Chorowała na raka piersi, została matką. „Po wszczepieniu tkanki jajnika urodziła bliźnięta”

Ffc69ffdd83de4180c4b8556223f1f89, Biznes Fakty Onkopłodność to też zabezpieczenie zdolności prokreacyjnej na przyszłość. Chorób nieonkologicznych, które są wskazaniem do tego typu postępowania, jest zdecydowanie więcej niż chorób nowotworowych – powiedział w podcaście „Wprost Przeciwnie” dr Jarosław Kaczyński, ginekolog-położnik związany z Kliniką InviMed w Warszawie, jeden z prekursorów zabiegów zabezpieczających płodność u pacjentów z chorobami nowotworowymi. – Do niedawna mieliśmy doniesienia z mniejszych miejscowości, o lekarzach którzy mówili, że leczenie onkologiczne to nie jest czas na myślenie o powiększeniu rodziny bez względu na sytuację, czy już mamy dziecko, czy go nie mamy. Że w ogóle nie ma na to czasu – dodała Marta Bednarek z Fundacji Rak’n’Roll.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Czym jest onkopłodność?

Dr Jarosław Kaczyński: To każde postępowanie, którego celem jest zabezpieczenie zdolności prokreacyjnej pacjentów, zanim na skutek leczenia medycznego ta zdolność zostanie utracona. I nie powinniśmy tego ograniczać tylko do chorób onkologicznych, radioterapii, chemioterapii, leczenia operacyjnego.

Ognisko endometriozy w jajniku doprowadzić może do utraty rezerwy jajnikowej, być może stracimy ją bezpowrotnie.

To też jest onkopłodność, to też jest zabezpieczenie zdolności prokreacyjnej na przyszłość. Tych chorób nieonkologicznych, które są wskazaniem do tego typu postępowania jest zdecydowanie więcej niż chorób nowotworowych.

Wiem, jak to brzmi, ale wydaje mi się, że właśnie „dzięki chorobom onkologicznym” zaczęliśmy w ogóle mówić o zabezpieczaniu płodności.

Dr Jarosław Kaczyński: Myślę, że dzięki chorobom onkologicznym dokonał się postęp. I to znaczący postęp.

Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.

Zobacz fragment odcinka:

Podcast został zrealizowany we współpracy ze Studiem Plac.

Przychodzi pacjentka, umówmy się, że ma wskazania do programu zapłodnienia pozaustrojowego, i kiedyś trzeba było to powiązać z cyklem menstruacyjnym kobiety, z wielu powodów, ale takie były schematy.

A jeżeli przychodzi pacjent onkologiczny, ja nie mam czasu na nic. Niestety często się zdarza tak, że pacjentka mówi „doktorze, ale ja za 12 dni zaczynam chemię”. To i tak dobrze, bo przez te 12 dni to ja jestem w stanie ją „wystymulować” i uzyskać komórki jajowe do mrożenia.

Ten brak czasu spowodował, że nasze formy terapii się totalnie zmieniły.

Dzisiaj nie potrzebuję żadnego związku z cyklem menstruacyjnym. Dzień, w którym pacjentka stawiła się w gabinecie jest idealnym momentem, żeby zacząć ją leczyć.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *