Serwisy randkowe – zło czy konieczność?

Istnieją dwie przeciwstawne i zasadniczo błędne opinie na temat rosnącej liczby serwisów randkowych w Internecie.

Opinia numer jeden: Portale randkowe przyciągają sympatycznych, atrakcyjnych ludzi o wrażliwych, wrażliwych duszach i wysoce zorganizowanej psychice. Osoby te odrzucają wulgarne spotkania w minibusach. Spotykając osobę płci przeciwnej na ulicach dużych miast, nieśmiało zasłaniają twarze (niektórzy burkami, inni gołymi dłońmi). W bibliotekach wolą czytać książki niż patrzeć na biusty, nogi czy muskularne torsy sąsiadów.

Ich znajomi są zorientowani na rodzinę, a dziewięćdziesiąt procent współpracowników zbliża się do wieku emerytalnego. Nieśmiali, nietowarzyscy, ale życzliwi w głębi duszy, nie widzą innego wyjścia, jak tylko skorzystać z wirtualnej usługi, gdzie mogą lepiej poznać swojego rozmówcę, zanim powierzą mu swoje kruche ja.

Opinia druga. Te strony to miejsce spotkań szalonych zboczeńców, maniaków, sugar daddy, mamuś, dziwek, żigolaków, lesbijek i kujonowatych, pryszczatych nastolatków, którzy proszą o zdjęcia, by zaspokoić swoją ciekawość (albo cokolwiek innego). Każda normalna osoba po zarejestrowaniu się na stronie jest natychmiast zasypywana spamem oferującym lizanie, oglądanie lub spędzenie wieczoru w cichej, spokojnej i najlepiej intymnej atmosferze. Oprócz prawdziwych psychopatów i kobiet łatwych cnót, te strony przepełnione są wirtualnymi kontami, które próbują naciągnąć Cię na seks, pieniądze i posyłanie całusów, jednocześnie bezlitośnie atakując Twój komputer setkami wirusów i trojanów. Witamy!

Rozsądna osoba rozumie, że żadne z powyższych stwierdzeń nie może być prawdziwe z definicji, ponieważ serwisy randkowe są tworzone przez ludzi dla ludzi i nic, co ludzkie, nie jest im obce. Innymi słowy, czy to na imprezie w klubie, na ulicy, czy w zatłoczonym autobusie, spotykamy normalnych ludzi, prostaków, rozwiązłe kobiety, nieśmiałych mężczyzn w okularach i piękne, romantycznie usposobione, ale tępe dziewczyny. Każda obecna osoba dąży do własnych, dobrze znanych celów. Oczywiście są osoby, które trafiły na portal przypadkiem, pod przymusem lub w stanie krótkotrwałej amnezji. Ich profile wiszą samotnie w ostatnich rzędach, cicho gnijąc pod naporem nowszych i bardziej istotnych profili.

Zacznijmy od tego, że każdy nowy użytkownik ma możliwość nie tylko jasnego określenia swoich osobistych parametrów (wzrostu, wagi, tatuażu narządów płciowych i tego, czy ma twarz, czy mimikę), ale także wskazania (zazwyczaj z wybranych kategorii) celu swojej obecności na danym portalu. Zatem, przyjaciele, jeśli zarejestrowaliście się na portalu randkowym, szukając kochanki, podczas gdy wasza żona i dzieci spędzają wakacje na południu, i wybraliście w sekcji „Małżeństwo/Założenie rodziny”, nie zdziwcie się, jeśli wasze kuszące zaproszenia spotkają się z pogardą i niezrozumieniem.

Podobnie kobiety szukające poważnego związku nie powinny bez wahania wybierać opcji „Przygody na jedną noc” ani wpisywać „Seksu grupowego” w sekcji „Preferencje seksualne”. Te parametry są z góry ustalone w wyszukiwarce, więc spodziewaj się trafnych ofert.

Wiele osób błędnie uważa, że portale randkowe to miejsca, gdzie w jeden leniwy wieczór można znaleźć partnera na jedną noc, a w ciągu dnia pracy – wiernego męża, przystojnego kochanka, sponsora, czyli tę jedyną. Oczywiście setki, tysiące, dziesiątki tysięcy profili, zdjęć, filmów, osobistych blogów i morze innych informacji stwarza iluzję łatwej i szybkiej misji znalezienia bratniej duszy. Nieważne, czy chodzi o przelotną znajomość, czy o związek na całe życie.

Doświadczenie pokazuje, że ludzie po drugiej stronie linii są tacy sami jak ty. Zazwyczaj są samotni, czasem rozczarowani poprzednimi związkami, szukają przygód lub pragną otworzyć swoje serca przed obcą osobą (co zawsze jest łatwiejsze) i zawsze niepewni. Niektórzy piszą z błędami, inni są często rozproszeni pracą lub obowiązkami domowymi, a jeszcze inni uparcie milczą, odpowiadając na twoje mrugnięcia i „cześć” dopiero po kilku dniach. Czasem nawiązuje się rozmowa, a ty z zainteresowaniem zaglądasz w okno czatu, z niecierpliwością oczekując kolejnej uwagi drugiej osoby. Czasem wstęp nie trafia do odbiorcy, a twoje szczegółowe pytania spotykają się z monosylabowymi odpowiedziami, które nie zachęcają do dalszej rozmowy.

Największym błędem, jaki popełnia każdy użytkownik takich zasobów, jest to, że my (w tym ja) jakoś zapominamy, że strona internetowa nie jest panaceum, lekarstwem na nudę; to jedynie most do komunikacji. Lista zdjęć z opisami. Lista parametrów, które nas interesują. W najlepszym razie sposób na odkrycie wspólnych zainteresowań i ustalenie daty i miejsca spotkania. I tyle! Osobiście spotkałem na stronach internetowych osoby obojga płci, które nawet nie pomyślały o przekształceniu swoich wirtualnych kontaktów w coś realnego. Byli całkowicie zadowoleni z codziennej wymiany wiadomości z kilkunastoma osobami o pogodzie, polityce i zaległych pensjach. Wchodzili na stronę nie po to, by poznawać nowych ludzi, ale by pożytecznie spędzać czas. A najczęściej po to, by go zabić. Jaki sens ma niekończące się pisanie, skoro twój rozmówca nawet nie myśli o zaproszeniu cię na kawę?

Powszechnie wiadomo, że internet, niczym papier, zniesie wszystko. Nasi wirtualni znajomi wydają się piękni, zadbani i przyjacielscy, gotowi pomóc (w dniu wypłaty), rozwiązać krzyżówkę lub podlinkować zabawny filmik. Nic dziwnego, że po zapełnieniu profili mnóstwem kontaktów, często zapominamy, jak serdeczną rozmowę odbyliśmy z Ksią w zeszłym tygodniu, jak Masza zaprosiła nas do kina i jak Kola, jak się okazuje, to drań podróżujący służbowo, udający studenta z wymiany. Wiele osób często odświeża swoje dwuletnie zdjęcia, a co gorsza, zamieszcza na swoich profilach zdjęcie nieznanej modelki, dodając jednocześnie przygnębiający podpis: „To nie moje zdjęcie. Napisz do mnie, wyślę je”. Trudno powiedzieć, co się za tym kryje: powszechna skromność czy skrytość szpiega.

Czy to zło, czy konieczność? Proszę o werble!

Ani jedno, ani drugie. Czy wiesz, że sama Mamba, jeden z największych portali randkowych w RuNet, z deklarowaną liczbą ponad 12 milionów „par”, ma kilka tysięcy serwisów satelitarnych oferujących te same usługi w ramach programów partnerskich? Dopóki homo sapiens pragną komunikacji, seksu, przyjaźni lub kontaktów towarzyskich, takie serwisy będą prosperować i, przy okazji, zarabiać niezłe pieniądze od swoich skromnych użytkowników. Jednak ostatnio spora część ich chleba została przejęta przez media społecznościowe, gdzie ludzie częściej publikują prawdziwe informacje, co oznacza, że ryzyko oszustwa jest znacznie niższe. Czy naszą chęć ułożenia sobie życia osobistego można uznać za coś złego?

Skoro mowa o konieczności, wyobraź sobie sytuację, w której biegasz w pracy jak wiewiórka w kółku każdego dnia. Tak, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie wszyscy pracownicy biurowi wyposażeni w komputery przychodzą do pracy tylko po to, żeby nosić dziury w spodniach. Co, jeśli ani Ty, ani Twoje kierownictwo nie akceptujecie biurowych romansów, Twoją bibliotekę zastąpił czytnik e-booków, a transport publiczny komfort własnego samochodu? A Ty wolisz pić mocne trunki w domu i odważysz się tańczyć do muzyki tylko przed lustrem w sypialni?

Czy portale randkowe są naprawdę potrzebne, skoro krąg towarzyski kurczy się nieubłaganie z każdym rokiem? Pytanie, jak sądzę, jest retoryczne.

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *