Jak nauczyć się polegać na sobie? Zostań swoją własną dobrą matką.

Każdy z nas potrzebuje matki – kogoś, kto się o nas troszczy, myśli o nas i stawia nasze interesy ponad wszystko. Dorośli sami stają się taką matką.

Każdy z nas ma „wewnętrzną matkę” – tę część nas, która jest odpowiedzialna za zapewnienie sobie opieki, miłości i wsparcia. To, czy ta „matka” jest wymagająca, lekceważąca, czy troskliwa i wspierająca, zależy od dwóch czynników: przykładów, jakie widzieliśmy w dzieciństwie, od tego, czy nasza matka miała prawo dbać o siebie, oraz od tego, w jakim stopniu zaszczepiła w nas poczucie własnej wartości.

W naszym sowieckim dzieciństwie, wyrzeczenie się siebie dla dzieci i/lub konieczności pracy było ideologią większości matek. I generalnie dbanie o siebie było w jakiś sposób nieprzyjemne. Wszyscy wiedzą, że jestem ostatnią literą alfabetu.

Jeśli nie mam prawa zadbać o siebie, oczekuję, że inni będą się o mnie troszczyć.

Przez długi czas państwo było tą wielką „matką społeczeństwa”, nosicielką wszelkich nadziei i marzeń. Kilka pokoleń utwierdzało się w stereotypie, że ktoś wielki i potężny jest odpowiedzialny za moje życie, zdrowie i dobrobyt.

Organizacja lub firma, w której pracuje dana osoba, może stać się „matką”.

Od ponad dwóch tysięcy lat Bóg jest wszechmocną postacią rodzicielską dla niezliczonej liczby ludzi. Jednak ludowa mądrość „Zaufaj Bogu, ale sam nie bądź głupcem” pozwala nam wziąć na siebie przynajmniej część odpowiedzialności.

Oczekiwanie, że ktoś inny jest zobowiązany się mną opiekować – mój mąż (żona), mój szef, mój zespół, moi przyjaciele, państwo lub Bóg – daje człowiekowi pewność, że odpowiedzialność za jego życie spoczywa na kimś innym.

„Z powodu moich kolegów muszę pracować na trzy zmiany”, „Gdyby mnie kochał, nie przejmowałby się tym, że tyle palę”, „Z jej powodu zacząłem pić”, „Mój syn powinien zobaczyć, jak bardzo się męczę i zaoferować pomoc”, „Jeśli jest prawdziwą przyjaciółką, powinna zrozumieć i pospieszyć mi z pomocą”.

A ten, kto ponosi odpowiedzialność, jest winny. Oczywiście, pojawiają się wtedy sformułowania: „Och, oczywiście, rozumiem, że to moja wina, że polegam na innych ludziach”. „Jestem głupcem, że mu wierzę i na nim polegam”. „Nie powinienem był na to liczyć”.

Ale to nie zmienia istoty rzeczy. Pozostaje głęboka uraza i poczucie zdrady. Uczucie, że ci ludzie mnie zdradzili. Jakby odpowiedzialność nadal na nich ciążyła, ale zawiedli, zawiedli, nie poradzili sobie, nie dali rady. Tak głęboka uraza z dzieciństwa do matki, która mnie nie kochała i nie dbała o mnie.

Twoja własna „wewnętrzna matka” potrafi być bardzo okrutna i wymagająca, wyczerpująca i krytyczna. A żeby przetrwać z taką „matką”, musisz nieustannie uciekać się do sztuczek. Tych samych sztuczek, których używają dzieci, żeby zdobyć choć coś dla siebie. Możesz zachorować, żeby „uciec ze szkoły”, albo zastosować dorosłą metodę „napicia się i bycia wolnym przez cały dzień”.

Ludzie uciekają się do najróżniejszych sztuczek, aby oszukać swoją surową i nadmiernie krytyczną wewnętrzną „matkę”. Jednym ze sposobów jest unikanie mówienia o tym, co robisz, na wypadek gdyby „ona” tego nie zauważyła. Działaj „po kryjomu”.

Każdy człowiek potrzebuje silnego i troskliwego systemu wsparcia. Tej wewnętrznej postaci rodzicielskiej, która pozwala mu w pełni dbać o siebie i być dobrym rodzicem dla swoich dzieci. Niestety, wiele osób wciąż musi pielęgnować w sobie ten silny obraz matki, aby znaleźć własną ochronę i wsparcie. Aby móc na sobie polegać.

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *