Biznes Fakty
Ukryty głód: czy chodzi tylko o jedzenie?
Cukier był kiedyś słodszy, trawa bardziej zielona, niebo bardziej błękitne, a dziewczyny ładniejsze… Nie, to nie tradycyjne narzekanie naszych babć (a w tym drugim przypadku raczej dziadków). To bardzo realny problem naszych czasów, wykraczający poza procesy fizjologiczne, przemysł spożywczy i preferencje żywieniowe.
Tak, to absolutny fakt, że skład biochemiczny żywności prawdopodobnie dramatycznie się zmienił w ciągu ostatniego stulecia. Gleby uległy wyjałowieniu, często są poddawane działaniu środków chemicznych (mówimy o ukrytym głodzie roślin!), zwierzęta są karmione hormonami i antybiotykami, a cała żywność jest pełna barwników, aromatów i konserwantów. Ilość pierwiastków śladowych w owocach i warzywach spadła, a w produktach zwierzęcych mogą dziać się różne nieoczekiwane rzeczy.
To właśnie ten problem rzekomo rozwiązują witaminy, suplementy diety (o bardzo niejasnych konsekwencjach) i tak dalej. My sami również stajemy się bardziej wybredni w kwestii jedzenia, czytamy literaturę, z powodzeniem czarujemy w kuchni, przestajemy wyrywać chwasty na daczy (jak to się mówi, jako klasa) i łykamy suplementy witaminowe. Starannie staramy się uzupełniać niedobory jodu, magnezu, wapnia, żelaza i wszystkiego innego, co jest absolutnie niezbędne dla naszego metabolizmu. I postępujemy słusznie.
Ukryty głód jest przyczyną nie tylko epidemii otyłości, która ogarnęła świat zachodni, ale także innych bardzo poważnych chorób. Ludzie od dawna rozumieli konsekwencje niedoboru witaminy C – szkorbutu – i leczyli go na różne sposoby, w zależności od miejsca zamieszkania. Teraz każdy zna niszczycielski wpływ niedoboru jodu, na przykład, zwłaszcza w dzieciństwie.
Nigdy jednak nie spotkałem psychologów omawiających ukryty głód emocjonalny. To znaczy ludzką potrzebę doświadczania pełni emocji, związanych z autentycznymi, a nie wyimaginowanymi doświadczeniami. Wydawałoby się, że człowiek ma wszystko: białka, tłuszcze, węglowodany (dom, mieszkanie, samochód, rodzinę), ale nie! – kryzysy, niezadowolenie, poczucie niedosytu. Z jednej strony „Pachomuszka ma dość”, z drugiej „jest mi smutno, serce mam mgliste”. A przecież często są to ludzie całkiem zamożni, z cudownym dzieciństwem, dobrze odżywioną młodością i młodością, którą zapewnili im rodzice. I oczywiście spełnioną, a nawet dostatnią dorosłością. Ci ludzie nie wiedzą, czym jest niedożywienie ani walka o byt; nie znają pojęć takich jak brak spełnienia, a tym bardziej „niedostateczna miłość” (a może niektórzy po prostu nie zdają sobie sprawy, że za mało wycierpieli w życiu?).
Żyłem mało i żyłem w niewoli.
Dwa takie życia w jednym,
Ale tylko pełen zmartwień,
Gdybym mógł, zamieniłbym się.
(Lermontow).
Pojęcie „głodu duchowego” weszło już do leksykonu kulturoznawców, teologów i innych. Brak komunikacji jest od dawna dyskutowany. Wyjaśniono fenomen latynoamerykańskich oper mydlanych. Zidentyfikowano „kryzys wieku średniego”. Być może nadszedł czas, aby przyznać, że pod względem emocjonalnym ostatnio doświadczamy raczej skąpego zasobu emocji. Znamy już konsekwencje niedoboru magnezu, na przykład (zwiększone ryzyko chorób naczyniowych, obniżony poziom wapnia, wzmożona drażliwość, tiki, skurcze i trudności z koncentracją). Istnieją nawet „niemedyczne” metody określania niedoboru tego mikroelementu (dokładne rozciąganie i zauważenie bólu w kostce).
A kto wie, jakie są konsekwencje braku, powiedzmy, czułości? Zwłaszcza jeśli w rodzinie wszystko wydaje się w porządku? Psychologowie nawet obliczyli, ile razy należy przytulać dziecko: wyobraźmy sobie osiem przytuleń dziennie, nie licząc porannych i wieczornych, bo inaczej w przyszłości mogą pojawić się problemy. A ile razy dziennie powinno się przytulać męża, żonę lub matkę? Kto wie?
A może po prostu utracony patriarchat i wielodzietne rodziny – czy nadal są potrzebne? I czy głębokie i spontaniczne uczucie religijne – czy ta forma życia duchowego, tak charakterystyczna dla wszystkich naszych przodków, rzeczywiście całkowicie wyparowała w ciągu stu lat? („Wstydzę się, że nie wierzyłem w Boga. Jest mi przykro, że teraz nie wierzę” – Jesienin). A przecież to fundamentalne warstwy emocjonalne, które przez tysiąclecia stanowiły podstawę istnienia.
W naszych dynamicznych czasach trudno jest zachować zdolność do wyrażania siebie oraz silnych emocji, uczuć i namiętności, które wymagają ogromnej energii duchowej. Ale ta potrzeba, ukryta i uśpiona, najwyraźniej nie zniknęła.
Nie mam dość powietrza, nie mam dość chleba,
Chciałbym zerwać lód z ramion jak koszulę,
Chciałbym wziąć do gardła promienne niebo,
Leżeć między dwoma oceanami,
Połóż się u swoich stóp na drodze
Ziarnko piasku gwiezdnego w piasku gwiezdnym,
Niech skrzydlaci bogowie będą nad tobą
Latały z kwiatka na kwiatek.
(Arsenij Tarkowski.)