Czy Internet zastępuje komunikację na żywo?

Jest takie powiedzenie: „Język zaprowadzi cię do Kijowa”. Współczesny język może przenieść cię nawet na inny kontynent, i to w mgnieniu oka. Stało się to możliwe dzięki przełomom w dziedzinie zaawansowanych technologii: internetowi i telefonii.

Kiedyś informacje przekazywane były wyłącznie ustnie, ale dzisiejszy, szybki tryb życia często nie pozostawia na to miejsca. Ciągle biegamy, trzymamy telefony przy uchu, próbujemy coś kupić, sprzedać albo po prostu szybko gdzieś dotrzeć – zawsze musimy się gdzieś pilnie znaleźć. Coś nieustannie wibruje nam w kieszeniach, piszczy w telefonach, mruczy w telewizorze, jęczy w komunikatorach ICQ, dzwoni w e-mailach albo wyje w samochodach. Jesteśmy otoczeni gadżetami, które nie dają nam spokoju.

Ludzie milczą, wypłaty są wpłacane na karty, płatności dokonywane są online lub w bankomatach, nawet pieniądze stają się coraz bardziej zwirtualizowane, stając się elektroniczne. I istnieje silna potrzeba jak najszybszego zakupu samochodu, aby zminimalizować krępujące interakcje z innymi Homo sapiens w transporcie publicznym.

Czy zauważyłeś kiedyś, jak młodzi ludzie podróżują komunikacją miejską?

Jest to szczególnie widoczne w moskiewskim metrze. Oczy są puste lub wpatrzone w książkę, uszy zatkane muzyką z odtwarzacza, palce piszą SMS-y, a oczy po prostu zamknięte, udając sen. A obok nich piękna dziewczyna lub chłopak w tym samym oderwanym stanie i możliwe, że oboje pragną wejść do sieci i kontynuować znajomość z cudowną wróżką (lub fajnym macho), a całkiem możliwe, że z tym (lub tym) stojącym obok nich.

Coraz mniej czasu poświęcamy na proste rozmowy twarzą w twarz. Niektórzy potrafią skonfigurować kilka komputerów w domu, podłączyć je do sieci, korzystać z internetu jednocześnie i komunikować się za pośrednictwem ICQ, wysyłając sobie nawzajem ciekawe linki.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że specjalizacje i zawody są często tak wąsko ukierunkowane, a cele życiowe tak zindywidualizowane, że ludziom trudno znaleźć wspólny język. Wspólna egzystencja i życie jest tu bardzo skąpe, jak to kiedyś bywało na wsi, gdzie ludzi jednoczyły wspólne zadania i wspólne osiągnięcia (najbardziej uderzającym przykładem jest czas sianokosów, kiedy wszyscy sprawni fizycznie mieszkańcy wsi wyruszali na pola z widłami i kosami). Megamiasta pochłaniają nas swoją technogenną protoplazmą, zmuszając nas do coraz mniejszej liczby rozmów i dystansowania się od siebie.

Kiedyś istniały markety spożywcze, gdzie ludzie byli zmuszeni do interakcji podczas zakupów, ale coraz częściej zastępują je hiper-super-mega-centra, gdzie interakcja koncentruje się wokół półek z produktami, metek cenowych i kasjerów wyglądających na zdenerwowanych natłokiem klientów. Nawet zamawiamy artykuły spożywcze online, wymieniając z kurierem jedno słowo: „Dostawa” i „Dziękuję”. Trudno sobie wyobrazić, że zaledwie sto lat temu centrum informacji było spotkanie przy studni, gdzie ludzie przybywali punktualnie, aby nadrobić zaległości.

Do czego zachęcają programy informacyjne? „Odwiedź naszą stronę internetową”, „Wyślij SMS-a z numerem telefonu, aby wesprzeć tę lub tamtą akcję”, „Zostaw swoją opinię na naszym forum”. Coraz więcej programów informacyjnych ma na dole bieżącą linię informacyjną, która odwraca uwagę od twarzy zazwyczaj sympatycznego lektora, kierując ją na bezosobowe, szybko poruszające się litery i cyfry.

