ChatGPT-5 to nieudany produkt. A taki właśnie miał być [OPINIA]

Oczekiwano, że będzie to przełom, zasób zapewniający „supermoce” i dostęp do „lekarza i eksperta” w niemal każdej dziedzinie, dostępny za pośrednictwem aplikacji mobilnej lub przeglądarki na komputerze. Nadzieje związane z ChatGPT-5 były duże, ale rzeczywistość szybko je zniweczyła. Użytkownicy wyrazili swoje niezadowolenie, a OpenAI spotkało się z falą krytyki. Z punktu widzenia użytkowników reakcja była uzasadniona, ale uważam, że OpenAI zdawało sobie sprawę ze swojej strategii. Prawdopodobnie nie miało innych alternatyw.

Startupy technologiczne kierują się własnymi zasadami. Powszechnym podejściem tych firm jest najpierw wzbudzenie entuzjazmu, następnie przyciągnięcie użytkowników, a następnie przekształcenie ich w płacących klientów. Inwestorzy finansują pierwsze dwie fazy, w miarę jak popularność rośnie, a grono odbiorców się powiększa. Następnie przekaz dla użytkowników jest prosty: czas zacząć wydawać pieniądze.

W poprzednich latach procedura ta zazwyczaj trwała kilka, a nawet kilkanaście lat. Jednak OpenAI wyróżnia się jako unikatowy podmiot dzięki swojemu prawdziwie rewolucyjnemu produktowi. ChatGPT pozyskał pierwszy milion użytkowników w ciągu pięciu dni, a w ciągu zaledwie dwóch miesięcy dotarł do 100 milionów osób korzystających z jego generatywnej sztucznej inteligencji.

Zobacz także: Jednorożce 2025 roku. Gdzie płyną miliardy i co to oznacza dla Polski.

Szybkie tempo ma swoje wady

Jeśli Twój produkt w krótkim czasie cieszy się tak ogromną popularnością, bez wątpienia jest to powód do świętowania. To wyraźny sygnał z rynku, że zaspokoiłeś popyt wśród konsumentów, którzy „głosują” na Twój produkt nie tylko portfelem, ale także swoim czasem i zaangażowaniem.

Jednak tak szybki wzrost liczby użytkowników wiąże się także ze znacznym wyzwaniem finansowym.

W przypadku OpenAI mówimy o ogromnych wydatkach związanych z mocą obliczeniową i energią elektryczną, a także o wynagrodzeniach czołowych programistów AI. Wraz z szybkim wzrostem bazy użytkowników, koszty rosną równie szybko. Dla OpenAI milion dolarów ma tyle samo znaczenia, co 10 000 zł dla przeciętnej polskiej firmy – to zawsze kwota, którą da się ogarnąć, ale może szybko się wyczerpać. W organizację zainwestowano już dziesiątki miliardów dolarów, jednak inwestorzy mogą odczuwać niepokój, obserwując, jak szybko ChatGPT „pożera” jej fundusze.

Obecnie ChatGPT może pochwalić się około 700 milionami aktywnych użytkowników tygodniowo. W kwietniu organizacja ujawniła, że ma około 20 milionów płatnych abonentów, z których około 80% korzysta z najtańszej subskrypcji Plus (20 USD miesięcznie).

Nie da się zaprzeczyć, że OpenAI generuje przychody, bo tak jest. Problem w tym, że generuje przychody… zbyt wolno.

Przy tak szybkim wzroście liczby użytkowników i odpowiednio wysokich wydatkach, OpenAI musi bardzo szybko generować rosnące przychody. Według danych Bloomberga, organizacja nie przewiduje osiągnięcia dodatnich przepływów pieniężnych przed 2029 rokiem. Chociaż wzrost liczby użytkowników jest imponujący, same wydatki związane z chipami, centrami danych, badaniami i rozwojem oraz wynagrodzeniami są wręcz astronomiczne. Przychody rosną (z około 3,7 miliarda dolarów w 2024 roku do około 10 miliardów dolarów w czerwcu tego roku), ale nie w wystarczającym tempie.

Przeczytaj także: Liga Mistrzów AI: DeepMind płaci jak Neymar, a to dopiero początek

Próbowali, ale im się nie udało

OpenAI – prawdopodobnie pod presją inwestorów – wydało ChatGPT-5 jako najnowsze, wiodące narzędzie AI, zapewniając, że nie będzie już potrzeby wybierania modeli AI z interfejsu. Sztuczna inteligencja będzie określać, co jest najbardziej odpowiednie dla naszego zapytania , oferując bardziej intuicyjne doświadczenie z równie dobrymi, jeśli nie lepszymi, wynikami.

Oczekiwania te nie zostały spełnione. Po premierze ChatGPT-5 przyniósł stosunkowo słabe rezultaty, a użytkownicy narzekali, że oferował on w dużej mierze tę samą funkcjonalność co poprzednik, choć w bardziej ograniczonym zakresie. W odpowiedzi na falę skarg, OpenAI przywróciło starszy model GPT-4o dla abonentów Plus (20 USD/miesiąc) i wprowadziło opcje „Szybkie” (szybkie odpowiedzi) i „Myślenie” (dłuższe namysły w celu uzyskania lepszych odpowiedzi) dla ChatGPT-5. Dyrektor generalny ChatGPT, Nick Turley, przyznał później, że „firma nie doceniła lojalności użytkowników wobec modelu 4o i ponownie analizuje sposób wycofywania modeli”.

W praktyce ChatGPT-5, od samego początku, celowo ograniczał funkcjonalność . Dlaczego? To była prosta strategia, mająca na celu zachęcenie użytkowników Plus do przejścia na subskrypcję Pro (za 200 dolarów miesięcznie), która miała zapewnić nieco lepszą sztuczną inteligencję w porównaniu z ofertami sprzed wprowadzenia ChatGPT-5, ale również znacznie wyższą cenę.

Sam Altman, prezes OpenAI, wspomniał również po premierze, że firma popełniła „techniczny błąd”. Okazało się, że mechanizm automatycznego wyboru trybu działania w ChatGPT-5 częściej niż powinien wybierał „głupsze” modele. Pozostaje pytanie, czy był to rzeczywisty błąd, czy też chłodna kalkulacja i naiwne założenie, że użytkownicy zaakceptują gorsze modele sztucznej inteligencji, podczas gdy OpenAI może znacząco obniżyć koszty? Same limity odpowiedzi były również nadmiernie niskie, a OpenAI je podniosło w odpowiedzi na skargi użytkowników, że ich ulubione narzędzie zbyt szybko sygnalizuje koniec dostępu do zaawansowanej sztucznej inteligencji i powrót do prostszych (tańszych) modeli, chyba że wykupią droższą subskrypcję.

OpenAI zatrudnia jednych z najlepszych inżynierów na świecie. Czy taki zespół, wprowadzając na rynek nie swój pierwszy produkt, ale już markę „5”, naprawdę popełniłby błąd, ustawiając zbyt niskie limity odpowiedzi i wdrażając „głupszy” mechanizm wyboru modelu AI? Trudno mi w to uwierzyć.

Zobacz także: Sztuczna inteligencja bez internetu. OpenAI udostępnia dwa modele offline

Teraz rozważana jest reklama


Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *