Biznes Fakty
Gaz „do dechy”, alkohol i zamiana miejsc. Nowe informacje o wypadku na Trasie Łazienkowskiej.
Zatrzymanie Łukasza Ż.
Prokuratura przedstawiła nowe informacje ws. przebiegu tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Z opinii biegłego wynika, że na kilka sekund przed wypadkiem pedał gazu w samochodzie Łukasza Ż. "został wciśnięty do dechy". Wcześniej mężczyzna wypił osiem kieliszków wódki.
W piątek odbyła się konferencja Prokuratury Okręgowej w Warszawie, podczas której przedstawiono szczegółowe informacje ws. tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Do prokuratury wciąż nie wpłynęły wszystkie opinie biegłych, ale śledczy poznali dane powypadkowe zabezpieczone przez informatyków w volkswagenie prowadzonym przez Łukasza Ż.
– Samochód ten poruszał się w ciągu pięciu sekund poprzedzających zdarzenie, z prędkością zwiększającą się od prędkości 205 kilometrów do prędkości 226 kilometrów na godzinę w terenie, gdzie dopuszczalna prędkość poruszania się wynosiła do 80 km/h. Jak wynika z opinii biegłego, pomiędzy piątą a pierwszą sekundą przed zdarzeniem pedał gazu został wciśnięty do końca, do dechy, co spowodowało bardzo szybkie przyśpieszenie – przekazał prokurator Piotr Antoni Skiba.
Jak dodał, biegły nie stwierdził, żeby następowały jakiekolwiek ślady hamowania. – Wiemy, że Łukasz Ż. kierując pojazdem, na chwilę przed zdarzeniem, trzymał w ręku telefon komórkowy, którym nagrywał swoją jazdę – informuje prokurator. Telefonu nie udało się jednak zabezpieczyć, ponieważ strona niemiecka nie znalazła go w chwili zatrzymania przy sprawcy.
Nowe ustalenia ws. Łukasza Ż. Przed wypadkiem wypił osiem kieliszków wódki
Wciąż nie ma również wyników badań toksykologicznych, pozwalających sprawdzić, czy Łukasz Ż. i drugi z zatrzymanych mężczyzn z samochodu cupra byli w chwili wypadku pod wpływem alkoholu.
– Natomiast mogę zrelacjonować to, co zostało zarejestrowane na monitoringu jednego z warszawskich lokali. Biesiadowanie rozpoczęło się o godzinie 00:15, zakończyło się o godzinie 1 w nocy 15-tego. W ciągu tych 45 minut Łukasz Ż. wypił osiem kieliszków 40-procentowej wódki, w kieliszkach 50 gram. Natomiast jego kolega wypił takich kieliszków pięć. O godzinie 1:02 osoby uczestniczące w tej imprezie wsiadły do dwóch pojazdów i odjechały w stronę Pragi. Po 15 minutach doszło do wypadku – przekazał prok. Skiba.
Prokurator potwierdził, że w samochodzie Volkswagen Arteon od początku jechało trzech mężczyzn, którzy zostali zatrzymani. – Z tej trójki w skład, w której wchodził wtedy Maciej O. Damian J. oraz Mikołaj N., dwie osoby, czyli Damian J. oraz Mikołaja N. znajdowali się w samochodzie cupra, którym kierował Kacper K. Już po wypadku, dwie osoby, czyli wspomnieni dwaj mężczyźni zamienili się miejscami z pozostałymi pasażerami volkswagena, czyli z Sarą S. i Adamem K i odjechali z miejsca zdarzenia – poinformował.
Szczegóły wypadku na trasie Łazienkowskiej. Podejrzanych jest osiem osób
Rzecznik warszawskiej prokuratury dodał, że żaden z podejrzanych nie przyznał, że samochodem cupra odjechał Łukasz Ż., ale „istnieje takie duże prawdopodobieństwo”. – Wszyscy spotkali się mieszkaniu Adama K. i udostępnił je m.in. Łukaszowi Ż., jak również udostępnił mu telefon, z którego dokonywano pewnych ustaleń dotyczących dalszej ucieczki z kraju – wskazał prokurator.
– W tej sprawie osiem osób ma status podejrzanego, z czego siedem jest tymczasowo aresztowanych. Jedna osoba znajduje się pod dozorem – mówił na konferencji prasowej prok. Skiba. Śledczy nadal czekają na wiele specjalistycznych opinii, dlatego postępowania na pewno nie skończą się w tym roku. – Natomiast bardzo realne są pierwsze miesiące przyszłego roku – oświadczył.
Przypomnijmy, że Łukasz Ż. usłyszał zarzut spowodowania wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym i ciężkimi obrażeniami u innych pasażerów. Podejrzany przyznał się do zarzucanego mu czynu, ale odmówił złożenia wyjaśnień. Został złożony wniosek o tymczasowe aresztowanie Łukasz Ż. Posiedzenie ma się odbyć jeszcze dzisiaj. W przypadku pozytywnego rozpatrzenia wniosku mężczyzna będzie przewieziony do aresztu na warszawskiej Białołęce.
WIDEO: Janusz Kowalski wyszedł ze studia Polsat News. "Broni pani putinowskiej narracji"