„Ze sklepu zostały tylko ściany”. Obraz przed i po powodzi

5feada761589d9254ad8d1c05ce79a17, Biznes Fakty

Kłodzko. Rozpoczął się drugi dzień wielkiego sprzątania. "To wygląda trochę jakby ktoś przygotował do miejsce do nakręcenia jakiego horroru"TVN24

Warzywniak Rubin prowadzony w Kłodzku przez pana Mateusza został kompletnie zalany. Mężczyzna stracił środki do życia. – Jeśli sklep nie będzie funkcjonował, to nie będę zarabiał. Mam dwie pracownice, którym muszę płacić, przecież ich teraz nie zwolnię – mówi.

Kłodzko, niewielka miejscowość (25 tys. mieszkańców) na Dolnym Śląsku, to jedno z miejsc najmocniej doświadczonych przez powódź. Według informacji Instytut Meteorolougii i Gospodarki Wodnej, stan wody na Nysie Kłodzkiej w tym mieście wyniósł nawet 798 centymetrów – to ponad 550 centymetrów powyżej stanu alarmowego i prawie 150 centymetrów więcej niż rekord z 1997 roku. Przez miasto przepłynęła rwąca rzeka.

Pan Mateusz prowadzi warzywniak na ulicy Lutyckiej w Kłodzku. – Ze sklepu zostaną tylko ściany. Wszystko trzeba będzie skuć. Sufit sam spadł, bo był podwieszany. Do wyrzucenia są kasy, terminale, nie wspominając już o towarze – opowiada.

Sklep Rubin w Kłodzku po przejściu fali powodziowej Archiwum Prywatne Mateusza Sanockiego

Straty szacuje na prawie 300 tys. zł. Tyle będzie musiał wydać na remont 120 m lokalu, do tego ok. 20 tys. zł na nowy sprzęt. Towar, który był w sklepie, kosztował 15 tys. zł. – Na razie trudno mi to dokładnie ocenić, bo zalało kasę fiskalną – tłumaczy.

W Kłodzku "pobojowisko"

Jeszcze w ubiegły czwartek wydawało się, że uda się uniknąć kataklizmu. Starostwo Powiatowe w Kłodzku poinformowało wtedy, że „na chwilę obecną na terenie całego powiatu kłodzkiego nie ma żadnego zagrożenia”. Jednak pod koniec ubiegłego tygodnia wiadomo już było, że sytuacja jest zła. Mieszkańcy z lękiem obserwowali wzbierający poziom Nysy.

– W sobotę zadzwoniła pracownica, że podchodzi woda i ludzie zabezpieczają budynki workami – opowiada pan Mateusz. – Wsiedliśmy w samochód, ale już nie można było dojechać, nikogo do miasta już nie wpuszczali. Powiedziano nam, że w nocy z soboty na niedzielę woda już stała do kolan.

Witryna sklepu Rubin w Kłodzku po przejściu powodziArchiwum prywatne Mateusza Sanockiego

Pan Mateusz z rodziną nie spali, tylko czekali, kiedy będzie można wejść do sklepu. Udało się w nocy z niedzieli na poniedziałek. – Około 3-4 w nocy udało mi się przedostać do sklepu. Jechałem autem terenowym i widziałem pobojowisko, które zostawiła fala: wyrwane znaki drogowe, walające się opony, śmieci.

Ostatecznie woda zatrzymała się na poziomie ok. 3 metrów. Zalane było wszystko, w części magazynowej trzeba będzie wymienić nawet dach, po napuchł i poszedł do góry. – Zaczęliśmy sprzątać od razu, jak tylko udało się wejść do sklepu. Przede wszystkim trzeba było wyrzucić rozmokłe warzywa, żeby nie zaczęły gnić – mówi pan Mateusz.

Najpilniejsza naprawa? – Musimy pozbyć się wilgoci – mówi właściciel sklepu. – Woda już opadła, ale spod podłogi, ze ścian ciągle wycieka. Wszystko nasiąknęło.

Sklep Rubin przed wielką wodąArchiwum prywatne Mateusza Sanockiego

Pamiętamy 1997 r.

Kiedy pan Mateusz usłyszał, że do Kłodzka nadchodzi fala, zdecydowali się zostać w bezpiecznym miejscu. – Mieszkamy piętnaście kilometrów od Kłodzka, więc na szczęście nie zalało nam domu W 1997 r. miałem 8 lat, pamiętam, że wioska obok zniknęła z map. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jaka to jest siła. Dlatego wiedzieliśmy, że nie ma co ryzykować, bo sklep można wyremontować, ale straconego życia nikt nie wróci – tłumaczy.

Teraz najważniejsze jest szybko wrócić do pracy. Pan Mateusz skrzyknął znajomych i razem starają się uporządkować wnętrze sklepu. Wynoszą zniszczone sprzęty i śmieci.

Właściciel liczy na jakąś pomoc ze strony państwa. Był ubezpieczony, ale nie na taką kwotę, żeby pokryć wszystkie naprawy. – Jeśli sklep nie będzie funkcjonował, to nie będę zarabiał. Mam dwie pracownice, którym muszę płacić, przecież ich teraz nie zwolnię – stwierdza. – Trzeba się pozbierać i jak najszybciej wrócić do działania – mówi.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *