił do konsultacji projekt programu „Mój elektryk 2.0”. Program wsparcia zakupu, leasingu i wynajmu długoterminowego nowych pojazdów zeroemisyjnych jest skierowany do osób fizycznych i przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.
Prezes NFOŚiGW przekazała w czwartek, że zarząd NFOŚiGW zaakceptował kształt programu, którego konsultacje społeczne niedawno się zakończyły. Zwróciła jednak uwagę, że nie jest to ostateczna akceptacja. „Program musi jeszcze przyjąć rada nadzorcza Narodowego Funduszu. Zgodnie z planem 'Mój elektryk 2.0′ ma ruszyć na początku lutego 2025 roku” – dodała.
Maksymalna kwota wsparcia zaproponowana w projekcie programu możliwa do uzyskania sięga 40 tys. zł – to znacznie więcej niż w pierwszej edycji – podkreślił Jacek Mizak, senior advisor FPPE.
W odpowiedzi przesłanej Interii Biznes ekspert zwrócił uwagę na to, że „podstawowa dotacja dla osób fizycznych nie ulega zmianie i wynosi 18,7 tys. zł„. – Zaproponowano jednak dwie dodatkowe premie: za zezłomowanie samochodu spalinowego oraz za nieprzekroczenie progu dochodowego. Premia za zezłomowanie wyniesie 10 tys. zł, a premia dla osób o rocznym dochodzie nieprzekraczającym 120 tys. zł – dodatkowo 11,2 tys. zł – podkreślił Jacek Mizak.
Senior advisor FPPE zwrócił uwagę na to, że projekt NFOŚIGW nie przewiduje przywilejów dla posiadaczy Kart Dużej Rodziny. Dodał, że nowości w postaci premii za zezłomowanie starych pojazdów i wsparcie osób o niższych dochodach powinny „teoretycznie czynić program bardziej dostępnym dla szerszego grona odbiorców”. – Rodzi się jednak pytanie, czy nowy samochód to pierwszy wybór dla kogoś, kto jest gotowy zezłomować stary pojazd spalinowy? – zauważył nasz rozmówca.
Maksymalna cena nowego auta elektrycznego nie może przekraczać 225 tys. zł z VAT. Załóżmy, że rząd zdecyduje się na wprowadzenie programu w proponowanej postaci. Zapytaliśmy ekspertów o to, czy ich zdaniem maksymalna cena pojazdu (225 tys. zł) nie będzie hamowała rozwoju rynku samochodów elektrycznych w Polsce. – Pułap cenowy, który pozostaje bez zmian w porównaniu do pierwszej edycji, jest absolutnie niezbędny. Subsydiowanie drogich i mało efektywnych energetycznie, dużych pojazdów typu SUV jest w naszej opinii niedopuszczalne – podkreślił Jacek Mizak.
– Próg cenowy ma za zadanie promować pojazdy z mniejszych, tańszych segmentów i bardziej efektywnych energetycznie pojazdów, w tym auta miejskie, które w ostatnim czasie są rzadkością w ofercie producentów, również europejskich – dodał.
Eksperci PSNM w komunikacie prasowym przesłanym Interii Biznes wskazali, że „cena netto pojazdu nie może być wyższa niż ok. 183 tys. zł, a zatem podatek VAT jest kosztem niekwalifikowanym niezależnie od faktu prowadzenia działalności gospodarczej przez beneficjenta”. A to – ich zdaniem – spowoduje „wyłączenie z dofinansowania szerokiej grupy pojazdów (ok. 51 proc. aktualnej oferty BEV popularnych segmentów A-D), zmniejszą zainteresowanie wsparciem i obniżą jego skuteczność„.
Jacek Mizak zaznaczył, że choć bonusy za zezłomowanie starego auta oraz dodatki dla osób o niższych dochodach to „potencjalnie dobre i potrzebne rozwiązania”, to trzeba zastosować „odpowiednie kryteria”. – Zezłomowaniu powinny podlegać przede wszystkim pojazdy najbardziej emisyjne i w złym stanie technicznym, które faktycznie stanowią największe zagrożenie dla zdrowia, środowiska i bezpieczeństwa na drogach. Skuteczne zachęcanie do zezłomowania najbardziej emisyjnych, trujących pojazdów pozwoliłoby na szybsze wyeliminowanie z dróg samochodów, które mają największy negatywny wpływ na środowisko i zdrowie ludzi – podkreślił Jacek Mizak.
Senior advisor FPPE ma jednak poważne wątpliwości co do „liczebności grupy potencjalnych klientów, którzy obecnie jeżdżą tak starymi pojazdami i są w stanie nabyć nowy pojazd elektryczny”. Jego zdaniem warto rozważyć wprowadzenie dodatkowych zachęt. – Natomiast nie powinno być możliwości skorzystania z bonusu za zezłomowanie w przypadku stosunkowo nowoczesnych, mniej emisyjnych aut, które do kasacji trafiają na skutek uczestnictwa w kolizjach drogowych – dodał.
Wątpliwości mają również eksperci z PSNM oraz fundacji Instrat, którzy podkreślają, że „w tym zakresie projekt nie uwzględnia polskich realiów rynkowych i ekonomicznych”. Zauważają, że choć inicjatywa jest słuszna, to „w praktyce zdarza się niezwykle rzadko, aby osoby nabywające nowe samochody decydowały się na złomowanie aktualnie posiadanych pojazdów, bo te z powodzeniem wracają na rynek wtórny„. „Kwota 10 tys. zł dodatkowej premii nie będzie miała większego wpływu na ich decyzje, gdyż nie jest rynkowa” – dodano, podkreślając, że „w obecnej wersji projekt otwiera drogę do licznych nadużyć„.
A co z dodatkiem dla osób o najniższych dochodach? – Taka forma wsparcia umożliwiałby dostęp do nowoczesnych, mniej szkodliwych dla środowiska środków transportu, co normalnie mogłoby być poza zasięgiem finansowym takiej grupy konsumentów – wskazał Jacek Mizak.
– Mechanizmy weryfikacji dochodów musiałyby być jednak na tyle precyzyjne, aby dodatki faktycznie trafiały do osób, które ich najbardziej potrzebują, a nie były wykorzystywane przez osoby próbujące obejść system. Może warto także rozważyć wskaźnik dochodu na członka gospodarstwa domowego? – dodał ekspert.
Specjaliści z PSNM podkreślili, że „średnie, ważone ceny samochodów w Polsce wynoszą ponad 180 tys. zł”. Zauważyli, że „niewiele osób o rocznym dochodzie do 120 tys. zł decyduje się na nabywanie nowych pojazdów (…), a to może oznaczać, że „również z tej zachęty skorzysta bardzo ograniczona liczba beneficjentów„.
Zapytaliśmy NFOŚiGW m.in. o to, czy w ramach konsultacji społecznych „Mój elektryk 2.0” wpłynęły uwagi dotyczące podwyższenia maksymalnej kwoty auta kwalifikującego się do programu. Oczekujemy na odpowiedź.
Olgierd Maletka
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.