Biznes Fakty
Chiny wygrywają z Europą wojnę o elektryki. Fala zwolnień dociera do Polski
Europa musi stoczyć bój o obronę swojego sztandarowego przemysłu z Chinami, a lada chwila również z USA. Na razie przegrywa tę batalię, a fala zwolnień zapoczątkowanych przez Volkswagena i innych motoryzacyjnych gigantów dotarła już do Polski. Branża szacuje, że w tym roku w automotive nad Wisłą pracę straci ok. 10 tys. osób. — Sytuacja jest dramatyczna — przyznaje szef Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Europejskie koncerny motoryzacyjne zwalniają pracowników na potęgę. A wraz z nimi pracę tracą powiązane z tym przemysłem firmy. Lada chwila sytuację jeszcze bardziej utrudnić może Donald Trump, który wielokrotnie odgrażał się, że sam nałoży cła na Europę
— Sytuacja jest dramatyczna. Mamy już informację o 7 tys. zwolnień w polskiej motoryzacji w 2024 r., a wciąż pojawiają się kolejne zgłoszenia. Niestety rok zakończymy zapewne na poziomie 10 tys. zwolnień spośród 200 tys. osób funkcjonujących w branży – mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM).
Niedola polskich pracowników to pokłosie kondycji europejskich producentów. Sprzedaż elektryków w Europie zawodzi, a kolejne marki zwalniają swój personel. Volkswagen zapowiedział zamknięcie trzech fabryk w Niemczech, niedawno należące do niemieckiego koncernu Audi również zdecydowało o zamknięciu swojej fabryki w Brukseli. Śladem fabryk samochodów idą też poddostawcy. Jednocześnie upada szwedzki dostawca baterii Northvolt, który miał być europejską odpowiedzią na dominację Chin w tym segmencie. A francuski producent opon Michelin zapowiedział zamknięcie dwóch swoich francuskich zakładów.
Firmy zwalniają, bo popyt na samochody elektryczne nie jest tak duży, jak oczekiwano. – By sprostać unijnym wymaganiom dotyczącym redukcji emisji CO2 o 15 proc. w latach 2021-2025 r., w przyszłym roku musielibyśmy sprzedać 2,5 mln całkowicie bezemisyjnych samochodów. W tym roku będzie to ok. 1,3 mln pojazdów. By zatem osiągnąć ten poziom, musiałby zdarzyć się cud. A jeśli się nie zdarzy, to według unijnych regulacji czekają nas gigantyczne kary. Szacujemy, że jeśli UE nie zmieni swojego prawa, to cała branża będzie musiała zapłacić 12-16 mld euro – dodaje Faryś.
Samochody elektryczne na zakręcie
Elektryki miały być flagowym pomysłem UE, ale rewolucja została przejęta przez Chiny. Jak wynika z danych firmy analitycznej Rho Motion, do listopada sprzedano na świecie 15,2 mln pojazdów elektrycznych (włącznie z hybrydami). Oznacza to wzrost o 25 proc. w porównaniu z 2023 r., ale aż za 2/3 produkcji odpowiada Państwo Środka.
Tort robi się więc coraz większy, ale kawałek dla UE się kurczy. Na Starym Kontynencie (kraje UE, EFTA i Wielka Brytania) rynek zmniejszył się o 3 proc. i wynosi zaledwie 2,7 mln. W samej UE wolumen sprzedaży pojazdów elektrycznych spadł w tym roku o 4,9 proc., a udział w rynku zmniejszył się do 13,2 proc. z 14 proc. w roku ubiegłym.
Dla europejskich koncernów ratunkiem mogłaby być sprzedaż spalinówek poza UE. To jednak nie takie proste. — Reszta świata nie rezygnuje ze spalinówek, więc w teorii moglibyśmy sprzedawać te samochody na rynki poza UE. Tylko kłopot jest taki, że te nasze spalinówki są już dostosowane do bardzo wyśrubowanych norm europejskich. I poza UE byłyby niekonkurencyjne – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
Chińska ofensywa
Jednocześnie to chińskie firmy coraz śmielej wchodzą na europejski rynek, a nie odwrotnie. Volkswagen podał, że jego sprzedaż w Chinach w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2024 r. spadła o 12 proc. Spadek następuje w momencie, gdy na Starym Kontynencie pojawiają się kolejne marki z Azji.
Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów podaje, że udział samochodów wyprodukowanych w Chinach w sprzedaży samochodów na baterie w UE wzrósł z ok. 3 proc. do ponad 20 proc. w ciągu ostatnich trzech lat.
Europa próbuje ratować się cłami na samochody z Chin sięgającymi między 7,8 proc. a 35,3 proc. Ma to z jednej strony powstrzymać niepohamowany import, z drugiej skłonić Chińczyków do inwestowania na miejscu. Już widać jednak, że można liczyć co najwyżej na częściowy efekt. Pekin znalazł bowiem sposób na ich ominięcie – i z Państwa Środka trafiać będą teraz do Europy napędy hybrydowe. Jak szacował dla Reutersa Murtuza Ali, analityk w Counterpoint Research, już w tym roku import hybryd z Chin wzrośnie o ok. 20 proc., a w przyszłym roku dynamika będzie jeszcze szybsza.
— Weźmy pod uwagę, że chińskie samochody w tej chwili są detalicznie tańsze nawet o 30 proc. Wciąż elektryki stamtąd będą zatem konkurencyjne cenowo na europejskim rynku, a przecież jest wciąż możliwość oferowania bez dodatkowego cła hybryd czy hybryd plug-in – komentuje Faryś.
Chińczycy znaczą też coraz więcej w produkcji akumulatorów — najdroższych komponentów do samochodów elektrycznych. Kilka dni temu koncern Stellantis ogłosił wraz z chińskim dostawcą baterii CATL plan budowy wspólnej fabryki akumulatorów. Kompleks ma powstać w Hiszpanii i osiągnąć wartość 4,1 mld euro. Chiński gigant ma już swoje aktywa na Węgrzech i w Niemczech.
UE na kolizyjnym kursie z USA za prezydentury Trumpa
Sytuację jeszcze bardziej może skomplikować wojna celna z USA. Donald Trump zapowiadał wprowadzenie ceł na produkty importowane z Europy i Chin. – Wtedy problem będzie jeszcze poważniejszy. Bo okaże się, że produkcja spadnie jeszcze drastyczniej – obawia się szef PZPM.
Europejska Partia Ludowa zaapelowała, by dokonać rewizji unijnych przepisów zakładających zakaz aut spalinowych oraz złagodzenia ewentualnych kar nakładanych na producentów. O to samo apeluje branża. – Zawieszenie tych kar to podstawa. Bez tego europejski przemysł będzie zwijał się dalej – uważa Faryś.
Jeśli Europa przegra walkę o motoryzację, będzie miała kłopot z całą gospodarką. Dziś bowiem producenci aut to główny gracz w zakresie przemysłowych wydatków na badania i rozwój na Starym Kontynencie, a jednocześnie jeden z najważniejszych pracodawców. Jak szacuje Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów (ACEA), zatrudnienie w branży i powiązanych z nią biznesach sięga nawet 13 mln osób.
UE miała w planach uzupełnienie części etatów rozwojem innych branż, ale są z tym problemy. — Spalinowa motoryzacja była wygaszana w Europie i teraz po prostu widzimy tego efekty. Było to świadome działanie UE, bo m.in. konwencjonalne automotive miało zostać zastąpione przez bardziej zaawansowane, lepiej płatne miejsca pracy. Z tym że na razie ich skala wciąż jest zbyt mała – podsumowuje Piotr Soroczyński.
Grzegorz Kowalczyk, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło