Biznes Fakty
Zamieniają domy w hotele dla robotników. „Problem wymaga pilnej interwencji”
Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, w Polsce istnieje problem przekształcania budynków mieszkalnych w hotele dla pracowników. Sąsiedzi takich lokali skarżą się na bójki, hałas i sterty śmieci. Władze miejskie nie mogą jednak wiele z tym zrobić, ponieważ właściciele znaleźli lukę w przepisach, na których zarabiają pieniądze.

Na platformach ogłoszeniowych można znaleźć setki ofert miejsc pracy w domach jednorodzinnych. Ceny zaczynają się od 20 zł za dobę. Inwestowanie w domy przeznaczone na wynajem pracownikom jest od lat zachwalane przez flipperów jako lukratywny pomysł. W mediach społecznościowych można znaleźć wiele filmów, w których ludzie dzielą się swoimi zaleceniami w tej sprawie, wyliczają koszty i możliwe zyski. Jednak gdy użytkownicy Internetu pytają o legalność tego typu wynajmu, unikają odpowiedzi.
Gracze w pinball chwalą hotele dla klasy robotniczej. Nie przejmują się skargami sąsiadów.
Graczom w pinball nie przeszkadza fakt, że mieszkańcy domów przerobionych na hotele często łamią zasady współżycia – nadużywają alkoholu i urządzają głośne imprezy, które kończą się bójkami. „Jeśli zaczynają imprezę w piątek, nie kończą jej do poniedziałkowego poranka. „Kiedy próbujesz zwrócić ich uwagę na to, reagują agresywnie” – skarżył się we wrześniu Gazecie Wyborczej mieszkaniec podwarszawskiego Józefowa, który „słynie z hoteli robotniczych”.
Kwestia przekształcania domów w hotele dla pracowników została również poruszona w Dzienniku Gazeta Prawna we wtorek 15 kwietnia. „Hałas, bójki, nielegalnie zaparkowane samochody, sterty śmieci i bezradni sąsiedzi – to wszystko skargi, które napływają do Parlamentu i Ministerstwa Rozwoju i Technologii od osób szukających sposobów na poradzenie sobie z tak uciążliwą okolicą” – czytamy w artykule.
Pomieszczenia robocze w budynkach mieszkalnych. „Mamy lukę w prawie”
Magdalena Kołodziejczak (KO), posłanka i przewodnicząca sejmowej podkomisji ds. budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej oraz usług pocztowych, przyznała w wywiadzie dla DGP, że problem ten była jej dobrze znany, gdy była burmistrzem Pruszcza Gdańskiego. „Szukaliśmy rozwiązań w nadzorze budowlanym, inspekcji sanitarnej, straży pożarnej i kontroli skarbowej. Dlatego rozumiem, że mamy lukę w prawie i nie poradzimy sobie z tą sytuacją bez zmiany przepisów. „Znalezienie odpowiedniego rozwiązania będzie trudne, ale musimy je znaleźć” – zauważył Kołodziejczak.
Przeczytaj także : Sąsiad nie ogrzewa i kradnie ciepło. Co można z tym zrobić?
Problem ten poruszyła również grupa posłów PiS we wniosku skierowanym do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. „Ta kwestia wymaga pilnej interwencji w celu ochrony praw obywateli przed naruszeniami pokoju i bezpieczeństwa w ich bezpośrednim otoczeniu. Ważne jest opracowanie rozwiązań prawnych, które zapobiegną wykorzystywaniu luk w ustawodawstwie” – cytuje DGP wypowiedź posłów. Wiceminister rozwoju i technologii Michal Jaros zapewnił posłów, że ministerstwo aktywnie pracuje nad rozwiązaniem tego problemu. Ministerstwo rozważało wprowadzenie ograniczeń dotyczących kubatury budynków, ale stwierdziło, że „choć może to być najprostsze rozwiązanie, może być ono nadmierne, a nawet szkodliwe”.
Ograniczenie kubatury budynków nie rozwiąże problemu
Andrzej Falkowski, przewodniczący zespołu ds. prawnych i regulacyjnych Podlaskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa, również uważa, że znalezienie rozwiązania będzie trudne. „W przypadku otwarcia sklepu lub punktu recepcyjnego w domu jednorodzinnym łatwo udowodnić, że budynek nie jest wykorzystywany zgodnie z przeznaczeniem, ale gdy przychodzi do wynajmu go pracownikom, sprawy stają się bardziej skomplikowane” – wyjaśnił w wywiadzie dla DGP, dodając, że „nie ma przepisu ustalającego maksymalną liczbę osób, które mogą mieszkać w domu jednorodzinnym”. Jego zdaniem głośność nie ma znaczenia.
Przeczytaj także: Sąsiad może wezwać policję. Mało kto pamięta, że zasada ta obowiązuje nie tylko w nocy.
Podobne stanowisko zajmuje
Źródło