Właściciel restauracji o cenach kawy w restauracjach: „To są po prostu wygórowane ceny”.

Kamil Sakalus jest prezesem grupy Tatry Wysokie, do której należy restauracja Schronisko Bukowina w Bukowinie Tatrzańskiej. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” odpowiadał na pytania o „okropne dochody” z destynacji turystycznych i nieuczciwe praktyki w branży. Podzielił się również swoją opinią na temat dopłat do serwisu i cen kawy w restauracjach.

8bf9b79a6300f7689a56c8b577380f9e, Biznes Fakty Wiele restauracji pobiera opłatę za obsługę. Zdjęcie ilustracyjne / Adam Burakowski/REPORTER / East News

Wakacje już się rozpoczęły i, podobnie jak w poprzednim sezonie, w mediach społecznościowych niemal codziennie pojawiają się zdjęcia „okropnych rachunków” z wakacyjnych destynacji. Jeden z przykładów, opublikowany w „Spotted: Białystok”, wywołał ożywioną dyskusję. Paragon został wystawiony w restauracji na Krupówkach. Wymieniono na nim cztery pozycje: dwie porcje jajecznicy po 67 zł każda oraz dwa cappuccino – jedno za 40 zł, a drugie za 44 zł. Do rachunku doliczono również opłatę serwisową w wysokości 22 zł.

67 złotych za omlet na Krupówkach. „Cena jest po prostu szalona”.

Kamil Sakalus, prezes grupy Tatry Wysokie, zauważył w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że paragon, o którym mowa, należy do najdroższej restauracji w Zakopanem, a zaledwie kilka metrów dalej znajduje się inna restauracja, w której turyści płacą 62 zł za wszystko, bez dodatkowych opłat serwisowych. „ Mówiąc precyzyjnie, ta cena jest absurdalna, nie odpowiada rzeczywistości, ale tak właśnie pozycjonuje się ten lokal” – powiedział, podkreślając, że „ceny są ogłaszane” i to „nikogo nie dziwi”. Dodał również, że „prawdziwa cena” cappuccino w Zakopanem i na Podhalu to 11 zł.

Cena dotyczy 100 gramów. „Dla mnie to skandal”.

Znany restaurator odniósł się również do praktyki podawania w menu cen za 100 gramów dania. O tym „sztuczce” wspominaliśmy już w Interii podczas krakowskich targów – natknął się na nią turysta z Malty . Dzieje się tak, gdy klient zamawia danie, nie zdając sobie sprawy, że np. ryba waży ponad 100 gramów, a zatem cena będzie wyższa. Dowiaduje się o tym dopiero po otrzymaniu rachunku.

„Dla mnie to skandal. W restauracji, którą zarządzam, coś takiego by się nie wydarzyło. Restauratorzy muszą nauczyć się podstaw swojego zawodu. Każdy porządny dostawca działający w branży gastronomicznej oferuje jakąś formę kalibracji” – ostro skomentował informator „Gazety Wyborczej”, podkreślając, że klienci powinni wiedzieć, ile zapłacą, zanim złożą zamówienie. Dlatego jego zdaniem osoby oburzone tą praktyką mają do tego pełne prawo.

W restauracjach używane są inne produkty niż te wymienione w menu.

GW zapytał Sakalusę o najnowszy raport z inspekcji restauracji. 10,6% skontrolowanych lokali wykorzystywało produkty, których nie było w menu , na przykład zastępowało wołowinę produktem wołowo-drobiowym. „To problem, który należy rozwiązać, ponieważ szkodzi on nie tylko postrzeganiu lokalu przez klientów, ale także jakości produktu i rynkowi” – powiedział restaurator, podkreślając, że takie praktyki nie tylko psują wizerunek branży, ale także negatywnie wpływają na konsumentów.

W wywiadzie poruszono również kwestię cen kawy. „Kiedy widzę w restauracjach kawę, która kosztuje znacznie więcej niż 20 złotych, przechodzą mnie ciarki. […] Zwykła kawa nie powinna kosztować 20 złotych” – powiedział Sakalus. Skrytykował również lokale, które do rachunku doliczają opłatę za obsługę. „W Polsce panuje głupia tradycja doliczania obowiązkowego serwisu do zamówienia” – zauważył restaurator. Podkreślił również, że to, czy klient zostawi napiwek, powinno być wyrazem dobrej woli. „Pracodawca ma obowiązek zapłacić kelnerowi” – dodał.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *