Drugie dno inwestycji Google w Polsce? Tusk może nie mieć zbyt mocnych kart

Nie wiem, ile dokładnie kosztuje godzina pracy szefa Google’a ani ile pochłania lot i cała organizacja jego wyprawy do Polski. Sądzę jednak, że wystarczająco wiele, by przyjazd do Polski dla ogłoszenia inwestycji na 5 mln dol. był absurdem. Nakłady, które ogłosił wraz z szefem polskiego rządu, są dla obu na tyle zawstydzające, że trudno w tym całym zamieszaniu nie doszukiwać się drugiego dna. Zwłaszcza w momencie, w którym decyduje się nowy porządek świata i kres wojny w Ukrainie.

Klapa i katastrofa – tak można streścić niemalże wszystkie oceny „kapiszona”, jakim okazała się wspólna konferencja premiera Donalda Tuska i szefa Google’a Sundara Pichaia. Obiecane 5 mln dol. to nic nieznacząca kwota ani dla technologicznego giganta, ani dla polskiej gospodarki.

Pichai sam zarabia więcej niż skala inwestycji, jaką ogłosił w Polsce. Według Bloomberga jego pensja w 2022 r. osiągnęła 226 mln dol., a pensja podstawowa 2 mln dol. Naprawdę trudno uwierzyć, że wszystko poszło zgodnie z planem i nikt nie dostrzegł absurdu czwartkowej sytuacji. Huczna zapowiedź wielkiej konferencji zakończonej projektem tej wielkości brzmi śmiesznie. Do takiego wystąpienia z udziałem szefa polskiego rządu po prostu nie powinno dojść. Zwłaszcza z ponurym wrażeniem, że Polska otrzymuje tak niewiele, a oddaje Google’owi sporą część własnego cyfryzacyjnego tortu zapewniając w dodatku ulgi i ustępstwa.

206c595862f7ee0ccc552cfe8ea025ea, Biznes Fakty
Szef Google zarabia więcej niż wynosi skala inwestycji, którą przedstawił z polskim premierem | Tada Images / Shutterstock

USA grają twardo

Zamiast jednak ograniczać się do oczywistej krytyki, warto też zasiać ziarno wątpliwości i przyjąć, że rzeczywistość często okazuje się bardziej skomplikowana niż to, co widać na pierwszy rzut oka. A w szerszym kontekście sytuacja wcale nie musi być tak jednoznaczna, jak powszechne i natychmiastowe oburzenie wskazuje.

Czasem może to być kwestia przypadku, dziwnego zbiegu okoliczności – coś może „wysypać się” na ostatniej prostej. Ale warto też zastanowić się nad momentem. Może w takich sytuacjach, gdy ważą się losy świata i przychodzi amerykański gigant ze wsparciem administracji, która – stety, czy niestety – jest głównym gwarantem naszego bezpieczeństwa, okazuje się, że Warszawa nie ma zbyt silnych kart. I godzi się, choć aspiracje powinny być znacznie większe.

USA właśnie zmieniają zasady gry handlowej i sojuszniczej. Nawet jeśli część deklaracji Trumpa i jego środowiska to blef, to Amerykanie w XXI w. jeszcze nigdy nie grali z Europą tak ostro. Działania Trumpa pokazują, że decyzje dziś zapadają szybko, na licytacje może nie być czasu. Na pokazanie środkowego palca tak wielkiej firmie, jak Google też nie. Na asertywność może przyjdzie czas już w nowej rzeczywistości.

Można rozmawiać o tym, że to efekt długoletnich błędnych działań Polski na rzecz strategii inwestycyjnych kraju i kształtowania sojuszy. Ale to temat na inną dyskusję, dziś dochodzi do weryfikacji, a ta jest, jaka jest — być może takie mamy właśnie karty i położenie.

Nie bez znaczenia może być też fakt, że Donald Tusk uchodzi za człowieka UE i – na własne życzenie oraz na skutek swojej „twitterowej” narracji – polityka nieprzychylnego administracji Donalda Trumpa. Ukłon ku Waszyngtonowi w trakcie wykuwania w Białym Domu nowego porządku świata może być równie kosztowny, co niezbędny. A przynajmniej odwrotna postawa oznaczałaby zbędne ryzyko.

Dalsza część artykułu pod wideo:

Onet Rano Finansowo: 100 miliardów na energetyczną rewolucję TAURON-u!

Nie upieram się, że założenia, które tu opisuję, muszą być prawdziwe — po prostu, gdy decyzje zapadają błyskawicznie, a ostre osądy padają od razu, warto czasem zasiać wątpliwości w przekonaniu, że wszystko już wiadomo.

Niemniej, nie mam zamiaru krytykować niezadowolonych czy zawiedzionych, wręcz przeciwnie — ich presja, by nie zadowalać się „byle czym” jest ważna i oby wpłynęła na rządzących, by zastanawiali się, jak powinniśmy wdrapywać się w górę łańcucha wartości. A wykazywanie, że technologiczni giganci grają naprawdę twardo, również może okazać się cenne.

Tak, Polska powinna oczekiwać więcej i grać wyżej — te kwoty nigdy nie powinny być podane podczas takiej konferencji, bo są zawstydzające. Ale gra może toczyć się zupełnie gdzieś indziej i o coś innego niż powierzchownie się wydaje.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *