Biznes Fakty
Ania rzekomo została wciągnięta do samochodu. Na tropie porywaczy 10-latki

30 lat temu zaginęła 10-letnia Ania Jałowiczor
Dziesięcioletnia Ania zniknęła w drodze ze szkoły do domu. Wszystko wskazuje na to, że została siłą zabrana do samochodu przez niezidentyfikowanych osobników. Samochód ten został zauważony w okolicy przed incydentem. Policyjne Archiwum X wznowiło śledztwo, a brat Ani ogłosił nagrodę w wysokości 100 000 zł za każdą informację dotyczącą jej zaginięcia. Informacje pochodzą z „Interwencji”.
Simoradz – malownicza wioska niedaleko Bielska-Białej, gdzie prawie wszyscy się znają. Trzy dekady temu miało tu miejsce jedno z najbardziej złowrogich zaginięć w historii Polski. Ofiarą była dziesięcioletnia Ania. Było to 24 stycznia 1995 r. Tego dnia w jej szkole odbył się bal karnawałowy. Po zakończeniu uroczystości Ania ruszyła w drogę powrotną do domu. Miała do przebycia około siedmiuset metrów, ale nigdy nie dotarła na miejsce.
– Dzieci posprzątały pokój, w którym się bawiły, Ania z koleżanką udały się w stronę domu – relacjonuje Paweł Nikiel z Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej.
Próby nawiązania kontaktu ze wspomnianym przyjacielem Ani nie powiodły się. Dziennikarze „Interwencji” dowiedzieli się od miejscowego mieszkańca, że wyprowadził się on ze wsi około dekady temu.
– Twierdził, że odprowadził ją do domu, a ona wspomniała, że albo pójdzie dalej sama, albo że przyjedzie po nią babcia, czy coś w tym stylu – wspomina.
Zaginiona Ania Jałowiczor. Sprawę badają Archiwum X
– Impreza zakończyła się około godziny 20:00. Moja siostra miała do pokonania spory dystans, który prowadził nieoświetloną polną ścieżką, więc jestem pewien, że musiała się bać iść sama. I zdecydowanie się bała – stwierdza Dominik Jałowiczor, brat Ani.
Jeden z mieszkańców zgłosił, że słyszał krzyk dziecka tego dnia i zauważył pojazd w pobliżu. Kobieta zmarła kilka lat temu.
– Zobaczyła samochód zaparkowany pod latarnią, w dobrze oświetlonym miejscu. Co ciekawe, tylne drzwi tego pojazdu były uchylone – zauważa Paweł Nikiel z Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej.
– W pewnym momencie usłyszała krzyk dziecka, a potem drzwi zatrzasnęły się, samochód cofnął i odjechał. W zdarzeniu uczestniczyły co najmniej dwie osoby . Jedna musiała prowadzić, a druga prawdopodobnie zamykała tylne drzwi, być może z dzieckiem w środku – wskazuje oficer operacyjny Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Sprawę śledził m.in. dziennikarz Interii Dawid Serafin . Wspomina, że pies policyjny, który był zaangażowany w poszukiwania Ani, doprowadził śledczych do miejsca, w którym świadek wskazał zaparkowany samochód. – Pojazd ten podobno zjechał na drogę główną, a tam trop się urywa – dodaje Serafin.
Tajemniczy pojazd
Śledczy uważają, że prawdopodobnie był to Fiat 125p w „jasnym, beżowym, piaskowym lub kości słoniowej kolorze”.
– Dwa tygodnie przed zaginięciem otrzymaliśmy zgłoszenie od dziewczyny , która stwierdziła, że również widziała podobny samochód i dwóch mężczyzn w środku, którzy próbowali zaproponować jej podwiezienie – dzieli się Dominik Jałowiczor, brat zaginionej Ani.
– Jedna miała prowadzić, a druga siedziała z tyłu pojazdu. Ze strachu przed tymi mężczyznami znalazła bezpieczne miejsce do ukrycia się, a mężczyźni podobno wysiedli z pojazdu, żeby jej poszukać. Brzmi to przerażająco – dodaje Paweł Nikiel z Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej.
W trakcie śledztwa sporządzono portrety pamięciowe mężczyzn.
Dziennikarze „Interwencji” zwrócili się do brata Ani z prośbą o porównanie tych szkiców z tymi, które sporządzono w innej sprawie dotyczącej zabójstwa małego dziecka.
– Rzeczywiście, podobieństwo jest dość oczywiste, więc na pewno można te osoby łączyć – komentuje Dominik Jałowiczor.
– Nie ma dowodów łączących te sprawy – poinformował dziennikarzy „Interwencji” oficer operacyjny Archiwum X KWP w Katowicach.
Dwa zaginięcia w Simoradzie
Dzień przed zaginięciem Ani, w Simoradzu doszło do kolejnego zagadkowego zaginięcia. 42-letnia kobieta z pobliskiej wioski zniknęła bez śladu . Jej ciało zostało odkryte przypadkowo tydzień później podczas poszukiwań Ani. Jej śmierć uznano za wypadek . Zgłoszono, że utonęła w pobliskim stawie.
– Torebka tej kobiety została znaleziona bardzo blisko naszego domu. Te sprawy mogą być ze sobą powiązane . Wydaje się nieprawdopodobne, żeby w mieście, w którym nigdy nie wydarzyło się nic tragicznego, dwie osoby nagle zniknęły tego samego dnia – podkreśla Dominik Jałowiczor.
– Tutaj, niedaleko miejsca porwania Ani, wiele lat później brat Dominik odkrył kości, które później poddano analizie , ale nigdy nie ustalono, czy były to szczątki zwierzęce czy ludzkie, co czyni tę historię kolejną nierozwiązaną zagadką – zauważa Dawid Serafin z Interii.