Dominacja komunikacji wirtualnej, swoiste „wycofanie się” języka w głąb siebie ze względu na rosnącą atrakcyjność przestrzeni internetowych, budzi poważne obawy dotyczące konsekwencji porzucenia komunikacji werbalnej.

Na jednym z popularnych źródeł (Klerk.Ru), w dziale wiadomości, czytamy: „Lingwiści z całego świata zebrali się na pokładzie wygodnego statku „Michaił Swietłow”, aby omówić niebezpieczeństwa wyginięcia języków w obliczu nadejścia Internetu. … Spotkanie naukowców odbywa się pod auspicjami UNESCO, a uczestniczą w nim przedstawiciele kilkudziesięciu krajów.
Obecnie w sieci używa się 400 języków, ale setki kolejnych nie mają dostępu do cyberprzestrzeni. Naukowcy szacują, że do końca XXI wieku nie więcej niż 10% istniejących języków na świecie pozostanie na świecie, jeśli nie zostaną podjęte działania w celu ich ochrony.

Okazuje się, że w procesie „wycofywania się” do cyberprzestrzeni niektóre języki po prostu zanikają, a biorąc pod uwagę globalizację technologii internetowych, mało prawdopodobne jest, aby miały szansę przetrwać lub zyskać przyczółek w tym świecie. Do tego zaniku przyczyniają się różne decyzje polityczne, takie jak zjednoczenie kilku narodów pod jednym językiem, który staje się wówczas językiem „narodowym”, a także szereg innych czynników. Wśród nich znajduje się masowy napływ najnowszych technologii internetowych, porównywalny w swoim wpływie do kolonizacji, która, nawiasem mówiąc, odegrała ogromną rolę w zaniku znacznej liczby języków.

Rozwój telekomunikacji ma ogromny, transformacyjny wpływ na styl życia, a w konsekwencji na komunikację językową. Na przykład ICQ pozwala na jednoczesną korespondencję z nieograniczoną liczbą znajomych z praktycznie dowolnej odległości. Z jednej strony jest to świetne, ponieważ w życiu codziennym trudno zebrać nawet 3, 5 czy 7 osób. Z drugiej strony, komunikacja online tak szybko uzależnia, że staje się częścią życia, zmieniając nawet schematy myślowe z „spotkajmy się jutro i pogadajmy” na „napiszę do Katii jutro, żeby jej opowiedzieć, jak poszło…”.

Co ciekawe, tylko 10% użytkowników internetu korzysta z niego w celu wyszukiwania informacji; pozostali korzystają z niego w celach społecznych. Jednak internet został pierwotnie pomyślany przez amerykański wywiad jako repozytorium informacji niejawnych. Dzisiejsi użytkownicy korzystają z sieci, aby grać w gry, zawierać wirtualne małżeństwa, znaleźć partnera biznesowego lub po prostu znaleźć potrzebne informacje, pobrać dyplom, esej lub pracę semestralną, a także po prostu dlatego, że nudzą się w domu, a tym bardziej w pracy.

W jaki sposób sieć WWW może być atrakcyjniejsza niż tradycyjna komunikacja „językowa”? Co sprawia, że ludzie wolą cichą rozmowę online od dialogu na żywo?

Co ciekawe, opcji jest całe mnóstwo – jak to mówią, każdy ma swoją. Oto kilka najbardziej typowych przykładów:

1. Czat. Chodzimy tam, żeby znaleźć i porozmawiać z przyjaciółmi, kolegami z klasy, współuczniami, współwięźniami i osobami, z którymi byliśmy na VKontakte. I czasami w takich rozmowach dochodzimy do granic szaleństwa. Wolimy napisać SMS-a lub e-maila do znajomego, który mieszka 15 minut drogi, niż spotkać się i dogłębnie omówić trzy główne tematy: „wszyscy faceci to dranie”, brak ubrania i inne.

2. Zostań członkiem grupy. Często w życiu codziennym ludzie nie potrafią się odnaleźć w żadnej grupie; są niezrozumiani, niemile widziani, a w porównaniu z ogromem cyberprzestrzeni istnieje niewiele prawdziwych społeczności. Chociaż świat komputerowy również rządzi się swoimi prawami, hierarchią, społecznościami i językiem, dołączenie do niego jest dość łatwe, a równie łatwo – i co ważne, bez konsekwencji – można go opuścić. Jeśli coś nie działa, jeśli ktoś cię urazi, zamykasz stronę i zapominasz o tym.

3. Zdobycie władzy. W sieci wszyscy jesteśmy pod nadzorem (na szczęście nie pod butem Muellera). Każdy użytkownik sieci może zbojkotować, zbanować, zignorować lub dodać do czarnej listy inną osobę, często bez wyjaśnienia. W prawdziwym życiu nie zawsze da się usunąć kogoś, kogo się nie lubi, ale w sieci każdy może to zrobić, a nawet profesor matematyki może dostać lanie od przeciętnego ucznia. Bardzo łatwo jest tu zdobyć władzę, zostając moderatorem lub administratorem witryny i okazując złość lub litość odwiedzającym, czasami po prostu w zależności od nastroju.

4. Spróbuj czegoś zakazanego. Wiele osób ceni sobie bezkarność, jaką daje anonimowość, ponieważ internet jest pełen fikcyjnych postaci. W najgorszym przypadku Twój adres IP zostanie zablokowany, ale jeśli jest dynamiczny, to nic wielkiego; będzie nowy przy następnym logowaniu. Wtedy możesz się ponownie zarejestrować i dobrze się bawić.

5. Być lubianym (przez innych lub siebie). Wybierając awatar lub wizerunek, wiele osób mimowolnie zaczyna utożsamiać się z tą postacią, czując się bardziej spełnionymi i zrelaksowanymi. Ich zachowanie automatycznie dostosowuje się do wizerunku, tworząc poczucie własnego piękna i nieodpartości.

6. Poczuj się ważny. Większość stron internetowych i forów podaje, ile mitycznych punktów, wyników, wiadomości czy czegokolwiek innego musisz zdobyć, aby stać się popularnym i zbudować coś w rodzaju wirtualnej kariery, zdobywając nową rangę lub status. To motywuje cię do aktywnego „żeglowania po bezkresach oceanów świata”. Nawiasem mówiąc, jest to o wiele skuteczniejsze niż pompatyczne przemówienia twojego szefa o świetlanej przyszłości, którą można zbudować jedynie dzięki twojej nadgodzinowej, nieodpłatnej pracy.

7. Rozpocznij nowe życie. Łukjanienko stworzył najbardziej zdumiewające wirtualne społeczeństwo w swojej trylogii „Labirynt odbić”, „Fałszywe lustra” i „Przezroczyste witraże”. Jego Deeptown to całe miasto, niezwykle realistyczne, gdzie każda osoba ma swój własny wirtualny prototyp, nasycony pożądanymi cechami i właściwościami. Jednak z czasem te obrazy zaczynają nabierać niekontrolowanego życia. Większość ludzi nie jest w stanie samodzielnie wyjść z gry; potrzebny jest timer, aby wyrwać ich ze stanu słodkiego snu. Tylko nurkowie potrafią przerwać przepływ tych obrazów w dowolnym momencie.

A to tylko niektóre z powodów, dla których bystrzy mieszkańcy miast pogrążają się coraz głębiej w otchłań wirtualnej komunikacji. Ogromna liczba platform komunikacji online (fora, poczta elektroniczna, czaty, ICQ, strony internetowe, kluby, wirtualne miasta itp.) przyzwyczaja ludzi do interakcji z monitorem. Nawet nawiązując kontakt wzrokowy, wielu z nich ledwo potrafi swobodnie rozmawiać. Tak bardzo odwykli od jednoczesnego mówienia i widzenia partnera: mylą słowa, rumienią się, bledną, bełkoczą bez sensu albo po prostu milczą.

Być może jednym z najbardziej zgubnych obciążeń dla komunikacji językowej są gry komputerowe, z których większość działa magnetycznie, wciągając bezbronne, infantylne stworzenia swoją lepką substancją, niezdolne uwolnić się od lepkiej mazi. Jaki sens ma język, skoro palce pewnie chwytają za spust i gorączkowo nim kręcą we wszystkie strony? A gdy tylko jedna gra staje się nudna, pojawiają się trzy nowe, by utrzymać gracza w sieci. Jednak gry komputerowe to głównie rozrywka dla dzieci; dorośli grają w inne gry. Prowadzą biznes. To prawda, że oni też są online i to po cichu.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że zamiast imion pojawiają się pseudonimy, emocje są symbolizowane poprzez zastępowanie słów odpowiednimi emotikonami, do tego dochodzi autyzm (wycofanie, izolacja), przejście na slang i skrócone zwroty, bo są zbyt leniwi, by je wpisywać w całości, podstawowa utrata umiejętności komunikacyjnych i zdolności oceny reakcji człowieka na podstawie zewnętrznych bodźców. Do tego dochodzi osłabienie fizyczne, zanik mięśni, skrzywienie kręgosłupa, zaczerwienienie oczu i spłaszczone od ciągłego pisania palce. Wszystko to można podsumować jednym słowem: uzależnienie od internetu.

Przeprowadźmy krótki test i odpowiedzmy na kilka prostych pytań:

1. Czy myślisz o Internecie i usługach online, gdy nie masz dostępu do Internetu?
2. Czy musisz spędzać więcej czasu online, aby poczuć się komfortowo?
3. Czy uważasz, że nie możesz obejść się bez Internetu?
4. Czy odczuwasz niepokój i rozdrażnienie, gdy ograniczasz lub przestajesz korzystać z sieci komputerowych?
5. Czy korzystasz z Internetu, aby poradzić sobie z takimi uczuciami, jak bezradność, poczucie winy, lęk lub depresja?
6. Czy kłamiesz rodzinie i znajomym, że spędzasz mniej czasu w sieci, niż w rzeczywistości?
7. Czy zdarza Ci się spędzać w sieci więcej czasu, niż planowałeś?
8. Czy odczuwasz depresję, masz zły nastrój i jesteś rozdrażniony, gdy nie masz dostępu do Internetu?
9. Czy nadal korzystasz z Internetu, nawet jeśli szkodzi to Twojej sytuacji finansowej?
10. Czy istnieje ryzyko utraty ważnych kontaktów, pracy, edukacji lub pogorszenia swojej kariery z powodu NIEkorzystania z Internetu?

Jeśli odpowiesz szczerze, tak jak ja, to będziesz miał co najmniej 1-2 pozytywne odpowiedzi, a im więcej ich będzie, tym stopień uzależnienia będzie wyższy.

W wielu krajach uzależnienie od internetu leczy się z obsesyjną gorliwością, uważając je za AIDS XXI wieku i utożsamiając z alkoholizmem i narkomanią. Na przykład w Finlandii młodzi mężczyźni z uzależnieniem otrzymują odroczenie od służby wojskowej, podczas gdy w Chinach stosuje się przymusowe leczenie, głównie poprzez ćwiczenia fizyczne. W Amsterdamie koszt jednego dnia leczenia dla osób uzależnionych od internetu waha się od 500 euro dziennie do kilku miesięcy.

Paradoksalnie, im więcej środków technologicznych, tym szybsze tempo życia i mniej czasu na komunikację.
Maszyny wykonują za nas mnóstwo czynności: piorą ubrania, zmywają naczynia i prasują. Wydawałoby się, że wszystko po to, by ludzie mogli spędzić ze sobą resztę czasu. Okazuje się jednak, że nawet nie znamy sąsiadów z tego samego piętra; miejmy nadzieję, że nawet regularnie się z nimi witamy. Te sceny ze starych filmów, w których sąsiedzi opowiadają sobie praktycznie całe swoje życie, wydają się teraz po prostu absurdalne.

Z jednej strony, im dalej od centrum i bliżej peryferii, tym mniej odczuwalny jest wpływ urbanizacji. Co prawda, zgodnie z tą logiką, maksymalna komunikacja językowa powinna mieć miejsce w odległych wioskach. Niestety, na peryferiach wchodzą w grę dodatkowe prawa, często redukując komunikację do zera. Na zapleczu Niżnego Nowogrodu znajduje się cudowna wioska o nazwie Kalifornia. A raczej prawie nią była, ponieważ podjęto decyzję o jej zburzeniu, ponieważ w tym państwie niżnonowogrodzkim nie pozostał ani jeden żywy człowiek; wszyscy uciekli do centrum, nie chcąc komunikować się z rówieśnikami. Oficjalny powód zamknięcia podano następująco: „Zniesienie osady wynika z braku ludności, nieruchomości będących własnością osób fizycznych i prawnych oraz perspektyw na jej odbudowę”.

Możliwe, że żyjemy w epoce kształtowania się nowych języków, w epoce wpływu różnych sił zewnętrznych, które w najlepszym razie prowadzą do transformacji języka, a w najgorszym do jego całkowitego wyginięcia. Na przykład, sam rozwój komunikacji zmniejsza liczbę żywych języków średnio o jeden co dwa tygodnie.

UNESCO i ONZ prowadzą szeroko zakrojone działania mające na celu ochronę języków przed wyginięciem, opracowując różne dokumenty prawne i innego rodzaju, takie jak Program Języków Zagrożonych, Konwencja o Ochronie Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego oraz Zalecenia dotyczące Promocji i Wykorzystania Wielojęzyczności oraz Powszechnego Dostępu do Cyberprzestrzeni.

Szczególne zaniepokojenie wszystkich specjalistów zajmujących się obroną wielojęzyczności budzi szkoda wyrządzona językowi przez cyberprzestrzeń i absorpcja ogromnej liczby języków przez internet. Co więcej, najbardziej pesymistycznie nastawieni przewidują, że internet wkrótce przejmie wszystko, nie pozostawiając wyboru i przyjmując dominujący język w tej przestrzeni (nawiasem mówiąc, angielski, chiński i hiszpański są obecnie uważane za najpowszechniej używane języki na świecie). Okazuje się, że „pierwszy język dostaje kapcie”, a język, który obecnie, w dobie masowej komputeryzacji i internetyzacji, zajmuje najwięcej dostępnych zasobów internetowych, ostatecznie stanie się językiem globalnym.

Zagrożenie wyginięciem kultur językowych, zmieniające się wzorce zachowań, uzależnienie od internetu, zaburzenia psychiczne i autyzm, izolacja i brak jedności w połączeniu z iluzją aktywnej komunikacji – to tylko wierzchołek góry lodowej potencjalnego negatywnego wpływu technologii internetowych na współczesnego Homo sapiens. Co kryje się pod wodą, która przykrywa pozostałe dziewięć dziesiątych tej góry lodowej, pozostaje niewiadomą. W końcu, odkąd cyberprzestrzeń aktywnie przejęła życie zwykłych ludzi, minęło zbyt mało czasu, aby zbadać wszystkie możliwe konsekwencje jej działań.

Jednocześnie, dla uczciwości, należy zauważyć, że technologie internetowe umożliwiają wykonywanie ogromnej liczby użytecznych operacji przy minimalnej komunikacji językowej, a czasem nawet bez niej. Oto kilka przykładów:

1. Tak zwany „freelancing”, czyli praca zdalna, czyli online, staje się coraz bardziej popularny. Na przykład dla młodych matek z małymi dziećmi na urlopie macierzyńskim to prawdziwa ucieczka. W końcu mogą nie tylko zarobić parę groszy, ale także nauczyć się mnóstwa ciekawych i przydatnych informacji, przygotowując się do napisania artykułu.

2. Podczas poszukiwania pracy możesz zaoszczędzić sporo czasu, po prostu wysyłając swoje CV na wymagany adres e-mail.

3. Coraz więcej agencji reklamowych korzysta z ankiet online jako skutecznej metody prowadzenia badań marketingowych. Ankieterzy otrzymują niewielkie wynagrodzenie, a klienci otrzymują wyniki ankiet obejmujące określone kategorie, które trudno zebrać w rzeczywistości.

4. Reklamy online ze zdjęciami i opisami pozwalają szybko uzyskać niezbędne informacje o produkcie, zamówić go i czekać na dostawę. To kategoria sklepów „Na kanapie”.

5. Anonimowość. Nawet książę Orleanu lubił nosić płaszcz z głębokim kapturem, aby móc wędrować po mieście nierozpoznany i słuchać „pierwotnych źródeł” informacji. A dlaczego my jesteśmy gorsi? Możliwość komunikowania się incognito pozwala nam być sobą, uwolnić się od presji społecznej moralności i konwencji, które wymagają przestrzegania określonych norm. Oczywiście społeczności internetowe również mają swoje zasady, ale jeśli ci się nie podobają, możesz po prostu przejść na inną stronę.

6. Transkontynentalny. Możliwość omówienia problemu lub pytania z całym światem naraz to prawdziwy dar dla każdego poszukiwacza wiedzy. Znów, możesz łatwo dowiedzieć się, co, powiedzmy, Gwatemalczycy myślą o dodawaniu cynamonu do eggnogu. A wszystko to w ciągu kilku minut, bez odrywania się od krzesła.

7. Współczesna edukacja jest po prostu nie do pomyślenia bez internetu. To skarbnica bezcennych informacji, a niektóre biblioteki konwertują swoje zbiory do formatu cyfrowego, zapewniając do nich dostęp online. Co więcej, dzięki specjalistycznym stronom internetowym, można sprawdzić współczesne rozprawy doktorskie pod kątem plagiatu i unikalności, aby uniknąć przyłapania.

8. Cennym odkryciem dla chirurgów na całym świecie jest możliwość transmitowania zabiegów chirurgicznych za pośrednictwem kamer internetowych. Naukowcy zaproszeni na takie konferencje mają nie tylko możliwość podglądu wszystkich parametrów na monitorach i monitorowania przebiegu operacji, ale także pośredniego uczestnictwa w konsultacjach z zespołem chirurgicznym.

9. O trzeciej nad ranem, w odległej wiosce, możesz użyć komunikatora, aby dowiedzieć się, czy Machiavelli był Francuzem z XIX wieku, czy Włochem z XV wieku.

Mimo wszystkich swoich zalet, internet nie jest wszechmocny. Nie zapewni wspólnego doświadczenia surfowania po sieci jak spaceru po lesie, dzielenia się wspólnymi doświadczeniami i sytuacjami. Nie da się z nim napić ani uprawiać seksu. I to dobrze, bo to kontakt fizyczny, uczucie czyjegoś ramienia obok, sprawia, że prawdziwe życie staje się naprawdę realne. W końcu, nieważne, jak często będziesz mówić „chałwa”, i tak nie sprawi, że twoje usta staną się słodsze.

Jednocześnie nie powinniśmy wyolbrzymiać szkodliwości internetu i zakładać, że zabija on język komunikacji. Możliwe, że kamery internetowe wkrótce staną się tak dostępne i powszechne jak modemy, a o wiele łatwiej będzie kliknąć myszką, otworzyć okno i porozmawiać bezpośrednio ze znajomym w Seattle, Mariupolu czy wiosce Bol'shiye Pupyrishki niż pisać wiadomość na forum lub czacie. Wtedy język powróci na swoje należne miejsce.

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *