Biznes Fakty
Gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna manipulacja?
„Po prostu udawaj, że jesteś słaby i bezradny! A wszystkie twoje problemy rozwiążą się same” – powiedział mi mój przyjaciel.
Prawdopodobnie spotkałeś takie kobiety – ciągle narzekają na życie. Zawsze mają całą litanię dolegliwości i fobii, żeby wytłumaczyć swoją niezdolność lub niechęć do działania. Odwiedzasz je, nalewają ci herbatę i zaczyna się długa rozmowa o życiu, pozbawiona miejsca na twoje problemy; możesz jedynie pełnić rolę współczującej i doradczyni.
Jeśli coś się tym „słabym” kobietom przytrafi – kłótnia z mężem, zepsuta toaleta, koszmarny sen, kiepski pracodawca, awaria komputera – dzwonią do ciebie jak do najlepszej przyjaciółki, uporczywie, o każdej porze dnia i nocy, prosząc o radę i wsparcie. Czasami może to być wręcz irytujące: skąd mam wiedzieć, jak naprawić toaletę i jakie części kupić? Nie jestem hydraulikiem ani psychologiem, a o komputerach wiem mniej więcej tyle samo, co o toaletach.
Jak mogłoby być inaczej? Przecież jesteś jej przyjacielem i powinieneś jej pomóc; ona nie ma wątpliwości, że „powinieneś”. Będzie próbowała przekonać cię, że wszystkie twoje problemy i kłopoty są błahe, podczas gdy jej życie to nieustanny dramat, więc jeśli jej nie pomożesz, wyjdziesz na bezdusznego i samolubnego.
Idziesz więc do niej, pijesz herbatę i słuchasz jej bzdur, które opowiadała ci już wiele razy, ale które chętnie powtarza, gdy tylko nadarzy się okazja. Zapominasz, że ty też masz swoje życie, swojego męża, swoje sprawy i problemy, które wymagają twojej uwagi. Myślisz: „Robię dobry uczynek, jestem bardzo wrażliwą osobą, to moja przyjaciółka, muszę jej pomóc!”.
Słuchasz więc uważnie, szczerze współczujesz i rozwiązujesz jej problemy, podczas gdy ona zajmuje się swoimi sprawami: spaniem, prysznicem, gotowaniem. Patrzysz na nią i myślisz: „Och, biedactwo! Pomogę jej; to dla mnie proste. I to ułatwi jej życie, które i tak jest już takie nędzne”. A potem, kiedy już coś dla niej zrobisz, skromnie spuszcza wzrok i mówi: „Dziękuję!”.
I mimowolnie czujesz się rozczarowany: „Dziękuję? To wszystko? No cóż…”
A potem nagle powie: „Jak cudownie mieć przyjaciółki! Mam kogoś, od kogo mogę pożyczyć suknię wieczorową!”. Kiedy pożyczy twoje rzeczy, będzie cię przekonywać, że to na specjalną okazję, na przykład na koncert, ale nikt nie wie, kiedy je odda. A na twoje skromne pytanie: „Kiedy je oddasz?”, usłyszysz: „No cóż, tak mi się podoba! Nie zabieraj mi jej!”. A potem zaproponujesz: „No to może chcesz, żebym ci ją sprzedała?” (W końcu wydałaś na nią pieniądze; dlaczego ktoś inny miałby ją dostać za darmo?). Wtedy zrobi niezadowoloną minę, a ty usłyszysz w odpowiedzi: „Fuj, jesteś taka obrzydliwa!”.
To ja, ten, który przychodzi do ciebie, gdy czujesz się źle, który siedzi i słucha cię godzinami – to mnie nazywają „wstrętnym”! Mimowolnie przychodzi mi na myśl przysłowie: „Nie czyń dobrze innym, a zła nie odbierzesz”.
Ona nigdy nic dla ciebie nie zrobi, a przynajmniej nic znaczącego. Będzie cię przekonywać, że potrzebuje twojej pomocy, bo jest w trudnej sytuacji, a kiedy ty znajdziesz się w trudnej sytuacji, ona ci pomoże. Jak mogłoby być inaczej? Po co innego są przyjaciele? Właśnie, żeby się wspierać.
Masz więc problemy i po prostu potrzebujesz kogoś, z kim mógłbyś porozmawiać. Ale ona nie jest gotowa, by pełnić twoją rolę (doradcy i sympatyka). Słucha tylko połowicznie, rozproszona własnymi sprawami i problemami, i może wielokrotnie zmieniać temat rozmowy na coś, co ją interesuje. Jesteś zaskoczony, zdenerwowany, zły. Gdzie ta obiecana wzajemność?
Nasuwa się pytanie: gdzie kończy się przyjaźń, a zaczyna „wykorzystywanie” jednej osoby przez drugą? Każdy z nas ma swoje własne rozumienie przyjaźni. Słownik Dahla nie podaje definicji „przyjaźni”, ale słownik Ożegowa podaje następującą:
„Bliskie relacje oparte na wzajemnym zaufaniu, uczuciu i wspólnych zainteresowaniach”.
A oto definicja przyjaźni według twórcy Wikipedii:
„Przyjaźń to bezinteresowna, osobista relacja między ludźmi, oparta na zaufaniu, szczerości, wzajemnym uczuciu oraz wspólnych zainteresowaniach i hobby. Zaufanie i cierpliwość to podstawowe cechy przyjaźni. Ludzie, których łączy ta więź, nazywani są przyjaciółmi”.
Ale z jakiegoś powodu ta definicja nie wspomina o konieczności „powstrzymania się”, zmiany planów czy rezygnacji z niektórych pragnień. Powszechnie przyjmuje się, że nie należy szukać dobra, gdy wszystko już jest w porządku.
Okazuje się, że przyjaźń, podobnie jak miłość, również nie jest wzajemna.
I nie dotyczy to tylko dziewczyn. Rozejrzyj się, a znajdziesz kolegów, którzy będą ci narzekać, że nie potrafią obsługiwać sprzętu biurowego ani pisać raportów. Zawsze będą liczyć na twoją pomoc. Mogą nawet udawać, że posiadają rzadki stopień kretynizmu, bo już pięć razy w tym tygodniu pokazałeś im, jak korzystać ze skanera, ale nadal nie potrafią samodzielnie zeskanować dokumentu i wciąż proszą cię o pomoc. Ci ludzie to świetni manipulatorzy. Są po prostu przyzwyczajeni do tego, że ktoś będzie im współczuł i im pomoże. W rzeczywistości tak właśnie żyją, kosztem innych.
Nie oznacza to, że nie powinieneś pomagać innym. Ale zanim udzielisz komuś rady lub pomożesz, zastanów się: „Czy oni naprawdę są aż tak bezradni?”. Tacy „słabi” ludzie muszą nauczyć się rozwiązywać własne problemy i brać pełną odpowiedzialność za swoje decyzje.