Sprzęty AGD we współczesnym świecie. Dlaczego rachunki rosną?

To były „błogosławione” czasy, kiedy wyłączenie urządzenia gwarantowało oszczędność energii, a rachunki były przyjemnością do czytania. W latach 60. nie istniały komputery osobiste, ale w ZSRR też nie było pralek. Kiedy dzieciom czytano „Bajkę o rybaku i rybce”, nie trzeba było im tłumaczyć, czym jest koryto.

Był to niezbędny element wyposażenia domu. Jak tarka do prania. Ktoś, kogo znaliśmy i kto wtedy był w Stanach Zjednoczonych, powiedział nam, że widział to „urządzenie” oznaczone jako „antyk” na wyprzedaży garażowej, a cena była wysoka. Długo się śmialiśmy, bo w ZSRR wciąż było dość popularne.

Obecnie w naszych domach około pięćdziesiąt urządzeń po cichu pobiera energię elektryczną, mimo że wydają się wyłączone. Sytuacja ta nasila się wraz z dodawaniem kolejnych urządzeń do mieszkania. Co najmniej jedna czwarta zużycia energii elektrycznej przeciętnej rodziny pochodzi obecnie z urządzeń odłączonych od prądu. Gdybyśmy mieli przeliczyć zużycie energii przez jedną rodzinę na, powiedzmy, całe Stany Zjednoczone, całkowite wydatki wyniosłyby 19 miliardów dolarów, a pięćdziesiąt potężnych elektrowni musiałoby pokryć to zużycie. Rozważmy również wpływ tej marnowanej energii na środowisko. W końcu produkcja energii elektrycznej w samych Stanach Zjednoczonych odpowiada za 37% światowej emisji dwutlenku węgla.

Naukowcy przetestowali około trzydziestu urządzeń używanych w amerykańskich rodzinach. Oczywiście nie każda rodzina korzysta z nich dokładnie tyle. Oświetlenie nie zostało policzone. Telewizory – zazwyczaj są dwa lub więcej, a nie tylko jeden… Dekodery telewizji kablowej. To właśnie tam jesteśmy okradani. Nawet jeśli w ogóle nie włączasz telewizora, każda z tych „czarnych skrzynek” zużywa 227 kilowatogodzin rocznie. Według szacunków Banku Światowego to więcej niż przeciętny mieszkaniec kraju takiego jak Kenia. Komputery – w dzisiejszych czasach w rodzinie jest czasami tyle komputerów, co dorosłych. Tylko małe dzieci ich nie mają. Ale mają tablety, notatniki, gry elektroniczne i tak dalej… Ten rodzaj „rozrywki” wymagającej dużej ilości informacji jest szczególnie chłonny.

Gdy te urządzenia są podłączone tylko po to, by się naładować, zużywają taką samą ilość energii elektrycznej, nawet gdy są w pełni naładowane. Na przykład czytnik e-booków zużywa 4,5 kilowatogodziny energii elektrycznej tygodniowo, jeśli nie jest odłączony. Jeśli zostawisz go na ładowaniu na noc, będzie nadal pożerał energię elektryczną, pozostawiając Cię z pytaniem, dlaczego Twój rachunek wzrósł. Wygląda na to, że światła wyłączają się idealnie w nocy. To samo dotyczy telefonów… i każdego urządzenia wymagającego ładowania. Jednak dobrą wiadomością jest to, że to zużycie różni się w zależności od modelu i zużycia baterii. Łatwo sobie wyobrazić, ile energii elektrycznej zużywa się w Stanach Zjednoczonych, biorąc pod uwagę, że około dwie trzecie populacji posiada obecnie laptopy, połowa tablety, a 64% smartfony… To daje łącznie 36% gospodarstw domowych posiadających wszystkie trzy urządzenia.

W 2014 roku 73% amerykańskich gospodarstw domowych korzystało z szybkiego łącza internetowego. Wymaga to co najmniej jednego modemu i routera. Nie zużywają dużo energii, tak jak dzisiejsze nowoczesne telewizory, ale nigdy nie są odłączane od zasilania. Tak jak telewizory, nawiasem mówiąc. W końcu muszą być cały czas włączone, aby móc korzystać z pilota.

Wiele urządzeń używanych przez naszych bliskich przodków również przechodzi na internet. Żarówki, kuchenki mikrofalowe, lodówki, ekspresy do kawy, a nawet materace można podłączyć do internetu. W rezultacie one również będą stale zużywać energię elektryczną. Najnowsze modele zmywarek i pralek stały się znacznie bardziej energooszczędne, ale wiele z nich w ostatnich latach wyposażono również w wyświetlacze cyfrowe. One również zużywają energię, choć w bardzo niewielkim stopniu. Dzisiaj pralka, która nawet się nie uruchomiła, ale jest gotowa do użycia, zużywa 7 watów, podczas gdy wyłączona, ale podłączona do prądu, zużywa 4 waty. A kiedy jest włączona, nie ma o czym mówić. To ogromny pożeracz energii.

Pomimo rosnącej wydajności urządzeń gospodarstwa domowego, zużycie energii stale rośnie. Podczas gdy przeciętny Amerykanin zużywał 5590 kilowatogodzin rocznie w 1966 roku, w 2013 roku wzrosło ono do około 13 000.

Ale nie zwalajmy całej winy na energochłonną elektronikę. Stary, niezawodny ekspres do kawy i filtr do wody z kranu mogą zużywać nawet 900 watów, gdy są włączone tylko na kilka minut. Jeśli ktoś korzysta z ekspresu do kawy codziennie przez dziesięć minut, zużywa rocznie 50 kilowatogodzin, czyli więcej niż mieszkaniec Nigerii zużywa w tym samym czasie.

Jak więc walczyć z tym obżarstwem? Obecnie wiele firm energetycznych jest gotowych dostarczać konsumentom informacje o godzinowym zużyciu energii elektrycznej, a liczniki mierzące godzinowe zużycie energii już zaczęto instalować. Nie jest to tak błahe, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jeśli rodzina zauważy, że zużycie, a co za tym idzie, wydatki, stale rosną, na przykład o godzinie siódmej wieczorem, rozważy oszczędzanie właśnie wtedy.

Najprostszym sposobem jest użycie listwy zasilającej z podłączonymi kilkoma urządzeniami – telewizorami, dekoderami telewizji kablowej, odtwarzaczami DVD itd. – a następnie odłączenie jej jednym ruchem przełącznika. Spowoduje to jednak wyłączenie zegara, odcięcie internetu i potencjalną utratę cennych informacji. Nie jest to zatem najlepsze rozwiązanie. Jednak obecnie około jedna czwarta zużycia energii elektrycznej przeciętnej rodziny pochodzi z urządzeń, które pozostają włączone w trybie czuwania. To samo dotyczy grzejników elektrycznych, jeśli mają wyświetlacze, żarówki lub zegary. Łatwiej je odłączyć, jeśli nie przewiduje się ich potrzeby w najbliższym czasie. pixabay.com

Nie ma wyjścia z dzisiejszej sytuacji. Chyba że wrócimy do czasów przedpotopowych, kiedy tarka była niezbędnym dodatkiem do balii, telewizora lampowego czy radia, a kontakt z kimś, kogo potrzebowaliśmy, często stanowił ogromne wyzwanie. Ale nie było płaskich telewizorów, pralek, suszarek ani zmywarek, bez których nie sposób wyobrazić sobie prowadzenia współczesnego gospodarstwa domowego; nie było komputerów, telefonów komórkowych ani tabletów z informacjami równymi Bibliotece Brytyjskiej, a nawet więcej… Powrót do wszystkich uroków „szczęśliwej przeszłości”, którą starsi ludzie czasem z nostalgią wspominają, nie zdając sobie sprawy, jak nędzne i nieszczęśliwe było takie życie z dzisiejszej perspektywy. Nie, lepiej nie wracać do przeszłości, ale pozwolić, by przyszłość przyszła do nas.

Ludzkość prawdopodobnie znajdzie rozwiązanie również i tego problemu. Sądząc jednak po powolnym tempie, w jakim się z nim zmagamy, ludzie nie traktują go priorytetowo. I może słusznie. Ale rachunki rosną…

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *