TSUE podjął kroki w sprawie WIBOR. Wiemy, co czeka banki

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zwrócił się do polskiego rządu i innych interesariuszy o zajęcie stanowiska w sprawie pytań prejudycjalnych częstochowskiego sądu, który rozpatruje pozew przeciwko PKO BP kwestionujący stawkę WIBOR w umowie o kredyt hipoteczny. Za dwa miesiące powinniśmy się dowiedzieć, czy rząd zamierza WIBOR-u bronić, i czy też banki powinny się liczyć z horrendalnymi stratami.

01ea1adf738291784cdc407b324eae56, Biznes Fakty TSUE podjął kroki w sprawie WIBOR /123RF/PICSEL

– Trwają przygotowania do stanowiska rządu polskiego (…) Prośba (TSUE) o zajęcie stanowiska zarejestrowana została 16 sierpnia – powiedział na konferencji prasowej prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.

Przypomnijmy, pozwów o unieważnienie stawki WIBOR, będącej podstawą oprocentowania lwiej części umów o kredyty hipoteczne (a także o kredyty konsumenckie) jest wciąż niewiele i ZBP oszacował ich liczbę na nieco ponad tysiąc na koniec maja tego roku. Tyle zaledwie pozwów na 2,4 mln kredytów z WIBOR-em w środku wpłynęło do sądów przez około dwa lata. Na razie nie zapadło ani jedno rozstrzygnięcie niekorzystne dla pozwanego banku.

W końcu maja częstochowski sąd postanowił jednak zwrócić się do TSUE z czterema pytaniami prejudycjalnymi w sprawie pozwu kwestionującego oprocentowanie kredytu hipotecznego stawką WIBOR. To pierwszy taki przypadek w kraju. Przypomnijmy, że dopiero po orzeczeniu TSUE w 2019 roku w słynnej sprawie o kredyt we frankach nastąpił korzystny dla frankowiczów przełom. Czy zostało ono właściwie zinterpretowane przez polskie sądy i właściwie wprowadzone do polskiego systemu prawnego – podobnie jak późniejsze orzeczenia Trybunału – to już inna kwestia. Będzie ona zapewne budzić spory wśród fachowców od prawa do końca tego stulecia, a być może dłużej.

Warto pamiętać, że TSUE w pamiętnym orzeczeniu napisał, iż uznaną za abuzywną klauzulę kursową sąd może zastąpić odpowiednim przepisem prawa krajowego. Ale polski ustawodawca wolał schować głowę w piasek zamiast uchwalić odpowiednie przepisy. Sprawy poszły na żywioł, banki straciły już ponad 70 mld zł, a tysiące frankowiczów uzyskało nienależne korzyści.

Czy z WIBOR-em będzie jak z frankami?

Przypomnijmy, że problem kredytów w obcej walucie, (głównie we franku szwajcarskim, ale były też kredyty w jenach) wybuchł po wielkim globalnym kryzysie finansowym w wielu krajach Europy. Polska pozostała jedynym, który sobie z nim nie poradził. A – dodajmy – były propozycje. W 2015 roku szef Komisji Nadzoru Finansowego zaproponował rozwiązanie polegające z grubsza na tym, że straty wynikające z gwałtownego wzrostu kursu franka, a więc wynikające z materializacji ryzyka systemowego, zostaną podzielone pomiędzy bank a kredytobiorcę po połowie. Ale potem politycy zaczęli się licytować jak iść jeszcze bardziej na rękę frankowiczom.

PiS od początku kokietował frankowiczów (ostatecznie było to grubo ponad milion głosów) i politycy, łącznie z kandydującym wówczas na prezydenta Andrzejem Dudą, dawali wyrazy wsparcia dla ich roszczeń. Czy obecny rząd pójdzie śladem poprzedników i da kredytobiorcom również sygnał „hajże, łupcie banki, ile chcecie, i pod byle pretekstem”?

Sprawa jest o tyle trudna, że nie chcemy tu wcale powiedzieć, a rząd też nie może, iż każda umowa o kredyt hipoteczny, jaką dowolny bank zawarł kiedykolwiek, była sporządzona zgodnie z prawem, sztuką, zasadą równości stron i dyrektywą 93/13/EWG chroniąca prawa konsumenta. Rząd nie może zatem odpowiedzieć TSUE, że umowom, których podstawą oprocentowania jest stawka WIBOR nic nie dolega. Być może wśród nich są umowy mogące budzić zastrzeżenia prawne.       

Zwróćmy równocześnie uwagę, że częstochowski sąd w pierwszym pytaniu prejudycjalnym zastawił na TSUE pułapkę. Zapytał on bowiem, czy chroniąca konsumentów dyrektywa pozwala na badanie postanowień umownych dotyczących zmiennego oprocentowania ustalanego w oparciu o WIBOR. Oczywiste jest, że dyrektywa pozwala na badanie wszelkich postanowień umownych – po to została wymyślona. Na to pytanie trudno byłoby TSUE odpowiedzieć, że dyrektywa „nie pozwala”. A jeśli odpowie, że „pozwala”?

Będzie szacunek strat

Unijna Temida orzekając w sprawach frankowych udowodniła nie raz, że nie dostrzega zbyt wyraźnie lokalnego kontekstu prawnego i społecznego. Bo na odpowiedź TSUE, iż dyrektywa „pozwala” czekają kancelarie odszkodowawcze, by ogłosić swoim i potencjalnym klientom, iż „można kwestionować WIBOR”. A taki komunikat spowodowałby prawdopodobnie falę pozwów o skali, którą trudno sobie wyobrazić. W swojej odpowiedzi rząd, czy też instytucje polskie sieci bezpieczeństwa finansowego muszą zawczasu na ten kontekst zwrócić uwagę.

Rząd (podobnie jak zapytana przez TSUE Komisja Europejska, pozwany PKO BP, powód) ma czas na odpowiedź do 26 października. Kogo rząd wyznaczy do prezentacji stanowiska? W sprawach frankowych zajmowało je podległe Zbigniewowi Ziobrze Ministerstwo Sprawiedliwości i było wiadomo, że będzie ono skrajnie niekorzystne dla banków. KNF musiała prosić wtedy TSUE, by osobno zechciał wysłuchać jej głosu.  

– Konsekwentnie podkreślamy brak podstaw do kwestionowania WIBOR-u – mówił na konferencji prasowej Tadeusz Białek.

Jak do tej pory stanowisko, że WIBOR jest całkowicie „zdrowy” i może być podstawą oprocentowania kredytów zajmowały już KNF, NBP a nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, który wcześniej frankowiczom mocno sprzyjał.

Banki zaczęły już szacować straty, jakie mogłyby ponieść wskutek zakwestionowania stawki WIBOR. Przypomnijmy, że mechanizm zakwestionowania WIBOR pociągnąłby za sobą „wykreślenie” tego wskaźnika z umowy, a więc pozostawienie oprocentowania w wysokości samej marży banku. Gdyby – przy obecnie zawieranych umowach – WIBOR został „wykreślony” kredytobiorca w całym okresie spłaty kredytu zapłaciłby o 40 proc. mniej niż gdyby spłacał kredyt z WIBOR-em. Czy banki są w stanie oszacować w tym wypadku straty?

– Analizę szacunków strat podejmujemy, natomiast nie jesteśmy w stanie przedstawić konkretnych danych (…) Nie jest proste, bo różne są stany faktyczne. Będziemy chcieli przedstawić szacunki organom sieci bezpieczeństwa finansowego – powiedział Tadeusz Białek.

Komu darmowy kredyt

Według bankowców, kancelarie prawne robią wszystko, żeby frankowicze, ich klienci, którzy postanowili wejść w spór z bankiem, nie zawarli ugody.  

– Nowy model działania kancelarii polega na tym, że zniechęcają wszelkimi możliwymi środkami do zawierania ugód z bankiem (…) W niektórych umowach są rażące klauzule abuzywne przewidujące kary za zawarcie ugody z bankiem sięgające 40-50 proc. wartości kredytu – mówił Tadeusz Białek.  

– Umowy kancelarii z klientami są naszpikowane klauzulami abuzywnymi – dodał.

Sen z powiek bankowców spędza teraz na dodatek tzw. sankcja kredytu darmowego. Przewiduje ją dyrektywa o kredycie konsumenckim wprowadzona w Polsce ustawą z 2011 roku. Stanowi ona, że jeśli bank w umowie o kredyt konsumpcyjny naruszył prawo, to konsument ma prawo do kredytu bez odsetek i innych kosztów. Bankowcy wskazują, że nie każde uchybienie kredytodawcy nie musi negatywnie wpływać na sytuację ekonomiczną konsumenta, a sankcja powinna dotyczyć właśnie takiej sytuacji.

Dodają, że dyrektywa została opacznie wprowadzona do polskiego prawia i konstrukcja sankcji umożliwia automatyczne zastosowanie sankcji za każde naruszenie, co nie jest zgodne z intencją dyrektywy. Uniemożliwia np. bankom przedstawienie klientowi umowy napisanej jasnym i prostym językiem, bo za to grozi sankcja. A wiadomo, że umów napisanych „tradycyjnym” językiem bankowym klienci nie czytają, a nawet jak próbują, to nie rozumieją.

– To prowadzi do szerszej aktywności firm odszkodowawczych w obszarze umów konsumenckich – powiedział Tadeusz Białek.

Jak na tym zarobić

Umów o kredyty konsumenckie jest ok. 18 mln lecz są to zobowiązania na relatywnie niskie kwoty. Według danych ZBP, w sądach jest ok. 10 tys. spraw wobec 100-200 spraw jeszcze w 2021 roku.

– Tendencja wzrostowa jest zatem bardzo wyraźna – powiedział Tadeusz Białek.

W przeciwieństwie do hipoteki, kredyt konsumencki to produkt masowy, a zatem tylko masowość zastosowania sankcji i efekt skali daje firmom odszkodowawczym możliwość zarobku. Dlatego nie bawią się w reprezentowanie klientów w sądzie, tylko skupują ich roszczenia, powiedzmy za 20-25 proc. możliwej do odzyskania kwoty przez konsumenta. Ale uwaga – klienci też znaleźli sposób na bezproblemowe zyski. Jedno i to samo roszczenie są w stanie sprzedać kilku prawnikom. Jeśli sprzedadzą je czterem lub pięciu – mają darmowy kredyt bez zbędnego zachodu i włóczenia się po sądach.

ZBP chce nowelizacji ustawy o kredycie konsumenckim, żeby wykluczyć automatyzm stosowania sankcji, a także ograniczyć ją do zmiany sytuacji ekonomicznej konsumenta, tylko do istotnych elementów umowy kredytowej oraz wprowadzić zasadę proporcjonalności. Bankowcy chcieliby także ukrócić swobodną sprzedaż roszczeń. Liczą, że zmiany w ustawie nastąpią najpóźniej przy wprowadzeniu do polskiego prawa nowelizacji dyrektywy o kredycie konsumenckim CCD 2.

Jacek Ramotowski

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *