Najświeższe statystyki wskazują, że rodacy — może nieśpiesznie, ale jednak — zaczynają skłaniać się ku pojazdom elektrycznym. Czy pojazd zasilany elektrycznie może pasować do głowy państwa? I czy tego typu autem da się obecnie bez problemów przemieszczać się po Polsce na naprawdę długich trasach? Zdecydowałem się to wybadać.

- BMW serii 7 to pojazd, którym na terenie Polski przemieszcza się prezydent. Zdecydowałem się zatem sprawdzić ten samochód w wydaniu „elektrycznym”
- Podczas testu zweryfikowałem nie tylko samą limuzynę, ale również rodzimą infrastrukturę dla aut elektrycznych
- Przebyłem BMW około 1,7 tys. km — jeżdżąc po zatłoczonych autostradach, zapchanych ulicach stolicy, ale i odwiedzając mniejsze miasta i miasteczka
- Głowa państwa musi z gracją prezentować się na salonach, jak i dawać radę podczas wieców w regionach — a i dobrze, gdyby pokazała sportowy charakter. Chciałem zweryfikować, czy jego auto również sprawdzi się w tych rolach
- Więcej wiadomości z obszaru biznesu znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Mój kolega z redakcji, Grzegorz Kowalczyk, pokonał elektrycznym Audi trasę z Helu do Zakopanego. Trochę mu tego pozazdrościłem i wybrałem się BMW na nieco odmienną wyprawę. Zaczęła się w warszawskich korkach. Następnie przejechałem ruchliwą trasą A2 oraz drogami ekspresowymi, zjeżdżając nieco z kursu, aby dotrzeć nad Bałtyk.
Można pozazdrościć prezydentowi komfortu
Prezydent przemieszcza się serią 7 z silnikiem benzynowym, naturalnie w wersji opancerzonej. Ja otrzymałem inną wersję — bez opancerzenia, z napędem elektrycznym oraz o sportowym charakterze. Był to model i7 M70.
Osoby korzystające z topowych limuzyn dzielą się głównie na te, które lubią samodzielnie zasiadać za kierownicą, oraz te, które wolą podróżować na tylnych siedzeniach. Istnieje jednak pewna grupa, która albo nie potrafi się zdecydować, albo lubi zamieniać się rolami pasażera i kierowcy. Właśnie dla tego typu klientów powstały limuzyny takie jak i7 M70. Prezydent oczywiście podróżuje na tylnej kanapie. I warunków, w jakich podróżuje, można mu tylko pozazdrościć.
Kolejna część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Onet Rano Finansowo: Czy Polska dogoni Europę w elektryfikacji motoryzacji?
W BMW 7 można zamontować ogromny, rozkładany ekran. Dostępna jest opcja „trybu kinowego” — po włączeniu odpowiedniej funkcji ekran się rozkłada, światła przygasają, a rolety się zamykają. Faktycznie można się poczuć jak w kinie — a być może nawet wygodniej.
Z tylnego fotela można zrobić małą leżankę, można też włączyć funkcję masażu (w wielu konfiguracjach, jeśli chodzi o siłę). Przez chwilę żałowałem, że nie mam szofera. Niemniej jednak liczne udogodnienia tylnej kanapy może docenić również kierowca elektryka, o czym powiem później.
Dr Jekyll i pan Hyde
Na co może liczyć kierowca elektrycznej limuzyny BMW? Topowe pojazdy na prąd są trochę jak doktor Jekyll i pan Hyde — i to stanowi chyba ich główną zaletę. Umożliwiają one niezwykle spokojną jazdę, lecz po aktywowaniu odpowiednich trybów mogą przeobrazić się w prawdziwy bolid wyścigowy. Producent deklaruje, że BMW i7 M70 osiąga 100 km/h w 3,7 sekundy. Dla porównania, Ferrari 360 Modena, wymarzony wóz z czasów mojego dzieciństwa, osiąga tę prędkość w 4,3-4,5 sekundy.
Różnica polega na tym, że w Ferrari nie ma trybu, który pozwoliłby na spokojną jazdę po autostradzie. Zamożni fani aut spalinowych często posiadali po kilka pojazdów. Jeden do miasta, kolejny na komfortowe trasy — i taki, w którym można doświadczyć sportowych emocji. W dobie elektryków można mieć te kilka pojazdów w jednym, co idealnie obrazuje limuzyna BMW.
Mój test przypadł na dość trudne warunki atmosferyczne — spadł śnieg, a temperatura utrzymywała się w okolicach zera. Z trybu sportowego musiałem więc korzystać niestety rzadziej, niż planowałem. Przedni fotel kierowcy zapewnił w każdym razie wiele innych doznań. Prowadzenie limuzyny jest nadzwyczaj komfortowe, zwłaszcza biorąc pod uwagę takie funkcje, jak system głośników Harman Kardon czy wspomniane wcześniej masaże.

Prowadzenie dużych limuzyn często stanowiło wyzwanie dla kierującego. W tym przypadku mówimy o samochodzie, który mierzy niemal 5,4 m długości. Testowana wersja BMW była tak pokaźna, że czasami… nie mieściła się na wyznaczonych stanowiskach do ładowania. Powodowało to pewien stres. Niekiedy obawiałem się, że na przykład kierowca jakiejś ciężarówki może zawadzić o doładowywany pojazd.

Zaskakująco, samo parkowanie nie było trudne ze względu na niezliczone systemy ułatwiające wykonywanie manewrów.
Czy nasz kraj jest gotowy na tego typu trasy?
Przemierzanie długich tras pojazdami elektrycznymi ma swoich zagorzałych krytyków. Podkreślają oni, że częste doładowywanie pojazdu jest skomplikowane z powodu braków w infrastrukturze. Należy więc dokładnie planować podróż.
W kwestii infrastruktury, po przejechaniu setek kilometrów mogę stwierdzić, że sytuacja w Polsce jest już naprawdę w porządku. Przy głównych trasach — jak na przykład A2 — jest mnóstwo stacji ładowania, w tym wiele o wysokiej wydajności. Nie jest źle również w mniejszych miejscowościach.
Doświadczyłem niemałego zaskoczenia, gdy dojechałem do Międzyrzecza, które zamieszkuje około 17 tys. osób. Przy markecie Aldi czekało na mnie kilka wydajnych ładowarek firmy Green Way, więc doładowanie nie stanowiło dużego problemu. Muszę jednak przyznać — aby naładować samochód do pełna, trzeba było podłączyć go do urządzenia na kilkadziesiąt minut.
Wówczas odkryłem zalety tylnych foteli. Można było skorzystać z „kina” lub przekształcić tylną kanapę w całkiem komfortowe biuro. Problemem jest oczywiście to, że nie zawsze ma się czas na poszukiwanie ładowarek i oczekiwanie na napełnienie baterii.

Samochody elektryczne charakteryzują się coraz lepszym zasięgiem, a ładowarki działają coraz szybciej. Niemniej jednak — jeśli ktoś często wybiera się w podróże i chce je pokonywać w jak najkrótszym czasie — lepszym rozwiązaniem nadal będą tu tradycyjne napędy.
Również ze względu na to, że wciąż zdarzają się niespodzianki. Przytrafiło mi się, że stacja do ładowania, która widniała w aplikacjach… jeszcze nie funkcjonowała. Z kolei jedna ze stacji na A2 była uszkodzona i nieczynna. Biorąc pod uwagę te okoliczności, lepiej mieć rezerwę energii w akumulatorze. To natomiast jeszcze bardziej utrudnia podróżowanie po autostradach.


Podczas dynamicznej jazdy — i w niskich temperaturach — zasięg pojazdu szybko się skraca. To spory minus i pewien paradoks topowych elektryków. Ich parametry zachęcają do niezwykle dynamicznej, sportowej jazdy podczas długich, „autostradowych” tras. Jednak śledzenie poziomu naładowania akumulatora skutecznie zniechęca do tego rodzaju jazdy.
Inna sprawa, że Polacy rzadko pokonują kilkugodzinne trasy, a kierowcy topowych limuzyn — robią to jeszcze rzadziej. Jeśli ktoś porusza się głównie po mieście i w podróże, które trwają 1-2 godziny, to elektryk może okazać się doskonałym wyborem. Zwłaszcza jeśli posiadamy instalację fotowoltaiczną przy domu i możemy doładowywać elektryka za pomocą własnej ładowarki.
Największe zaskoczenie
Elektryki weszły na stałe do krajobrazu naszych dróg. Ponadto, najnowsze dane, udostępnione przez serwis superauto.pl na podstawie analiz Samar, wskazują, że w listopadzie 2025 r. aż przeszło 10 proc. nowo rejestrowanych aut stanowiły już elektryki. Tym samym samochody na prąd nieznacznie wyprzedziły pojazdy z silnikiem diesla.
Elektryki są widoczne również na autostradach, lecz co ciekawe, rzadko spotyka się je przy stacjach ładowania przy tych drogach. Podczas jazdy po autostradach i drogach ekspresowych tylko raz spotkałem innego kierowcę, który ładował swój pojazd — było to inne BMW, z belgijskimi numerami. I to było chyba największe zaskoczenie podczas całej podróży.
Mój wniosek jest taki, że Polacy być może kupują elektryki, ale w długie trasy wciąż wybierają się nimi stosunkowo rzadko. Oczywiście, sytuacja ta może ulec zmianie. Nowy, elektryczny model BMW iX3 ma charakteryzować się zasięgiem około 800 km. Zatem przemierzanie Polski pojazdami elektrycznymi powinno stawać się coraz prostsze w nadchodzących latach.
Moim zdaniem jedyną znaczącą przewagą, którą dysponują pojazdy spalinowe nad elektrycznymi, jest właśnie zasięg na trasach. Owszem, istnieją miłośnicy silników spalinowych, którzy cenią sobie sam odgłos tradycyjnych napędów. Rozumiem to, lecz podróżując przez kilka godzin trasą A2, ogromnie doceniałem cichą pracę napędu elektrycznego — i raczej nie tęskniłem za rykiem samochodu spalinowego o zbliżonych parametrach.
Jeśli „prezydencka” limuzyna ma robić wrażenie, zapewniać luksus i cechować się sportową charakterystyką, to BMW 7 wydaje się spełniać te kryteria. Jednak na razie — przynajmniej w Polsce — model i7 nie służy prezydentowi z uwagi na elektryczne serce. Biorąc pod uwagę rozwój elektromobilności, czas, w którym głowa państwa będzie podróżować elektrykiem, może nadejść całkiem szybko. Zresztą, BMW ma już w ofercie model i7 w wersji opancerzonej.

