Biznes Fakty
Zrobiła test DNA z ciekawości. Po wynikach zatrzymano jej babcię
Nancy została zatrzymana w sprawie z 1997 roku.
23-letnia Jenna Gerwatowski ze stanu Michigan w USA zrobiła test DNA, żeby dowiedzieć się czegoś o przodkach. Wyniki doprowadziły do rozwiązania sprawy z 1997 roku i zatrzymania jej babci.
W 2021 roku Jenna Gerwatowski po namowach koleżanki i na fali popularności domowych testów DNA postanowiła jeden wykonać na sobie. Po pół roku skontaktowała się z nią policja. Okazało się, że DNA Jenny pasuje do DNA „noworodka z Garnet”, które zostało znalezione nieżyjące w 1997 roku.
USA. Domowy test DNA rozwiązał sprawę sprzed lat
W rozmowie z CNN Jenna powiedziała, że o sprawie usłyszała już jako dziecko. To była głośna zbrodnia w okolicach kempingu przy jeziorze Garnet, gdzie dorastała. Śledczym nie udało się ustalić, co dokładnie się stało z noworodkiem i kim są rodzice. Sprawa utknęła w martwym punkcie na wiele lat.
Detektywi ponownie otworzyli sprawę w 2017 r., a następnie rozpoczęli współpracę z firmą kryminalistyczną. Wyniki przesłali do firmy Identifinders International, specjalizującej się w genealogii kryminalistycznej.
Kiedy Jenna usłyszała, że jest spokrewniona z dzieckiem, od razu opowiedziała o tym swojej matce. „To było po prostu szalone. Siedziałyśmy tam, nie wiedząc nawet, kim mogli być rodzice. Obie byłyśmy tak zdezorientowane, że myślałyśmy, że to musi być ktoś, kogo nie znamy, jakiś daleki kuzyn czy coś takiego” – mówiła w rozmowie z CNN.
Matka Jenny – Kara Gerwatowski, zaczęła się nawet zastanawiać, czy telefon od detektywa nie jest oszustwem. Wkrótce jednak obie panie przekonały się, że wszystko to jest prawdą, a Jenna jest przyrodnią siostrzenicą „noworodka z Garnet”. Dziecko należało do Nancy Gerwatowski, babci Jenny.
Zatrzymana po 27 latach
Jenna nigdy nie poznała Nancy ze względu na konflikt w rodzinie. W chwili, kiedy prawda wyszła na jaw Nancy mieszkała w Wyoming. Została zatrzymana przez policję i przesłuchana.
Z informacji przekazanych przez biuro prokuratora generalnego stanu Michigan wynika, że Nancy „sama urodziła noworodka w swoim domu w Newberry”. W trakcie porodu doszło do komplikacji. Obrona Nancy twierdzi, że kobieta nie próbowała ratować dziecka ze względu na szok, w jakim była.
Nie miała także dostępu do telefonu, więc nie mogła sama zadzwonić pod numer alarmowy, a musiałaby poprosić o to kogoś z zewnątrz.
Podczas czwartkowej rozprawy obrona Nancy dodała argument, że sprawa powinna zostać całkowicie umorzona, ponieważ nie da się udowodnić, czy dziecko urodziło się żywe czy nie. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale ma to nastąpić do końca tego roku.
WIDEO: Ekspert nie ma złudzeń. "Do starej wojny może dojść nowa"
Aldona Brauła / polsatnews.pl
Źródło