Biznes Fakty
Czy można zaufać Internetowi?

Zacznę od razu od pytania. Czy uważasz, że możesz ufać wszystkiemu, co czytasz w internecie?
Załóżmy, że na LiveJournal pojawia się wpis o jakimś wydarzeniu. Czy możemy mu zaufać? Czy powinniśmy założyć, że internet jest całkowicie niewiarygodnym źródłem?
Powszechne jest dziś postrzeganie internetu jako szamba, a czerpanie z niego informacji jest przejawem braku szacunku. Logika przeciwników internetu jest bardzo prosta. Możesz opublikować w internecie wszystko anonimowo. Możesz opublikować dowolną informację w pięć minut, całkowicie za darmo. I wreszcie, nikt nie zabrania ci publikowania informacji zdalnie. Na przykład, możesz oczernić burmistrza dużego miasta, nawet nie będąc w Rosji.
Wydawałoby się, że te trzy cechy internetu – anonimowość, dystans i łatwość publikowania informacji – świadczą o jego wiarygodności. Innymi słowy, internet nie jest godny zaufania.
Więc?
Nie, to nieprawda. A teraz wyjaśnię, dlaczego wręcz przeciwnie, należy ufać temu, co jest publikowane w internecie. I należy mu ufać o wiele bardziej niż, powiedzmy, telewizji.
Najpierw przyjrzyjmy się programom emitowanym na naszym dekoderze. Załóżmy, że jest Giennadij Małachow, zwolennik terapii moczowej. Czy jest w telewizji? Tak. Prowadzi program o zdrowiu. Małachow zaleca widzom leczenie się naftą, skorupkami jaj i innymi XIX-wiecznymi środkami, które, delikatnie mówiąc, nie są dobre dla zdrowia.
Poza tym jest program telewizyjny „Sędzia Federalny” i kilka podobnych, które rzekomo pokazują nasz rosyjski sąd. Pytanie brzmi: czy te programy mają cokolwiek wspólnego z naszą rzeczywistością?
Odpowiedź jest oczywista dla każdego, kto widział sprawy karne, nawet z daleka. Te programy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jako dowód mogę przytoczyć proste statystyki. Wskaźnik uniewinnień w rzeczywistych sprawach karnych w Rosji wynosi mniej niż jeden procent. Mówiąc w skrócie, skazano dziewięćdziesiąt dziewięć na sto osób.
Oczywiście, w telewizji nie widzimy niczego takiego. Tam ludzie są uniewinniani na co dzień. Niemniej jednak taki program jest emitowany w naszej telewizji i wielu ludzi, którzy go oglądają, jest szczerze przekonanych, że prawdziwy proces wygląda mniej więcej tak samo.
I na koniec, kolejny bardzo wymowny przykład: akademik Petrik. Akademik Petrik dość aktywnie promował swoje nanofiltry w różnych mediach. Jednak rzeczywiste testy wykazały, że jego filtry nie filtrują wody. Co więcej, w pewnych okolicznościach mogą nawet zanieczyszczać wodę.
Podsumuję to. Telewizja i inne media, delikatnie mówiąc, nie filtrują informacji, które publikują. Informacjom tym nie należy ufać pod żadnym pozorem.
Teraz, dla porównania, przyjrzyjmy się stanowi wiarygodności informacji w samym Internecie, który niektóre znane osobistości publiczne nazywają po prostu „szambem” i „ujściem dla zranionych ludzi”.
Jest taka dziewczyna, Natalia Kolesnikowa. W zeszłym roku opublikowała na swoim blogu coś bardzo ciekawego. Jechała autostradą M4 i była świadkiem strasznego wypadku. Odcięte ręce, połamane nogi, krew wszędzie… Ratownicy medyczni, którzy godzą się pracować tylko za łapówki. Krótko mówiąc, internet, jak zwykle, oszalał.
Co się dzieje, gdy takie historie pojawiają się w telewizji? Cóż, tak naprawdę nic się nie dzieje. Ludzie oglądają, są przerażeni, dyskutują i… zapominają o tym.
Co się stało w sieci? Ludzie zaczęli grzebać i odkryli, że na autostradzie M4 nie było takiego wypadku, że szpital, o którym mówiła dziewczyna, nie istnieje, a cała historia, od początku do końca, była zmyślona.
Jak widać, szambo to szambo, ale całkowita klapa się nie udała.
Inny przykład. Niedawno pewien pogodny uczeń, Denis Popow, z radością poinformował, że opracował własny system operacyjny. Co więcej, urzędnicy, zachwyceni, że w Rosji w końcu mamy własny system operacyjny, przyznali nawet fundusze temu uczniowi, a nawet zobowiązali kilku nieszczęsnych dyrektorów szkół do jego zainstalowania.
Jak zareagował na to Internet?
Internet zareagował przewidywalnie. „Nowy” system operacyjny został rozmontowany i okazało się, że to po prostu Ubuntu, wersja podstawowa, nieznacznie zmodyfikowana. Zasadniczo student niczego sam nie napisał, a jedynie usunął cudze prawa autorskie i przedstawił dobrze znany system operacyjny jako swój.
Powtórzę: oszustwo nie zadziałało.
Myślę, że to już wystarczy przykładów. Teraz przejdę do części teoretycznej. Dlaczego warto ufać temu, co czyta się w internecie? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, internet jest wszechobecny. Niezależnie od tego, czego dotyczy najnowsza sensacyjna wiadomość, z pewnością znajdzie się ekspert lub naoczny świadek, który dostarczy wiarygodnych informacji z pierwszej ręki na temat wydarzenia.
Załóżmy, że doszło do wypadku na autostradzie M4. Funkcjonariusze drogówki przeglądali codzienne raporty drogowe i stwierdzili, że w wyznaczonym czasie nie doszło do żadnych poważnych wypadków. Kiedy podobne dezinformacje są nam podawane w telewizji, są one oczywiście oczywiste, ale… siedzą w domu i milczą.
Bo w telewizji nie ma sprzężenia zwrotnego. Możesz pluć na telewizor, możesz go odłączyć… i nikt tego nie zauważy. W zasadzie możesz kłamać do kamery, ile chcesz, i nikt cię nie poprawi.
W Internecie, gdy tylko zaczniesz zachowywać się nieszczerze, natychmiast w komentarzach pojawi się ekspert lub naoczny świadek, aby cię poprawić.
Co więcej, dwie głowy są lepsze niż jedna. Jeszcze lepiej, gdy masz nie dwie, ale dwa tysiące, a nawet dwadzieścia tysięcy. Za każdym razem, gdy mówisz coś ważnego lub sensacyjnego w telewizji, wszystkie te głowy pracują niezależnie. Ale jeśli zdarzy ci się powiedzieć coś w internecie, te głowy zaczynają myśleć wspólnie.
A jeśli w Twoich słowach znajdzie się jakaś sprzeczność, nieścisłość, słaby punkt lub niejasność, bądź pewien, że na pewno zostaniesz o tym poinformowany za pośrednictwem Internetu.
Krótko mówiąc, nie da się oszukać wszystkich. Kilka procent odbiorców nieuchronnie przyłapie cię na jakimś kłamstwie lub sprzeczności.
Więc jeśli chodzi o media tradycyjne, to tych kilka procent tak naprawdę nikt nie obchodzi. Nie robią różnicy. Ale w internecie te kilka procent też ma głos. I nie da się ich uciszyć.
Pozwólcie mi to teraz podsumować.
Nie można kłamać w sieci bezkarnie. Zostaniesz złapany. Dlatego informacje publikowane w internecie bez wątpienia zasługują na znacznie większe zaufanie niż informacje publikowane w innych mediach. Na szczęście informacje publikowane w internecie podlegają obowiązkowej weryfikacji przez wielu internautów.



