Aplikacje wykorzystują i zarabiają na danych. Jeśli coś jest darmowe, zwykle produktem jesteś ty sam

Nie jest zaskoczeniem, że aplikacje mobilne przetwarzają nasze dane. Często jest to konieczne, aby mogły poprawnie działać — przykładowo aplikacja GPS nie byłaby zbyt użyteczna, jeśli nie miałaby dostępu do naszej lokalizacji. Ale są też takie aplikacje, które mają niepohamowany apetyt na dane użytkowników i trudno uzasadnić, dlaczego potrzebują ich aż tak dużo. Lub inaczej: można to uzasadnić i chodzi po prostu o to, że na nas zarabiają.

62bca469dcb056078d9c312cadf07a98, Biznes Fakty
Aplikacje mobilne mają ogromny apetyt na dane i często nie szanują naszej prywatności | Foto: Collagery / Shutterstock
  • Aplikacje mobilne często zbierają więcej danych niż to konieczne
  • Darmowe aplikacje zarabiają, traktując użytkowników jak produkt
  • Narzędzia takie jak Facebook czy LinkedIn przekazują wiele danych stronom trzecim
  • Aby chronić prywatność, warto usuwać inwazyjne aplikacje lub analizować ich polityki prywatności przy pomocy narzędzi AI (nie musimy czytać ich samodzielnie)
  • Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

Czy aplikacje zainstalowane na smartfonie wiedzą na nasz temat zbyt dużo? Jak to bywa w świecie technologii, można tu zastosować najpopularniejszą odpowiedź: to zależy. A konkretnie zależy od tego, jakie aplikacje zainstalujemy i na co im pozwolimy.

Obecnie monetyzowanie danych jest na tak zaawansowanym poziomie, że praktycznie wszystkie aplikacje mobilne mogą lub mogłyby w jakimś stopniu zarabiać na naszych danych. Sporo firm, zwłaszcza z branży reklamowej, chętnie zapłaci za informacje wyciągane z naszych urządzeń.

Najlepszy sposób na to, aby dowiedzieć się, co konkretnie przetwarza i wykorzystuje jakaś aplikacja to oczywiście lektura takich dokumentów jak polityka prywatności czy warunki użytkowania. Tylko kto rzeczywiście poświęca na to czas?

Niedawno świat podbiła sztuczna inteligencja DeepSeek. Miliony osób pobrało aplikację, bo ta zapewniała zaawansowane możliwości i była darmowa, ale mało kto czytał, że dane użytkowników mogą i trafiają do Chin, gdzie tak do końca nie wiadomo, co się z nimi dzieje.

Jeśli chcemy skorzystać np. ze sztucznej inteligencji, to chcemy to zrobić szybko i bezboleśnie, a czytanie dokumentacji technicznej lub prawnej nie jest zazwyczaj ani szybkie, ani szczególnie przyjemne. Ignorujemy więc te dokumenty, klikamy „akceptuj” i nie zastanawiamy się, jakie dane (i do czego) wykorzystuje właśnie zainstalowana aplikacja.

Sprawdź też: DeepSeek jest niebezpieczny. Cenzuruje informacje o Chinach i przesyła tony danych do właściciela

Nadmierne zbieranie danych

Aplikacje do dostawy żywności czy prognozy pogody muszą znać naszą lokalizację, ale czasami pobierają więcej danych, niż można uzasadnić. Marin Marinčić, szef działu infrastruktury IT w firmie technologicznej Nsoft, przeprowadził odpowiednie badania i przeanalizował wiele popularnych aplikacji. W rezultacie stworzył listę najbardziej inwazyjnych narzędzi, które wykorzystują bardzo dużo danych — zdecydowanie więcej niż można by przypuszczać.

Top 5 najbardziej inwazyjnych aplikacji to Facebook/Messenger oraz Instagram/Threads (traktowane jako jedna pozycja), LinkedIn, Amazon, YouTube i X (dawniej Twitter). Aplikacje należące do Meta zajmują pozycję z największym poziomem inwazyjności. Jak wynika z raportu, przekazują odpowiednio 68,6 proc. danych osobistych stronom trzecim, a także 68,6 proc. danych zbierają na potrzeby reklam i marketingu. Aż 85,7 proc. danych jest wykorzystywanych zaś na potrzeby personalizacji doświadczenia, a 91,4 proc. Meta wykorzystuje, aby same aplikacje mogły działać (tzw. funkcjonalność aplikacji). 71,4 proc. to z kolei dane zbierane do innych celów.

W przypadku LinkedIn liczby te wynoszą od 37,1 proc. (dane przekazywane stronom trzecim) do 74,3 proc. (dane potrzebne do funkcjonowania aplikacji) i podobne wyniki ma YouTube, X czy Amazon.

Te pozycje w rankingu nie są szczególnie zaskakujące. Aplikacje społecznościowe i e-commerce wykorzystują dane o użytkownikach, aby sugerować treści i produkty, czy też przetwarzają wiadomości wysyłane pomiędzy internautami. To, co niepokoi, to oddawanie danych stronom trzecim. Są to przeróżne narzędzia i platformy do analityki i handlu informacjami. Wszystko, co udostępniamy w sieci, może być w większym lub mniejszym stopniu przetwarzane i analizowane, zwłaszcza jeśli trafia na platformy społecznościowe. Z tego powodu powinniśmy zawsze dobrze przemyśleć, czy chcemy coś udostępnić, czy jednak lepiej zachować to dla siebie i bliskich.

Pełne zestawienie najbardziej inwazyjnych aplikacji:

  1. Facebook/Messenger, Instagram/Threads
  2. LinkedIn
  3. Amazon
  4. YouTube
  5. X
  6. Uber Eats
  7. PayPal
  8. Uber
  9. Google
  10. Amazon Prime Video
  11. Google Pay
  12. Spotify
  13. Snapchat
  14. Google Maps
  15. Shopee
  16. TikTok
  17. Bumble
  18. Gmail
  19. Max (HBO)
  20. WhatsApp Business

Co ciekawe, w rankingu 20 najbardziej inwazyjnych aplikacji na ostatnim miejscu znalazła się aplikacja WhatsApp Business, ponieważ wymaga danych osobowych (57,1 proc.) do działania. Jest to oddzielna aplikacja od WhatsApp, która najwidoczniej jest bardziej inwazyjna niż wersja przeznaczona dla konsumentów.

Czytaj też: DeepSeek pod lupą Departamentu Handlu USA. Sprawdzą, czy nie omija sankcji

Google z dużymi zapotrzebowaniem na dane

Google (wyszukiwarka), Google Pay (system płatności), Google Maps i poczta Gmail to cztery rozwiązania Alphabetu, które znalazły się w rankingu. I tak Gmail wymaga wielu danych osobistych do funkcjonowania (57,1 proc.), bo w końcu przetwarza nasze wiadomości. Jednocześnie ponad 48 proc. danych Gmail wykorzystuje na potrzeby swojej analityki.

Google Maps z kolei ma duży apetyt na dane przy zastosowaniach takich jak funkcjonowanie aplikacji (62,9 proc.) i analityka (54,3 proc.), natomiast nie ma żadnej potrzeby (0 proc.), jeśli chodzi o dane zbierane na potrzeby marketingu i reklamy. Pozostałe usługi Google’a, czyli system płatności Pay i wyszukiwarka Google są już dość wysoko w zestawieniu. Obie wymagają ponad 60 proc. danych osobistych do funkcjonowania, a także ponad 28 proc. wykorzystują przy personalizacji swoich usług. Wyszukiwarka używa też więcej danych, bo 22,9 i 25,7 proc., do takich celów jak przekazywanie ich stronom trzecim i reklama oraz marketing.

Dodajmy, że YouTube to również własność Alphabetu, a ma przecież wysoką pozycję w zestawieniu. Platforma wideo wykorzystuje sporo danych osobistych, w tym dzieli się nimi ze stronami trzecimi — przekazuje 31,4 proc. takich danych.

Wysoko na liście znalazł się również Uber i Uber Eats. Aplikacje mają porównywalne wyniki i obie przekazują ok. 40 proc. danych osobistych do swoich mechanizmów reklamowych i marketingowych, a także wymagają 57,1 proc. (Uber) i 60 proc. (Uber Eats) takich danych do funkcjonowania. Warto zauważyć, że Uber nie przekazuje danych osobistych stronom trzecim, podczas gdy Uber Eats już tak (aż 31,4 proc.).

Sprawdź też: Brak zaufania staje się podstawą bezpieczeństwa. Firmy stawiają na „zero trust”

Co można z tym zrobić?

Długo można się rozwodzić o tym, jakie aplikacje i ile danych osobistych wykorzystują, a także, w jakich konkretnie celach. Co jednak możemy zrobić, aby nasz telefon nie był przekaźnikiem wysyłającym prywatne dane na zewnątrz? Tutaj niestety pojawia się rozczarowanie, bo zrobić możemy niewiele.

Najlepszym sposobem na zapobieganie pobieraniu danych przez firmy jest po prostu usunięcie inwazyjnych aplikacji z telefonu. Zamiast pobierać aplikację na swoje urządzenie, możemy korzystać z wersji uruchamianej w przeglądarce internetowej. To jednak zdecydowanie mniej wygodne, a czasami nawet niemożliwe (niektóre usługi nie będą działać poprawnie w przeglądarce).

Druga opcja to korzystanie z aplikacji, ale z zachowaniem ostrożności. Czyli w tym wypadku trzeba po pierwsze wiedzieć, aby niektórych treści nie udostępniać, a po drugie — nie przechowywać w pamięci telefonu poufnych, osobistych rzeczy, jak np. prywatnych zdjęć i dokumentów.

75e7ca399102e81363827bcb648460bb, Biznes Fakty
ChatGPT może okazać się bardzo przydatny w kontekście ocen poszczególnych polityk prywatności i warunków użytkowania aplikacji mobilnych | ChatGPT

Trzecia rzecz: czytanie polityk prywatności i warunków użytkowania, aby uzyskać informacje o tym, jakie dane przetwarza dana aplikacja, zanim ją zainstalujemy. W tym przypadku bardzo pomocne mogą okazać się narzędzia AI takie jak ChatGPT czy Claude. Dlaczego?

Możemy wstawić do nich cały dokument dotyczący polityk i warunków danej aplikacji, a następnie poprosić o przeanalizowanie go pod kątem ewentualnego naruszania naszej prywatności i danych. Dzięki temu nie będziemy musieli sami czytać rozbudowanych, skomplikowanych i często pisanych prawniczym żargonem dokumentacji, których celem nierzadko jest zniechęcenie użytkownika do lektury. Każda aplikacja musi udostępniać takie informacje w sklepach Google Play i Apple App Store. Wystarczy skopiować dany tekst i wkleić do narzędzia AI z odpowiednim poleceniem.

Jeśli okaże się, że dana aplikacja potrzebuje dostępu do danych, do których raczej nie powinna go mieć, np. darmowy kalkulator będzie chciał przeglądać naszą bazę kontaktów i zdjęcia, wtedy będziemy mogli łatwo podjąć decyzję, czy chcemy mieć takie narzędzie w swoim telefonie, czy jednak poszukamy czegoś bezpieczniejszego.

Warto też wykonać takie ćwiczenie, jeśli masz sporo aplikacji na telefonie i nigdy nie poświęciłeś chwili, by ocenić je pod kątem inwazyjności. Być może uznasz, że pora się z nimi pożegnać i poszukać zmiennika.

Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *