Biznes Fakty
Dlaczego Izera musiała zniknąć? Prawdziwa gra dopiero się zaczyna [OPINIA]
Izera przestała istnieć, ale Electromobility Poland wciąż może dostać miliardy z KPO. Rząd zdecydował się zwinąć pomysł polskiej marki samochodów elektrycznych, ale jednocześnie chciałby zatrzymać to, co najcenniejsze w projekcie. Polska wcale nie odchodzi od stołu z Chińczykami. Gra o przyszłość spółki wkracza właśnie w decydującą fazę.
- Rząd już nie chce Izery. Ta decyzja się broni, choć szkoda, że podjęcie jej zajęło aż 12 miesięcy. Mimo tego dobrze poprowadzony projekt wciąż może zakończyć się sukcesem
- Gra nie jest zakończona. Spektakularnie ogłoszona „śmierć” niedoszłej polskiej marki zbiega się z ustawą pozwalającą dofinansować Electromobility Poland pieniędzmi z KPO. Akt czeka na podpis prezydenta
- Polska nie odeszła też od stołu z Chińczykami. Negocjacje z nimi są kluczowe dla przyszłości nowego klastra
- Pomysł budowy własnej marki od początku był karkołomny. Bez dużego rynku elektryków w Polsce, nowa polska marka musiałaby przekonywać klientów z Zachodu rywalizując z gigantami
- Pomimo ewidentnych błędów, EMP miało kilka sukcesów. Spółka faktycznie nie stała się dojną krową dla aparatu partyjnego, przyciągnęła ciekawych polskich fachowców z zagranicznych koncernów, nawiązała współpracę z poważnym graczem. Szkoda byłoby roztrwonić ten kapitał
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Izera poszła śladem wielu polskich projektów z gatunku tych ambitnych. Było właściwie wszystko — początkowe mocarstwowe zapowiedzi zamieniły się w opóźnienia, a te następnie przekształcono w awaryjne dofinansowania z publicznej kasy. Teraz doszedł kolejny element „polskiego bingo strategicznego”, czyli „wykuwanie nowej koncepcji”.
Electromobilty Poland (EMP) ma teraz zostać „klastrem” zajmującym się produkcją i technologią. Pomysł mniej ambitny, ale i bezpieczniejszy. Zamiast brać na barki ryzyko związane z prowadzeniem własnej marki, EMP będzie wspierać inne koncerny w zamian za technologię i zachęcać do kolejnych inwestycji w Polsce. Z tej strony wygląda to dobrze.
Z drugiej strony, formuła klastra całkowicie zamyka szansę na jakąkolwiek ewentualną samodzielność – EMP będzie tworzyć zaplecze technologiczne dla zagranicznego koncernu, jeśli ten w ogóle będzie chciał się dzielić swoim know-how. Zamknięcie projektu Izera oznacza też, że wydane przez poprzednią ekipę 500 mln zł z funduszu reprywatyzacji, które trafiło do spółki, można było sobie, przynajmniej w jakimś stopniu, darować.
Zdecydowana, ale i tajemnicza zapowiedź MAP o utworzeniu klastra nadal rodzi wiele pytań. Jak będzie mógł na siebie zarabiać, by skończyć z rządową kroplówką? Co oprócz fabryki w Jaworznie będzie go tworzyć? Jak sprawić, by nie uzależniać się tylko od jednego gracza, a polski podatnik nie dopłacał do tego interesu w nieskończoność? Jakie wymierne efekty miałaby przynieść taka formuła? Na te pytania jeszcze nie znamy odpowiedzi. A czasu coraz mniej.
Pieniądze z KPO coraz bliżej
Tymczasem lada chwila EMP będzie mogło ubiegać się o ponad 1,1 mld euro z polskiego KPO. Tak jak pisaliśmy na łamach Business Insidera, po renegocjacji Krajowego Planu Odbudowy EMP ma szansę otrzymać unijne pieniądze, jeśli kapitałowo wejdzie w projekt Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Ustawa w tej sprawie już czeka na podpis prezydenta, a harmonogram uruchomienia wypłat najprawdopodobniej będzie przyspieszony – wcześniejszy znacznie utrudniał rozmowy z partnerami.
Gdy tylko pieniądze zostaną odblokowane, pozostanie porozumieć się z Chińczykami – rezygnując z Izery MAP nie odszedł od stołu z Geely. Dla nich wiadomość o pogrzebaniu marki wcale nie musi być zła – współfinansowana z unijnych pieniędzy fabryka w Jaworznie, z której będą mogły zjeżdżać chińskie samochody to wciąż dla nich złoty strzał. Gdy UE wprowadza cła na samochody z Chin, a chiński kapitał może mieć rozmaite problemy z wejściem na nowe rynki, oferta z Polski nawet zyskuje na atrakcyjności.
Dalsza część artykułu pod wideo:
Onet Rano Finansowo: Andrzej Kubisiak o paradoksie rynku pracy w Polsce
Co z tego będą mieli Polacy, którzy dofinansują fabrykę pieniędzmi z KPO i zaoferują wsparcie klastra? O to właśnie teraz będzie toczyć się gra. W najgorszym scenariuszu Polska zyska jedynie miejsca pracy i kolejną „montownię”, a naszemu klastrowi pozostanie rola statysty i „kwiatka do kożucha” w fabryce w Jaworznie. Z kolei w najlepszym wariancie w zamian za udostępnione moce w Jaworznie zdobędziemy dostęp do nowoczesnej technologii i know-how, które potem będzie można wykorzystać dalej – tworząc na Śląsku zagłębie elektromobilnej transformacji, atrakcyjne również dla kolejnych inwestorów. Jest więc o co się starać.
Jeśli projekt zakończy się fiaskiem, okaże się, że przepalono 580 mln zł – 80 mln ze spółek energetycznych zakładających firmę i pół miliarda z funduszu reprywatyzacji. Zamiast wieloletniego finansowania z pieniędzy publicznych mrzonki o następcy Poloneza można było skupić się na ulgach podatkowych dla dużych koncernów. Przykładowo, Mercedes otrzymał ok. 85 mln zł z tytułu pomocy publicznej na fabrykę na Dolnym Śląsku. Samą fabrykę dającą zatrudnienie i wpływy podatkowe można więc byłoby postawić znacznie taniej.
Izera, czyli pomysł zbyt ambitny
Pomysł na polską markę samochodów elektrycznych od początku był bardzo wygórowany. Nie z powodu problemów w kwestii zabezpieczenia produkcji – z tym akurat Izera radziła sobie od pewnego momentu całkiem nieźle i najprawdopodobniej, jeśli zdążono by z KPO, auta tej marki tworzone na chińskich platformach, zjeżdżałyby z taśm produkcyjnych. Schody zaczynały się potem.
Budowa własnej marki nie mogła się udać z uwagi na trudności ze zdobywaniem klientów. Polacy niechętnie kupują nowe samochody, a elektryki to już w ogóle dla większości nieznany grunt. Społeczeństwo w badaniach chętnie wskazuje, że na drogach chciałoby widzieć rodzimego „następcę Poloneza”, ale marzenia to co innego niż zakup za własne pieniądze nowego auta wchodzącej dopiero marki.
A przecież Izera musiałaby też myśleć o wejściu na zagraniczne rynki, by utrzymać odpowiednią skalę w produkcji w Jaworznie i tym samym być konkurencyjną cenowo. Zdobycie zaufania zachodnich klientów byłoby jeszcze trudniejsze niż polskich, skoro na tym rynku problemy mają nawet najwięksi motoryzacyjni giganci. Bez potężnych wydatków na marketing i bez sieci sprzedaży bardzo mało prawdopodobne było, że to się uda.
Pomysłodawcy byli świadomi tych ograniczeń, dlatego ratunkiem miało być wsparcie chińskiego Geely, które miało dostarczyć platformę i zapewnić fabryce wystarczający ruch. To jednak nie wystarczyło, by przekonać decydentów, że istnienie polskiej marki działającej na chińskich komponentach ma sens. Istniało też ryzyko, że losy Izery będą zależne wyłącznie od chińskiego partnera – ewentualne problemy z dostawami czy komplikacje wynikające ze wspólnej produkcji mogły rozłożyć EMP na łopatki. Zapewne to m.in. te ryzyka skłoniły rząd do zaniechania projektu i postawienia na wspieranie kilku różnych marek niepilotowanych jedynie przez EMP. Można jednak zauważyć, że decyzję tę podejmowano wyjątkowo długo. Na wyciągnięcie tych wniosków potrzebowano aż 12 miesięcy.
Electromobility Poland – szkoda całkowicie zaorać spółkę
Przy tych wszystkich uchybieniach nie jest jednak prawdą, że EMP to tylko nieuzasadnione ambicje i nieustanne pasmo porażek. Firma przez lata swojej działalności sprowadziła polskich fachowców mających doświadczenie w dużej motoryzacji. Pracują tam ludzie z zagranicznym doświadczeniem w pracy przy takich markach jak Jaguar, Hyundai czy Volkswagen. Zyskano też już pewne doświadczenie w rozmowach z poważną firmą – bo trudno właścicielowi Volvo trudno tego odmówić i utrzymywano ją przy stole przez dość długi czas.
EMP nie stało się też politycznym łupem. Za rządów PiS nie było (o dziwo) kopalnią fikcyjnych etatów i roztrwaniania pieniędzy przez mianowanych partyjnych aparatczyków – może dlatego, że od początku niewielu polityków wierzyło w jej sukces.
Skoro więc wpompowano w Izerę już setki milionów złotych, to warto spróbować, by zostało coś więcej niż rzewne wspomnienie polskich aspiracji.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło