Młody miliarder ma armię pracowników tymczasowych. Wykonują brudną robotę AI

27-letni miliarder Alexandr Wang rozwija firmę Scale AI, w której zatrudnia pracowników tymczasowych z całego świata, choć głównie z biedniejszych regionów. Osoby te mają wykonywać brudną robotę polegającą na szkoleniu algorytmów AI. Piszą teksty, oznaczają obrazy, realizują proste zadania, prowadzą konwersacje z chatbotami. Robią, co trzeba, aby AI lepiej rozumiała wzorce mowy ludzkiej i nasze zachowania. Przychody Scale potroiły się w zeszłym roku.

D575a58bfcf6cac0b3429609b6a663f7, Biznes Fakty
Alexandr Wang, szef Scale AI, to jeden z najmłodszych miliarderów na świecie | Foto: mat. prasowe
  • Alexandr Wang rozwija Scale AI, zatrudniając pracowników tymczasowych do żmudnych zadań związanych ze szkoleniem sztucznej inteligencji
  • Zadania realizowane przez pracowników obejmują tzw. etykietowanie danych, np. pisanie tekstów i prowadzenie konwersacji, co wspiera rozwój AI
  • Mimo globalnego zasięgu wielu pracowników nawet nie wie, że wykonuje zlecenia dla Scale AI
  • Wang zbudował swoją firmę w wieku 27 lat i zgromadził już ogromny majątek
  • Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

Streszczenie artykułu prasowego. Bajka dla dziecka. Przetłumaczenie tekstu na niszowy język. Jeśli jest coś, co może zrealizować dla nas sztuczna inteligencja, wcześniej trzeba ją tego nauczyć i tym właśnie zajmuje się armia pracowników start-upu Scale AI. To specjaliści od „etykietowania danych”. Ich praca wymaga dużego nakładu zarówno czasu, jak i wytrwałości, bo to często zadania żmudne i powtarzalne. Jednocześnie jest bardzo pożądana przez korporacje z całego świata, które dołączają do wyścigu AI i szkolą własne systemy sztucznej inteligencji.

Przychody Scale potroiły się w zeszłym roku, a firma wyceniana jest na ponad 14 mld dol. Wang, który nie ma nawet 30 lat, dorobił się już majątku na poziomie 2 mld dol.

Scale ma swoje biuro w San Francisco, niemniej znajdziemy tam głównie rekruterów, którzy szukają specjalistów do „etykietowania” w takich serwisach jak Reddit i na facebookowych grupach. Zamieszczają proste ogłoszenia o możliwości zarabiania, zachwalając korzyści pracy w pełni zdalnej. Inni pracownicy z San Francisco przeglądają później otrzymywane zlecenia, by oceniać ich jakość, a także monitorują kwestie związane z wynagrodzeniem. Inaczej mówiąc, osoby wykonujące najmniej wdzięczną i najcięższą pracę nie trafiają do biura w Dolinie Krzemowej. Są raczej z Filipin.

Sprawdź też: YouTube ma być sercem internetu. Chce na nas zarobić jeszcze więcej

Pracują, ale nawet nie wiedzą dla kogo

Co ciekawe, osoby wykonujące zlecenia dla Scale AI często nie wiedzą, że to właśnie ta firma ich zatrudnia. Zadania realizują w serwisach takich jak Outlier czy Remotasks (od „remote tasks”, czyli zadań zdalnych), gdzie żaden z nich nie ujawnia powiązania ze start-upem Wanga. Scale z kolei realizuje zadania dla dużych firm, często najpopularniejszych korporacji, ale o tym też nie mówi swoim pracownikom. Ci otrzymują projekty jedynie oznaczone odpowiednim kodem, po którym można je powiązać z kontrahentem, ale wie to tylko personel z San Francisco.

Prowadzenie takiej operacji jak Scale jest dużym wyzwaniem. Często zdarza się, że otrzymywane zadania są fatalnej jakości i wtedy etatowi pracownicy Scale muszą je poprawiać, bo zbliża się deadline i trzeba je oddać klientowi. Problemy występują też po stronie finansów — siła robocza jest tak bardzo rozproszona, że czasami niektóre osoby nie otrzymują wynagrodzenia w terminie i sfrustrowane rezygnują ze współpracy. Dla niektórych stawki okazują się z kolei zbyt niskie (zaledwie kilka dolarów za godzinę).

Młody miliarder miał już parę dużych pożarów do ugaszenia przez to, jak prowadzi swoją firmę. Głośnym przykładem było zlecenie realizowane dla Mety. Spółka stojąca za Instagramem i Facebookiem chciała, aby Scale AI przygotowało ok. 30 tys. par pytań i odpowiedzi, które miały zostać wykorzystane do trenowania własnego systemu AI, oczka w głowie Marka Zuckerberga.

Kiedy jednak do Scale trafiły już gotowe zlecenia, okazało się, że wiele odpowiedzi wyglądało jakby żywcem wyjętych z ChatGPT. Szybko okazało się, że zleceniobiorcy korzystali z ChatGPT do „pisania” swoich odpowiedzi, co oczywiście jest niedopuszczalne dla Scale AI. Ostatecznie to pracownicy z San Francisco zrealizowali zlecenie, by nie stracić lukratywnego kontraktu.

Sprawdź też: Mało kto o tym myślał. Teraz branża muzyczna ma ogromne kłopoty

Firmę chciał założyć już jako nastolatek

Wang w wywiadach dla mediów mówi, że już jako nastolatek zaczął planować założenie firmy. Spisywał różne pomysły na start-upy w dokumencie Google Docs wraz z przyjacielem. Często uczęszczał też na konkursy matematyczne i fizyczne, co pokazywało, że ma predyspozycje do pracy w sektorze technologicznym.

Nie skończył szkoły średniej. Zrezygnował, aby podjąć się pracy w Dolinie Krzemowej, gdzie został inżynierem w serwisie Quora, w którym znajdziemy mnóstwo pytań i odpowiedzi — można powiedzieć, że to swojego rodzaju największe na świecie forum dyskusyjne. Ze względu na to, że stale obracał się w kręgu inżynierów z Doliny Krzemowej, dość szybko poznał osoby pracujące w takich firmacj jak OpenAI czy Anthropic, jak również mógł testować duże modele językowe, na których opierają się obecnie dostępne narzędzia AI.

W 2016 r. Wang trafil do programu akceleracyjnego dla start-upów z Y Combinator, najpopularniejszego na świecie akceleratora, na czele którego stał wtedy jeszcze Sam Altman, obecny dyrektor generalny OpenAI. Start-up Wanga zyskał wsparcie, a potem we współpracy z Lucy Guo, która stała się jego współzałożycielką, rozszerzył działania i przekształcił się w Scale AI.

Choć Wang zbudował dobre relacje z Altmanem, pierwsze zlecenia na etykietowanie danych dla AI nie pochodziły z OpenAI. Na początku Scale AI współpracowało z firmami rozwijającymi samochody autonomiczne. Potrzebowały one odpowiednio oznaczanych obrazów, które miały algorytmom pomóc w rozpoznawaniu obiektów. Były to np. znaki stopu i piesi. Start-up chętnie podjął się takiej współpracy. Kilka miesięcy później wśród klientów miał już firmy takie jak Cruise i Tesla. Stopniowo zaczął budować swoją sieć kontrahentów, szybko zdając sobie sprawę, że jego usługi będą potrzebne nie tylko wśród producentów samojezdnych pojazdów.

Czytaj też: AI ma myśleć jak człowiek. Co poradziłaby w sprawie powodzi?

Ekspansja i miliony dolarów od inwestorów

Pozyskiwanie pracowników pod zlecenia dla Scale AI nie stanowiło większego problemu, bo Wang wykorzystał globalizację. Za prace płaciły bogate spółki technologiczne z USA, a zlecenia wykonywały głównie osoby pozyskiwane z Azji i Afryki, rekrutowane m.in. na grupach z ofertami pracy zdalnej na Facebooku.

Kiedy udało się już wypracować rentowny biznes, Wang udał się do inwestorów z Doliny Krzemowej po gotówkę, aby zwiększać skalę działalności. Nie było z tym większego problemu. Łącznie Scale pozyskał już ponad 1,5 mld dol. finansowania, m.in. od takich gigantów jak Meta i Amazon.

Inwestorzy uważają, że Wang ma w sobie wiele cech wizjonera i przedsiębiorcy, co sprawia, że bardzo dobrze radzi sobie w świecie technologii i start-upów.

Scale wynegocjował w zeszłym roku kontrakt z Google na szkolenie sztucznej inteligencji Gemini. To podobno umowa na 120 mln dol., jedna z największych w historii firmy.

Alexandr Wang nie musi już nic nikomu udowadniać. Teraz skupia się na tym, aby przekształcić Scale w dużą firmę, wycenianą na co najmniej kilkadziesiąt miliardów dol. Czy to się uda? Inwestorzy liczą na wizjonerskie pomysły przedsiębiorcy, bo firmy takie jak OpenAI coraz częściej rezygnują ze zlecania prac nad etykietowaniem danych na zewnątrz. Zaczynają pilnować budżetów, rekrutując własnych pracowników.

Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *