Biznes Fakty
Parking przy sklepie zamiast kapliczki? Wielki spór o ziemię na wsi
Parafianie z Jankowych w woj. wielkopolskim nie zgadzają się na przeniesienie przydrożnej kapliczki. Obiekt mieści się na prywatnym gruncie należącym do właścicielki położonego tuż obok sklepu spożywczego. Właścicielka chce w tym miejscu wybudować parking. Proboszcz za grunt oferuje 10 tys. zł – informuje lokalne Radio Sud.
Kapliczka w miejscowości Jankowy. Właścicielka sklepu chce w tym miejscu zrobić parking (Google Maps, money)
– Doszła nas przykra informacja, że w Jankowych jest planowane zburzenie kapliczki. Chcemy, aby pozostała na miejscu, dla mieszkańców, dla parafian jest bardzo ważna. Parafianie zawdzięczają, sam to słyszę, opiekę Bożą. Ufamy, że kapliczka i św. Jan Nepomucen wypraszają Boże błogosławieństwo i chronią przed wszelkimi nawałnicami, których ostatnio było dużo, a nas to szczęśliwie omija – mówi w rozmowie z Radiem Sud ks. Tomasz Szymczak, proboszcz parafii w Donaborowie.
Jak podkreślili sami mieszkańcy, kapliczka stała w tym miejscu jeszcze przed II wojną światową, lecz zburzyli ją Niemcy. – Po wojnie wiadomo, jaka była sytuacja polityczna. Nie wolno było odbudowywać takich rzeczy. 30 lat temu mieszkańcy i kilku sponsorów, w tym obecnych stolarzy, odbudowało tę kaplicę. Od dwóch lat jest inny właściciel, który kupił to bez wiedzy mieszkańców – wyjaśnia w wideoreportażu na stronie internetowej rozgłośni jeden z mieszkańców, stojących ramię w ramię z proboszczem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Zaskakujące słowa premiera. Szef SKW zaproszony na komisję
Duchowny zaznacza, że wspomniana kapliczka to niezwykle ważne miejsce dla parafian. Raz w roku organizowana jest tam msza święta w intencji mieszkańców. Dlatego wierni protestują przeciwko jej likwidacji. I zaznaczają, że „nie ma takiej możliwości”, żeby kapliczkę przenieść w inne miejsce.
Grunt należy do właścicielki lokalnego sklepu wielobranżowego Agnieszki Michlik. Kobieta wyjaśniła, że burza rozpętała się, gdy wystosowała pismo dotyczące przeniesienia kapliczki w inne miejsce. Michlik zapewnia, że sama pomogłaby, także finansowo, w przenosinach obiektu. Zależy jej na tym gruncie, gdyż przy sklepie jest niewielki parking dla samochodów, a potrzeby są większe.
Nie chodzi o moje zniesmaczenie dla kapliczki, nie jestem do niej wrogo nastawiona. Wręcz przeciwnie, też ją kojarzę z Jankowymi i nie mam z tym problemu. Ale to mój teren i chcę mieć pusty plac tylko i wyłącznie na parking dla samochodów – tłumaczy w rozmowie z Radiem Sud.
W miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego działka może zostać przeznaczona pod zabudowę usługową.
Grunt za 10 tys. zł
– Po pierwsze, przeniesienie to inwestycja budowlana. Po drugie, gdzie miałoby być to przeniesione? Można też zapytać, czy w takim przypadku nie powinna być wybudowana nowa? Trudno powiedzieć, jak potoczą się dalsze losy. Chcemy i mamy takie pragnienie, aby ugoda polegała na tym, żeby kapliczka pozostała tutaj, gdzie jest. Chcemy wykupić to miejsce – zapewnia ks. Szymczak.
Duchowny zapytany przez Radio Sud, o jakiej kwocie mowa, odpowiedział, że 10 tys. zł. Ocenił, że „są to dobre pieniądze”. Ksiądz zapowiedział, że inicjatywę wsparliby parafianie. Sam również dorzuciłby coś od siebie. Wysłał do właścicielki gruntu pismo w tej sprawie.
– Ta kwota nie jest adekwatna. Wszyscy dobrze wiedzą, w jakiej cenie są grunty, a ta kapliczka, jakby nie patrzeć, to zajmuje jedną czwartą terenu całej naszej działki. To nie jest skrawek narożnika – zaznacza Michlik.
Jankowianie mają za złe właścicielom sklepu, że ci nie chcą rozmawiać. Bo twierdzą, że „jest to ich własność”. Jednocześnie parafianie zapowiadają obronę kapliczki, jeśli na miejscu pojawi się firma rozbiórkowa.
Nie chcemy eskalacji emocji, wyszliśmy z propozycją ugody, aby odkupić to miejsce. Póki co są bardzo negatywne emocje wśród mieszkańców. Liczymy na dobrą wolę obecnych właścicieli tego gruntu – dodaje proboszcz parafii.
Groźby i strach
Jak przyznaje Agnieszka Michlik, decyzja o przeniesieniu kapliczki spowodowała, że w jej kierunku padają „groźby słowne”. Głównie podczas wizyty klientów w sklepie, gdy wychodzą.
– Trzeba się liczyć, że na pewno będzie jeszcze odzew, wulgaryzmy. Jesteśmy zastraszani, że firmę zlikwiduję, że bardzo szybko sklep będę zamykać, bo mam się spodziewać z różnych stron kontroli. Trochę takie to niesmaczne się zrobiło. Najgorsze, że jeszcze nikt do mnie nie przyszedł i nie zaczął rozmawiać na ten temat. Ani sołtys, ani rada sołecka, nikt w tej sprawie ze mną nie rozmawiał osobiście – dodaje.
Kapliczka ma zostać przeniesiona do 31 lipca. Kobieta jest świadoma, że zrealizowanie tego w tak krótkim czasie jest mało prawdopodobne. Dlatego zapowiada, że przesunęłaby termin, „ale po ostatnich zdarzeniach trudno będzie dojść do porozumienia”.
Michlik miała wnioskować do gminy o podział działki, a następnie sprzedanie części z kapliczką. Jednak gmina Baranów miała nie wyrazić na to zgody.