Biznes Fakty
Z kim i jak się spotkać online
Życie w metropolii ma swoje koszty, jednym z nich jest wysokie tempo życia. I tu z pomocą przychodzi internet, z pomocą którego, nie odchodząc od komputera, możemy rozwiązać wiele drobnych i dużych spraw – zdobyć przydatne informacje, coś kupić lub sprzedać, dobrze się bawić i znaleźć swoją drugą połówkę… Więc w końcu – dobrze się bawić CZY znaleźć swoją drugą połówkę? Czy naprawdę da się oddzielić jedno od drugiego?
Przede mną siedział Artur – atrakcyjny mężczyzna o szlachetnych siwych włosach i energicznym spojrzeniu. Zamówiliśmy kawę, a Artur zaczął rozgłaszać, że na portalach randkowych „siedzą” albo prostytutki, albo osoby niepełnowartościowe. Zapytałam: „Czego chcesz? Chcę żony, która urodzi mi syna!” – zrelacjonował. „Mam duże mieszkanie, które niedawno wyremontowałem – wyburzyłem wszystkie ściany, zrobiłem kącik wypoczynkowy z fajką wodną i wstawiłem duże łóżko! Jak tylko wejdziesz, to je zobaczysz!”. „Czekaj” – przerwałam mu – „Ale skoro chcesz dziecko, to po co wyburzasz ściany? Twój przyszły syn i tak będzie potrzebował pokoju dziecięcego. A może chcesz go umieścić w kąciku wypoczynkowym?”. Artur się nad tym zastanowił. A ja, korzystając z przedłużającej się pauzy, zdematerializowałam się. Idąc do domu, obiecałam sobie po raz kolejny usunąć profil i zakończyć tę pustą rozmowę, która trwa już ponad pół roku. Ale na stronie znalazłam nową wiadomość od Igora1975. Brunetka o zielonych oczach, ukrytych pod cienkimi szkłami stylowych okularów, prawniczka, poważne plany randkowe…
Tak się składa, że należę do klasy freelancerów, czyli pracuję z domu. Praca zdalna jest wygodna, choć z jednym „ale”. Brak komunikacji offline. Większość romansów kończących się ślubem zaczyna się w środowisku zawodowym, ale co zrobić, gdy to środowisko ogranicza się do biurka? Cóż, wtedy „Wi-Fi ci pomoże”, jak mawia moja przyjaciółka. Julia, podobnie jak ja, jest freelancerką i również szuka swojego prostego, kobiecego szczęścia na portalach randkowych. Co prawda, jej doświadczenie w wyszukiwaniu ofert wynosi trzy lata.
Julia ma świetne poczucie humoru i sporą dawkę autoironii. Jednak w ciągu tych trzech lat, mimo że ma zaledwie 28 lat, zdążyła już dwukrotnie poddać się zastrzykom z botoksu, powiększyć usta i przedłużyć włosy. Mimo że Julia jest całkiem ładna. Ale co zrobić, jeśli facet, który ci się podoba, nagle zrezygnuje? – pyta. – Ja też nie mam poczucia własnej wartości, które można by określić jako „niezbyt dobre”!
Julia osiągnęła najlepsze wyniki na portalu z Dimą – nawiasem mówiąc, muzykiem ze słynnej orkiestry. Wycieczki do konserwatorium, randki w drogich restauracjach, wzruszające SMS-y od rana do wieczora. Miesiąc później Dima uroczyście usunął swój profil z portalu randkowego. Julia oczywiście zrobiła to samo. Ale nagle Dima zniknął, przestając odbierać telefony. Julia założyła profil na innym portalu randkowym i niespodziewanie znalazła tam profil Dimy. Sądząc po dacie ostatniej wizyty na portalu, Dima aktywnie poszukiwał swojej drugiej połówki… I wisiał tam ponad rok.
Psychologowie twierdzą, że randki online obarczone są złudnym poczuciem szerokiego wyboru. Wpisujesz niezbędne parametry w wyszukiwarkę, a przed tobą pojawiają się setki, jeśli nie tysiące profili atrakcyjnych młodych kobiet. (Piszę o młodych kobietach, ponieważ zazwyczaj mężczyźni biorą aktywny udział w poszukiwaniach). To jak wejście do cukierni, zobaczenie ogromnej ilości czekolady i popadnięcie w osłupienie – co wybrać? Chcesz kupić wszystko, bo wygląda tak pięknie i pysznie! I zaczynasz próbować. Proces może ciągnąć się w nieskończoność. W rezultacie możesz objadać się słodyczami do tego stopnia, że zaczniesz się po nich źle czuć. Albo wręcz przeciwnie, możesz uzależnić się od czekolady, niczym od narkotyku. Właściwie to wyjaśnia tajemnicze zniknięcie Dimy. I całą serię fanów Julii z portalu randkowego.
Iluzja szerokiego wyboru zniechęca i demoralizuje. Możliwe, że mężczyzna wybrał wirtualną randkę, chcąc zbudować poważny związek. Ale wokół jest tyle pokus, czyli kobiet szukających seksualnych przygód. Kto kryje się pod pseudonimami „bogini”, „erotomanka” i tak dalej – to już inna kwestia. Faktem jest jednak, że mężczyźni zaczynają się denerwować. Gubią się, gubią i próbują połączyć jedno z drugim. A potem narzekają, jak Artur, który zamienił swoje mieszkanie w kryjówkę starzejącego się Don Juana – mówią, że wszystkie tam są prostytutkami.
Podam kilka statystyk opartych na moim doświadczeniu.
Vadik – 33 lata, psycholog. Rozmawialiśmy dwie godziny w kawiarni na tematy intelektualne. Vadik powiedział mi, że rok temu rozwiódł się z żoną. Przyzwyczaił się do życia z kobietą obok. Po pożegnaniu na ganku kawiarni Vadik powiedział obrażony: „Nie polubiłaś mnie!”. Byłam zaskoczona: „Dlaczego tak zdecydowałaś?”. Myślałam, że przynajmniej się pocałujemy… Najbardziej urzekło mnie słowo „przynajmniej”.
Andriej – 40 lat, właściciel sklepu internetowego. Uroczy, dowcipny, okazywał mi przekonujące zainteresowanie – zadawał mnóstwo pytań, nawet trzymał mnie za rękę (później okazało się, że to banalne techniki NLP). Wystarczyły dwie randki w drogich restauracjach, a już zaczynałam mieć wrażenie, że zaczynam się gubić. Ale wtedy Andriej zaproponował kolejną randkę u siebie. Grzecznie odmówiłam, proponując alternatywę w postaci kina. Andriej powiedział, że się nad tym zastanowi i zniknął.
Arik, 41 lat, urzędnik państwowy. Podczas naszego spotkania Arik niemal zrywał koszulę – Chcę rodziny, mam dość samotności, uzależniłeś mnie! To nie powstrzymało go przed zniknięciem na tydzień. A potem zadzwonił i nieśmiało zaproponował, że pójdzie z nim do klubu swingersów. Arik próbował mnie nawet zmotywować, opowiadając poruszającą historię o powodzie rozwodu z żoną. Odmówiła spełnienia jego długoletniej fantazji seksualnej – udziału w seksie grupowym. Byłam szczerze oburzona – Arik, rozumiem wszystko, ale nawet jeszcze nie jestem twoją żoną! Arik krzyknął coś bardzo emocjonalnego i się rozłączył.
Dodam, że wszystkie wyżej wymienione postacie, wskazane w rubryce „Cele randkowe”, to poważne związki. Najciekawsze jest to, że uwierzyłam Vadikowi, Andreyowi i Arikowi. W ich oczach wyczytałam jakąś nieskrywaną samotność. Podejrzewam, że żadna „bogini” w szykownych gorsetach i pończochach nie byłaby w stanie ich od tego odpędzić.
Miesiąc później zaczęłam dostawać nieśmiałe SMS-y od całej trójki – może naprawdę się spotkamy i gdzieś usiądziemy, dobrze mi – biała i puszysta. Ale umówiłam się z prawnikiem Igorem1975. W sekcji o sobie napisał: Wiem, czego chcę i jak to osiągnąć!
Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłam Igora, było to, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Igor przywodził na myśl drogiego SUV-a, który pewnie zmierza do celu i tylko klęska żywiołowa może go zepchnąć z kursu. Ale potem stało się coś niewytłumaczalnego. Do kawiarni weszła dziewczyna z psem rzadkiej rasy. A Igor… wybuchnął płaczem – „Miała takiego samego!”. Czyjego? – zdziwiłam się. „Moja dziewczyna!”. Trzy miesiące temu Igor rozstał się z ukochaną, z którą mieszkał przez trzy lata. Założył profil na portalu, licząc na to, że nowy romans pomoże mu poradzić sobie z bólem rozstania. Rozmawialiśmy o tym. Igor odszedł, zainspirowany nowym planem działania – odzyskać miłość. A ja wróciłam do domu i bez namysłu zniszczyłam profil.
Jest takie piękne powiedzenie – miłość wycieknie przez dziurkę od klucza. Nawet jeśli tą dziurką jest portal randkowy. A tak przy okazji, Igor poznał swoją dziewczynę właśnie na portalu randkowym. Powodzenia, Igor!