Uwięzieni w programie Czystego Powietrza. Muszą oddać fortunę

1def1b4ff790666e2462632b8bc13fc4, Biznes Fakty
„Interwencja”

Program Czystego Powietrza okazał się pułapką, z której dla niektórych osób nie ma ucieczki.

Dla pani Joanny z regionu Korycin na Podlasiu skorzystanie z funduszy programu Czyste Powietrze było jedyną opcją na modernizację domu. Jednak teraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska żąda od niej zwrotu prawie 60 000 zł, mimo że nie przeprowadzono żadnych remontów. Nie jest sama w tej sytuacji; wiele innych osób podziela jej los. Niniejszy raport pochodzi z „Interwencji”.

Czuję się jak przestępca i trudno mi to zaakceptować. 60 000 zł to poważne pieniądze. To ogromna kwota, naprawdę. Moja wiara w tę firmę zniknęła, bo tak się nie traktuje ludzi… – mówi Joanna Suchocka, która korzystała z programu Czyste Powietrze.

W podobnej sytuacji znalazł się pan Andrzej Marchel, rolnik z Podlasia. On również otrzymał prośbę o zaliczkę przekraczającą 50 000 zł na remont domu. Problem w tym, że żadne prace nie zostały wykonane , a on nawet nie otrzymał pieniędzy, ponieważ zostały one wysłane bezpośrednio na konto wykonawcy.

– Pieniądze są w firmie, a jak to się rozwiąże, nie mam pojęcia. Po prostu nie mam 50 tysięcy złotych na spłatę – wyznaje.

Miał to być remont. Wykonawca nie wykonał pracy, ale nadal wymagana jest zapłata.

Mężczyzna wyjaśnił urzędnikom, że wykonawca nie wykonywał żadnych prac w jego miejscu zamieszkania.

– Fundusz poinformował mnie, że nie obchodzi ich to, ponieważ jestem beneficjentem , i wypłacili środki, spodziewając się, że projekt zostanie ukończony. Teraz muszę zwrócić pieniądze, których nigdy nie miałem – dodaje.

Wszystkie te osoby zawarły umowy na remonty domów z firmą z siedzibą w pobliżu Sieradza. Firma otrzymała zaliczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska za usługi , ale prace nie zostały rozpoczęte ani ukończone. Liczba osób, które czują się skrzywdzone, rośnie.

– Nagle zapadła cisza, telefony przestały dzwonić. Wtedy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Nie martwię się już o swoje pieniądze, ale o środki z Funduszu. Przedstawiciel Funduszu wskazał, że wiedzą o sytuacji i że inni już złożyli skargi. Okazało się, że moja początkowa wpłata w wysokości 68 tysięcy została przelana do tej firmy w marcu i nic nie dało się zrobić. Podobno to moja wina, że podpisałam tę umowę – ubolewa Anna Komar.

WFOŚ domaga się spłaty. „Beneficjenci” pozostają bezradni

Dlaczego beneficjenci programu muszą ponosić koszty, skoro nie otrzymali rat z Funduszu, a na ich nieruchomościach nie wykonano żadnych prac?

– Niestety, beneficjenci ci podpisali umowę. Ważne jest, aby pamiętać, że umowa jest zawarta między beneficjentem, w tym przypadku panem Kowalskim, a wojewódzkim funduszem. W tej umowie pan Kowalski jest zobowiązany dopilnować, aby inwestycja została zrealizowana prawidłowo i bierze na siebie pełną odpowiedzialność za poniesione wydatki . Każdy beneficjent, przed wypłatą jakichkolwiek środków, został poinformowany o wysokości zaliczki na rzecz wykonawcy i został poinformowany, że ponosi odpowiedzialność – odpowiada Robert Gajda, wiceprezes zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Reporter: Odpowiedzialność za podpisanie tej umowy spoczywa na beneficjentach…

Robert Gajda: Niestety tak.

Reporter: Czy przedsiębiorstwa są chronione w tym scenariuszu?

Robert Gajda: Niezupełnie. Badamy również firmy zaangażowane w sprawę; Narodowy Fundusz złożył doniesienie do prokuratury. Fundusze Wojewódzkie również składają doniesienia do prokuratury, przy czym każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie.

– Zainwestowałem około 50 tys. zł, wnosząc 30 tys. zł własnych środków, plus 12 zł VAT. Fundusz wypłacił niecałe 60 tys. zł. Łącznie więc jest to 110 tys. zł – Artur Komar wylicza swoje straty.

Firma zapewnia: Nie jesteśmy złodziejami

Zespół „Intervention” odwiedził siedzibę firmy na spotkanie zaplanowane tydzień wcześniej. Starali się odkryć przyczyny opóźnienia we wdrożeniu i gdzie znajdują się środki pobrane z Funduszy.

– Jestem właścicielem, nazywam się Adrian Górzny i staję przed wami z ważną wiadomością. Moi przyjaciele, nie jesteśmy złodziejami, robimy wszystko, co możliwe, aby wyjść z tej sytuacji. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest ona zbyt przyjemna i nie dotrzymaliśmy wszystkich umów tak, jak byśmy chcieli. Podkreślam: dokładamy wszelkich starań, aby rozwiązać ten problem. Dlatego potrzebujemy środków restrukturyzacyjnych i prawnych, aby uregulować wszystkie nasze zobowiązania, ale mam jedną kluczową informację i prośbę do funduszy wojewódzkich i Narodowego Funduszu, do zarządu: zacznijcie wypłacać nam środki, a problem znacznie się zmniejszy – stwierdza Adrian Górzny.

– Wyzwaniem jest liczba złożonych wniosków o rozliczenie płatności. Okres rozpatrywania każdego wniosku znacznie się wydłużył. Wynika to głównie z dwóch czynników: po pierwsze, wykonawcy zawyżają koszty, co skutkuje większą liczbą kontroli ze strony funduszy prowincjonalnych, zwłaszcza po zgłoszeniach nieprawidłowości u konkretnego wykonawcy, co skłania nas do zbadania jak największej liczby umów tego typu.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *