Utrata wsparcia technicznego to nie tylko niewielka niedogodność; to poważne naruszenie bezpieczeństwa korporacyjnego. Po 14 października 2025 r. urządzenia z systemem Windows 10 pozbawione dodatkowej usługi ESU (Extended Security Updates) przestaną otrzymywać aktualizacje zabezpieczeń. Oznacza to, że każdy komputer może stać się punktem podatnym na ataki, naruszenia danych i nieprzewidywalne błędy. W tym scenariuszu problem wykracza poza komfort działu IT; dotyczy odporności całej organizacji. Dlatego wybór migracji ewoluuje z kwestii technicznej w strategiczną, powiązaną z zarządzaniem odpowiedzialnością i ciągłością działania.
Niestety, cyberzagrożenia rozwijają się w tempie szybszym, niż protokoły bezpieczeństwa są w stanie się dostosować. Obecnie brak wsparcia systemowego wykracza poza zwykłą niedogodność; oznacza lukę w ochronie, a każda niezałatana luka w zabezpieczeniach stanowi potencjalny punkt wejścia — niezależnie od wielkości firmy lub branży. Ataki ransomware, exploity phishingowe wymierzone w znane luki w systemie, a nawet przejęcia przez trojany zdalnego dostępu to codzienne zdarzenia zgłaszane przez zespoły SOC i CERT.
Przez lata system Windows 10 stanowił logiczny wybór — stabilny i dobrze obsługiwany przez narzędzia i praktyki ustalone w działach IT. Jednak od października 2025 r. Microsoft zaprzestanie udostępniania bezpłatnych aktualizacji dla tej wersji systemu, co oznacza, że poprawki zabezpieczeń nie będą już dostępne, a „dziesiątka” zacznie tracić zgodność z nowym oprogramowaniem. Chociaż możliwe będzie zakupienie kosztownego i ograniczonego czasowo wsparcia ESU (Extended Security Updates), opcja ta będzie dostępna tylko dla niektórych organizacji.
W praktyce oznacza to rosnące ryzyko nie tylko luk technicznych, ale także paraliżu procesów i niezgodności z wewnętrznymi zasadami bezpieczeństwa. Coraz większe obawy budzi przestrzeganie przepisów prawnych, takich jak GDPR, ISO 27001 lub NIS2. Dla wielu firm może to być moment, w którym dochodzi do pierwszego poważnego incydentu. Najtrudniejszą pozycję zajmują organizacje przyzwyczajone do mentalności „damy sobie radę”.
Ta zmiana nie jest zadaniem, które można wykonać w ciągu weekendu. Zajmujemy się milionami urządzeń w całym kraju. Według badania zleconego przez bolttech Poland (dawniej Digital Care), polskie firmy posiadają 6,2 miliona laptopów i 8 milionów komputerów stacjonarnych[1]. Biorąc pod uwagę, że Windows 10 stanowi 62,73% udziału, szacowana liczba urządzeń wymagających migracji wynosi około 8,9 miliona. Jest to decyzja, której reperkusje będą odczuwalne natychmiast, a nie rozłożone na kilka lat.
Coraz więcej organizacji nie postrzega już komputerów jako urządzeń magazynowych IT, zamiast tego rozpoznając je jako niezbędne narzędzia pracy, które muszą być bezpieczne, wydajne i niezawodne. W tym świetle ekosystem Apple zyskuje nowych zwolenników — nie dlatego, że jest modny, ale dlatego, że po prostu dobrze działa. Długoterminowe wsparcie, niski wskaźnik awaryjności, scentralizowane zarządzanie urządzeniami za pośrednictwem systemów MDM (Mobile Device Management) i możliwość zdalnej konfiguracji odpowiadają na potrzeby nowoczesnych zespołów.
A co z bezpieczeństwem? Jest wbudowane szyfrowanie, funkcje prywatności, kontrola dostępu i automatyczne aktualizacje. W połączeniu z możliwością centralnego zarządzania urządzeniami i szybkiego reagowania na incydenty, Mac płynnie integruje się ze strategią bezpieczeństwa firmy.
Ten poziom integracji przekształca Maca z indywidualnego wyboru w zbiorową decyzję całej organizacji. MacBook jest coraz częściej uznawany nie za przedmiot luksusowy w otwartej przestrzeni agencji kreatywnej, ale za składnik strategii IT w logistyce, finansach i kancelariach prawnych. Obejmuje to nie tylko sam sprzęt, ale cały model zarządzania: od wdrażania i konserwacji po odsprzedaż.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.