Biznes Fakty
Co jest ważniejsze: „chcę” czy „muszę”
Jednym z najtrudniejszych dylematów życiowych jest ustalenie, co jest ważniejsze – pragnienie czy obowiązek. Głośne i beztroskie „chcę” nieustannie kłóci się z przemyślanym i natarczywym „muszę”. Z jednej strony, twoje pragnienie liczy się tylko dla ciebie, podczas gdy obowiązek jest, do pewnego stopnia, ważny dla wszystkich zaangażowanych stron. Z drugiej strony, jesteś kluczową postacią w swoim życiu i dlatego zasługujesz na pewne preferencyjne traktowanie.
Jeśli abstrahujemy od rzeczywistości i traktujemy to pytanie absolutnie, stajemy przed wyborem: żyć dla siebie czy dla innych. Odpowiedź wydaje się oczywista, dlatego nie lubimy podejmować zobowiązań. Jednak oba podejścia mają swoje niuanse, wady i zalety, korzyści i straty.
Żyj dla „chcę”
Życie zgodne z własnymi pragnieniami wydaje się kuszące. Robisz, co chcesz, kiedy chcesz, bez względu na okoliczności i konsekwencje. Najważniejsze, żeby nie stłumić całkowicie instynktu samozachowawczego. W przeciwnym razie hasło „żyj szybko, umieraj młodo” staje się rzeczywistością, co jest ewidentnie niepożądanym scenariuszem. Za romantycznym i nieco buntowniczym wizerunkiem osoby całkowicie wolnej kryje się mało godna definicja. Ludzi bez zobowiązań i planów na przyszłość nazywa się marnotrawcami życia.
Życie poświęcone „chcę” jest pełne radości i natychmiastowej satysfakcji, ale ostatecznie pozbawione sensu. Co więcej, osoba, która marnuje swoje życie, praktycznie z pewnością straci szczęście. Niekończące się, lecz monotonne akty samouwielbienia zlewają się w zamazany obraz. Nawet pamięć będzie miała trudności z dostrzeżeniem czegokolwiek znaczącego i prawdziwie urzekającego.
Żyć w imię „musi”
Życie zdominowane przez obowiązki jest ponure. Ogromne, szare płótno, od czasu do czasu przerywane rozbłyskami jasnego światła, które wydają się obce. Obowiązki kradną chwile beztroskiej radości, ale pomagają też osiągać wielkie cele. Mentalność „muszę” ma niesamowitą, wręcz magiczną moc. Wstajesz z kanapy, wyłączasz inne myśli, przerywasz wewnętrzne targi i negocjacje i po prostu robisz to, co musisz. W tym momencie nie potrzebujesz żadnej innej motywacji. Nie potrzebujesz nagród, uznania ani wdzięczności. Potrzebujesz tylko rezultatu, a wszystko inne to tylko efekty uboczne.
Osoba, która żyje zgodnie z zasadą „powinna”, posiada szereg pozytywnych cech: odpowiedzialność, rzetelność i uczciwość. Jednak życie według tej zasady wiąże się z dużym ryzykiem. Jeśli zbyt mocno pochłonie cię służba, możesz stracić własną tożsamość i stać się funkcją w czyimś schemacie.
Długoterminowy efekt „chcę”
Różnorodność „chcę” nie zna granic. Po wypróbowaniu wszystkiego, od razu znajdujesz coś innego – słodszego, bardziej wyrafinowanego, bardziej zakazanego. Stopniowo receptory zanikają i nic innego nie przynosi pożądanego poziomu satysfakcji. Tak właśnie następuje utrata radości życia. Wyrok nie wydaje się surowy. Zgodnie z filozofią mediów społecznościowych, lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż tego, czego się nie zrobiło. Brzmi to modnie i stylowo, dopóki nie trafisz do ośrodka resocjalizacyjnego lub aresztu śledczego.
Im dłużej żyjesz dla swojego „chcę”, tym mniej bliskich i naprawdę ważnych osób masz wokół siebie. Zamiast przyjaciół masz chwilowych towarzyszy; zamiast miłości – akt fizyczny. Możesz utknąć w pragnieniach jak na grząskim piasku. Kiedy budzisz się i zaczynasz myśleć o czymś wyższym, nie ma nikogo, kto by ci podał rękę.
Długoterminowy efekt „powinien”
Przytłaczający ciężar obowiązków może złamać nawet najsilniejszych. Pomimo oczywistych różnic w podejściu, rezultat jest ten sam: utrata radości życia. Jeśli jesteś całkowicie podporządkowany woli innych i okoliczności, prędzej czy później pojawia się pytanie: po co to wszystko? Właśnie, całkiem abstrakcyjnie. Po co pracować, budować relacje, sprzątać, jeść i pić, skoro nic, nawet samo życie, nie daje satysfakcji? Pojęcia takie jak radość i szczęście odchodzą w zapomnienie.
Zmęczenie ciągłym „powinieneś” kumuluje się i przeradza w znużenie życiem. Chcesz rzucić i być może byłaby to właściwa decyzja. Jednak takie myśli nie krążą w twojej głowie. Wszelki protest tłumiony jest prostym, znajomym słowem „powinieneś”.
Co jest lepsze?
Oba elementy są równie ważne. Pragnienie, podobnie jak obowiązek, może być korzystne lub szkodliwe, uzdrawiające lub paraliżujące. Efekt zależy od równowagi, jaką osiągniesz. W idealnym życiu chciałbyś tego, czego powinieneś. Niestety, w rzeczywistości taki konstrukt jest praktycznie niemożliwy. Nie kontrolujemy znacznej części codziennych zdarzeń. Z pewnością możemy jednak bardziej świadomie podchodzić do tego, co możemy kontrolować.
Najlepiej tak ułożyć sobie życie, aby pragnienia przynajmniej częściowo pokrywały się z obowiązkami. Musisz chodzić do pracy, inaczej zbankrutujesz. Ale jeśli znajdziesz pracę, która Cię interesuje, będziesz mógł połączyć jedno i drugie. Oczywiście, nie sprawi to, że każdy dzień powszedni stanie się świętem. Ale obowiązek chodzenia do pracy będzie czasami kolidował z Twoimi pragnieniami. Staraj się też zachować równowagę w kontaktach osobistych. Są ludzie, z którymi jesteś zmuszony się kontaktować, ale są też tacy, z którymi chcesz spędzać czas.