Biznes Fakty
Zajrzałem za kulisy zamawiania i budowania Rolls-Royce’ów. To jak zabawa dla dużych dzieci
Niezwykły mieszalnik farb, którym po prostu chcesz się pobawić, pomieszczenie, do którego nie można wchodzić, jeśli używało się kosmetyków, produktów do pielęgnacji włosów czy dezodorantów, setki tysięcy pszczół i… przebijający się język polski. To tylko część ciekawostek, które kryje „Dom Rolls-Royce’a”, jak nazwano fabrykę tych ultraluksusowych pojazdów.
Dla zwykłego zjadacza chleba, którym jestem, Rolls-Royce jest czymś abstrakcyjnie absurdalnym. Charakterystycznie potężne, kosztujące krocie i paliwożerne (z wyjątkiem elektryka w gamie) samochody zawsze wzbudzały skrajne emocje. Dla jednych to symbol sukcesu i statusu, który osiągnęli lub do którego dążą. Dla innych zbyteczny przepych, który nie ma nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Tym bardziej możliwość zobaczenia od kulis, jak wygląda projektowanie i składanie kosztujących fortunę pojazdów, które mają cieszyć oko ceniących luksus właścicieli firm czy arabskich szejków, wydało mi się ciekawe.
Fabryka Rollse-Royce’a znajduje się w Goodwood, sielskiej okolicy w brytyjskim West Sussex i zdecydowanie nie wygląda jak klasyczna fabryka samochodów, czyli wielki blaszany prostopadłościan. Producent uznał, że skoro samochody są luksusowe, fabryka też ma taka być. Podkreślono to też w nazwie, w której w zasadzie nie ma mowy o fabryce, to jest „The Home of Rolls-Royce”, czyli „dom”. Dom ten skończył w ub. roku 20 lat i w zasadzie wszedł już w fazę rozbudowy. To dowód na to, że popyt na „Rollsy” nie słabnie.
Kiedy w 2003 r. otwarto po raz pierwszy fabrykę Rolls-Royce’a w Goodwood, zatrudniała ona 200 osób i produkowała tylko jeden samochód dziennie. Obecnie w obiekcie pracuje ponad 2500 osób, co zapewnia dalsze 7500 miejsc pracy w szerszym łańcuchu dostaw.
Kaczki, pszczoły, ogród i personalizacja
Sam wjazd do fabryki przypomina raczej wjazd do posiadłości bogacza. Za potężną bramą wita nas znak z ostrzeżeniem, by uważać na żyjące tam kaczki.
Przed wejściem głównym do siedziby firmy, gdyby nie był to akurat listopad, kwitłyby róże. Biura i hale produkcyjne przykryte są zielonym dachem, a cały kompleks jest domem dla ok. 250 tys. pszczół. Słoiczek ich miodu to rarytas i dodatkowy nomen omen smaczek tylko dla tych, którzy odbierają swojego Rolls-Royce’a, ja nie byłem godzien i nie mogłem liczyć na poczęstunek, co przywodzi na myśl polskie przysłowie o psie i kiełbasie. Ale spokojnie, nie obrażam się, znam swoje miejsce w szeregu.
Obok obszernej recepcji znajduje pomieszczenie dla tych, których nie zadowala wybór pojazdu u dealera. Najciekawsze projekty to efekt personalizacji, które powstają w ramach tzw. Rolls-Royce Bespoke, a niekiedy wiążą się z wizytą w Goodwood. Tam najbardziej wybredni klienci mogą zaczerpnąć inspiracji lub opowiedzieć czego oczekują. A oczekiwać mogą w zasadzie wszystkiego. Rolls-Royce o gustach klientów nie rozmawia. Odmowa realizacji konkretnego projektu może dotyczyć w zasadzie tylko sytuacji, gdy jest on wątpliwy prawnie.
Cały obiekt wewnątrz to połączenie biurowca, laboratorium, manufaktury i galerii sztuki (plus stołówka, która przywodzi nieco na myśl restauracje z pewnej znanej sieci meblowej). Można podziwiać m.in. ręcznie malowaną maskę, która wisiała na wystawie w londyńskiej galerii sztuki. Inspirować można się także elementami pojazdów, które artyści pracujący dla RR tworzyli w ramach wewnętrznych firmowych konkursów.
Jest wreszcie niezwykły mieszalnik kolorów, którym aż chce się pobawić, a którego niestety nie mogłem udokumentować. Wrzuca się do niego kolorowe kule, które można wybrać z ekspozycji na ścianie. Te, tocząc się po krawędziach, wpadają wreszcie do bębna, by po chwili na ekranie obok ukazał się kolor, będący efektem połączenia wybranych przez nas barw. W ten sposób możemy znaleźć kolor, który będzie nam odpowiadał.
Ogółem klienci mogą wybierać spośród palety 44 tys. kolorów nadwozia, a jeśli w tej gamie nie znajduje się preferowany odcień, zespół ekspertów z tzw. Bespoke Collective może opracować nowy, unikalny kolor, który zostanie zarezerwowany wyłącznie dla tego klienta.
Specjaliści Rolls-Royce wcześniej dopasowywali kolory do ulubionych kwiatów klientów, oczu ukochanych zwierząt, cennych kamieni szlachetnych czy antycznych przedmiotów.
W zależności od złożoności lakieru wykończenie może wymagać do 20 indywidualnych warstw lakieru.
Zobacz także: Volvo stawia na spalinówki kosztem elektryków? Prezes giganta jednoznacznie [WYWIAD]
Ręczna robota
Projektowanie swojego samochodu wygląda jak zabawa farbami, a spojrzenie z góry na halę produkcyjną przypomina z kolei budowanie z klocków, choć oczywiście to ciężka i mozolna praca pokaźnej grupy ludzi, o czym należy pamiętać.
Sama hala produkcyjna to sterylne jak na fabrykę miejsce, gdzie praktycznie każdy element pojazdu montowany jest ręcznie. Nawet przesuwanie pojazdów między stanowiskami to domena człowieka, któremu pomagają oczywiście odpowiednie wózki i prowadnice.
Przy poszczególnych stanowiskach znajdują się monitory z podstawowymi informacjami — flagą kraju, dokąd uda się konkretny model, kolorem oraz informacjami o wyposażeniu.
„Budowa jednego samochodu Rolls-Royce zajmuje ponad 600 godzin, a skomplikowane zamówienia mogą wymagać nawet czterech lat prac projektowych i konstrukcyjnych” — informują przedstawiciele Rolls-Royce’a.
Całe zaplecze produkcyjne dzieli się na mniejsze sekcje, gdzie pracują eksperci od poszczególnych dziedzin. Są np. osoby, które kontrolują jakość skór czy innych tekstyliów. A przechadzając się między poszczególnymi stanowiskami, zdarza się słyszeć — co na Wyspach zaskakujące w sumie nie jest — język polski.
„Klienci mają niemal nieograniczone możliwości tworzenia złożonych dzieł sztuki, wykorzystując wnętrze samochodu jako płótno. Od inicjałów wyhaftowanych na zagłówkach po hafty składające się z milionów szwów, przedstawiające np. powierzchnię Księżyca, wytłaczane grafiki, ręcznie malowane dzieła na skórze czy nawet trójwymiarowe hafty – możliwości są ograniczone jedynie wyobraźnią klienta” — przekonują przedstawiciele firmy.
Stanowiskiem, które szczególnie mnie urzekło, było miejsce, gdzie powstawały słynne gwiaździste podsufitki. Na jednej stacji pracownica precyzyjnie przygotowywała wzór, na podstawie matrycy. Na kolejnej inna pracownica przeciągała przez otwory LED-owe „wężyki”. Na ostatniej zaś kolejna z kobiet docinała je, by idealnie zgrywały się z materiałem. Ten dźwięk nożyc i „pojawiające” kolejne gwiazdki było wręcz hipnotyzującym widowiskiem. Serio. Przez chwilę pomyślałem nawet, że mógłbym tak zarabiać na życie.
Istotnym punktem jest także miejsce, gdzie powstają drewniane wykończenia. Widoczne elementy drewniane w samochodach Rolls-Royce są wykonywane z fornirów – cienkich arkuszy drewna, które są przyklejane do podłoża. Wszystkie części fornirowane użyte w jednym samochodzie pochodzą z tego samego drzewa, co zapewnia jednorodność kolorów, wzorów i słojów.
Jak tłumaczą przedstawiciele firmy, co do zasady klienci mogą wybierać spośród ok. 30 różnych gatunków drewna, z różnymi bejcami, nakładkami i wykończeniami, które oferują szeroki zakres dodatkowych efektów. Mogą także poprosić o użycie innego gatunku drzewa, który ma dla nich szczególne znaczenie, pod warunkiem że nie jest to gatunek chroniony lub zagrożony.
Zakaz kosmetyków i odzież klasy chirurgicznej
Model Phantom oferuje możliwość eksponowania dzieł sztuki wewnątrz samochodu w przestrzeni zwanej galerią. Jest to nieprzerwana, oszklona przestrzeń, która rozciąga się na całej szerokości kokpitu pojazdu. Problemem jest jednak utrzymanie jej w idealnej czystości, bez choćby jednej drobinki kurzu. A skoro za składanie samochodów w Goodwood odpowiadają ludzie, a nie maszyny, trzeba było wprowadzić szczególne restrykcje przy montowaniu galerii.
„Do pomieszczenia mogą jednocześnie wchodzić maksymalnie dwie osoby. Aby uniknąć zanieczyszczeń, zabronione jest stosowanie kosmetyków, produktów do włosów oraz dezodorantów. Przez cały czas należy nosić odzież chirurgiczną klasy medycznej, wolną od pyłków. Specjalnie dobrano także niepudrowane rękawice lateksowe, które całkowicie zatrzymują wilgoć powstającą w wyniku pocenia się dłoni. Przed końcowym montażem wszystkie galerie są badane pod światłem ultrafioletowym” — wyjaśniają przedstawiciele Rolls-Royce’a.
Wyniki i przyszłość Rolls-Royce’a
W 2023 r. firma Rolls-Royce sprzedała rekordowe 6 tys. samochodów na całym świecie. Każdy z modeli składany jest ręcznie właśnie w Wielkiej Brytanii i wysyłany w świat drogą lądową, morską lub lotniczą. To też miało wpływ na wybór lokalizacji — z Goodwood stosunkowo blisko jest do portów lotniczych Londynu i morskich południa Anglii.
Gdy rozmawialiśmy pod koniec listopada, Frank Tiemann, szef komunikacji korporacyjnej na Europę Centralną i Wschodnią oraz Azję Środkową, przyznał, że choć za wcześnie na ostateczne podsumowania, to i ten rok „był jak dotąd całkiem udany”, a rozbudowa zakładu ma pozwolić na jeszcze większą personalizację pojazdów.
Świat motoryzacji w ostatnim czasie znalazł się pod silną presją ze strony chińskich producentów. Dopytujemy więc, czy i dla Rolls-Royce’a jest to wyzwanie, ale Frank Tiemann odcina się od klasycznej branży motoryzacyjnej. — Rolls-Royce to dom luksusu i działa w wyjątkowej niszy, naszą konkurencją są helikoptery, jachty czy apartament na Lazurowym Wybrzeżu, a nie producenci samochodów — przekonuje. — Chiny, podobnie jak wiele innych krajów, są ekscytującym rynkiem dla branży luksusowej — dodaje.
Podkreśla także, że „prognozy dla rynku dóbr luksusowych są jasne, liczba zamożnych ludzi będzie rosła„.
Na pytanie o zwolnienia u producentów aut i sytuację Rolls-Royce’a Tiemann odpowiada: — Stale poszukujemy współpracowników o wyjątkowych umiejętnościach, aby móc oferować więcej rozwiązań Bespoke, a także przesuwać granice Bespoke tu i tam.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło